Aktualności

Od redakcji

,,Miłość, tolerancja i pasja’’

Janusz Reszka – artysta malarz, który po 30 latach życia we Francji, powrócił do rodzimej Łodzi oraz Katarzyna Nowak-Reszka – aktorka, kompozytorka, projektantka strojów i muza swojego męża, która po 30 latach wróciła do realizacji największych pasji. Inspirująca rozmowa z parą artystów, którzy przypominają o tym, co jest w życiu ważne…   Joanna Kruz: Cieszę się, że udało nam się spotkać w restauracji ,,Len i Bawełna’’ w Łodzi, ponieważ 2 października odbył się tutaj Pański wernisaż. Korzystając z okazji zapytam, czy są tu jakieś szczególne dla Państwa prace? Janusz Reszka: To był pierwszy obraz, który namalowałem na wystawę w Alliance Française. Od niego wszystko się zaczęło. To był 2018 rok, czyli 4 już lata temu. To była pierwsza wystawa w Polsce po Pana powrocie do kraju? JR: Pierwsza wystawa w Polsce po 30 latach pobytu we Francji. No właśnie, mieszkał Pan we Francji przez 30 lat. Czy Łódź jest pasjonująca w porównaniu z Paryżem? JR: Bardzo! Bo Łódź, z którą jestem związany z powodu mojego urodzenia, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Po latach jest zupełnie inna - piękną kobietą się stała, ze szarej i smutnej babci. Do Polski przyjeżdżałem na chwilę, często odwiedzałem rodziców. Niestety po śmierci mamy przyjechałem zająć się mieszkaniem i wtedy właśnie powstała pierwsza moja wystawa. Właśnie wtedy poznałem Kasię… Czy wg Pani Łódź też rozwinęła się w piękną kobietę? Jest Pani łodzianką, więc perspektywa może być trochę inna. Katarzyna Nowak-Reszka: Rzeczywiście nasza Łódź się rozwija od wielu lat w bardzo pozytywnym kierunku. Ja obserwuję również powrót Łodzi filmowej. Od 2014, kiedy zaczęłam się tą branżą zajmować aż do dzisiaj - to wszystko bardzo cieszy, bo dużo koprodukcji wróciło na nasze ulice. Z urodzenia jestem łodzianką, chociaż mieszkam od 20 lat pod Łodzią. Dzięki obrazom Pana, Łódź nabrała kolorów. KR: Ale to chyba we wszystkich miastach w Polsce następują takie pozytywne procesy. JR: Po powrocie, zauważyłem, że ludzie w Polsce się zmienili. Nie są tacy ponurzy, smutni, są weselsi. Łódź stała się bardzo kolorowa. I mnóstwo pozytywnych zmian. Wspomniała Pani, że od 2014 roku jest związana z branżą filmową. Chciałam poprosić, żeby przybliżyli Państwo swoje historie związane ze sztuką. Jak to się potoczyło, że są Państwo artystami? JR: Można powiedzieć, że jestem napiętnowany przez rodzinę, bo mój dziadek był architektem, rzeźbiarzem i też „podmalowywał”. Mój ojciec - rysownik i litograf - skończył szkołę litograficzną i poligraficzną u Władysława Strzemińskiego. Moja mama była akwarelistką, więc jakoś to wpłynęło na mnie. W przedszkolu, wziąłem udział w konkursie plastycznym i zająłem pierwsze miejsce, o czym poinformował łodzian Express Ilustrowany. Podczas wywiadu z dziennikarzem, musiałem się zadeklarować, co ja będę chciał w życiu robić. Oczywiście powiedziałem, że będę malarzem, no i słowo się rzekło… W trakcie liceum jeździłem na plenery do Kazimierza, gdzie poznałem starszych ode mnie kolegów malarzy i potem zamieszkałem tam na stałe, na 10 lat. Kazimierz miał na mnie ogromny wpływ, bo wychodziłem w plenery i miałem ciągle kontakt z materią malarską. A jak ta droga wyglądała u Pani? KR: Już jako sześciolatka chodziłam na lekcje baletu. W kierunku tańca, akrobatyki i baletu ciągnęło mnie od małego. Niestety miałam operację jako dziecko i musiałam zakończyć treningi. Wtedy rozpoczęła się moja przygoda z muzyką, z grą na fortepianie. Nigdy nie myślałam, że szkoła filmowa stanie się po 30 latach z powrotem moją szkołą, o której myślałam kończąc liceum. Projektuję też ubrania, ponieważ nic mi się nigdy w sklepach nie podoba. Na Janusza wernisaże zawsze coś szyję. Bardzo ważne jest, aby swoje pasje realizować. U mnie powróciły pasje z dzieciństwa, z którymi nie miałam kontaktu przez 26 lat. To bardzo ciekawe i być może inspirujące dla kogoś, kto porzucił nadzieję, że można wrócić do czegoś, co sprawiało nam radość w dzieciństwie... JR: Niestety jest tak, że wiele dzieciaków interesuje się śpiewem, muzyką, czy świetnie maluje. Ale szkoła, a czasem też i rodzice po prostu tłamszą ten talent. Wszystkie dzieci są zdolne, tylko potem, bez wsparcia, one już nie chcą się tym zajmować. W podstawówce miałem w 6 klasie trójki z rysunku, dlatego, że pani kazała mi przy linijce rysować. Pomyślałem wtedy, że przecież ja potrafię rysować proste kreski bez linijki… (śmiech) KR: Tak, w szkole często próbuje się zaszufladkować nas i uporządkować  każdego w jakimś kierunku. Wiadomo, że nauczyciel chce dobrze, ale jednak na indywidualizm trzeba pozwolić, bo każde dziecko jest inne i rozwijając swoje pasje, rozwija się najlepiej. Zaszufladkowanie ludzi nie rodzi niczego dobrego, tylko hamuje rozwój emocjonalny, artystyczny, czy właśnie rozwój pasji u każdego z nas. Wyobrażają sobie państwo swoje życie bez sztuki? KR: No nie… Bardzo ciężko by było… JR: Ze sztuką byłem związany przez całe życie, bo po liceum zacząłem pracować w filmie, jako asystent kostiumologa a później kostiumograf. Parę lat później pracowałem w teatrze Jaracza, robiłem scenografię i w pewnym momencie, kiedy osiągnąłem już można powiedzieć wszystko w teatrze, to wyjechałem do Kazimierza, żeby kontynuować moją własną pracę twórczą.   ciąg dalszy w kwartalniku "mojaWieś" Przypominamy, że kwartalnik można kupić w Delikatesach Centrum, w Chacie Polskiej oraz w Empiku lub zamówić na stronie: https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p Napiszcie również do nas:  redakcja@mojawies.pl lub zadzwońcie:  +48 661 986 479 prześlemy Państwu kwartalnik na drugi dzień do domu!  Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Rolniczka ze Szkotowa pod Nidzicą!

Agnieszka Tołłoczko-Wróbel prowadzi gospodarstwo 1000 hektarowe o profilu roślinnym. Jego główny kierunek to uprawa wysokiej jakości ziemniaka i pewnie dlatego właścicielka nazywana jest królową ziemniaka - bo i miłość do ziemniaka i do innowacji jest w niej ogromna! Mimo ojcowskich obaw, Pan Bolesław Tołłoczko nie mógł sobie wybrać na swojego następcę lepszego gospodarza! Kobiety z rodu Tołłoczków i Hoflingerów mają ogromną siłę i moc! Facebook i ziemniaki, najpiękniejsze okazy i delicje wśród warzyw! Można zobaczyć i uwierzyć! Naprawdę! Od kilku lat uprawiam ziemniaki i to właściwie w bardzo dużym stopniu pochłonęło moje życie. Facebook, Instagram, YouTube, ostatnio nawet Tik Tok. Bawię się tym, co robię. To co robię lubię zatrzymać w kadrze, filmie, aby do tego wracać. Moje życie składa się z wydarzeń dobrych, czasem trudnych - ale ja wolę mówić o tych dobrych rzeczach i dzielić się właśnie tym dobrem. Jeśli coś złego się dzieje w gospodarstwie, to staram się to naprawiać i szybko kończyć temat, bo to, co złe niech odejdzie na zawsze. Rolniczka na gospodarstwie Rozpoczęłam pracę na gospodarstwie, gdy miałam 19 lat - był to rok dziewięćdziesiąty siódmy. Czas wielkiej powodzi w Polsce. Zagrożone były uprawy na polu, a Tata widząc tę sytuację, zdecydował o zakupie kombajnu.  Kredyt z niskim oprocentowaniem był dostępny tylko dla młodego rolnika. No i kupiłam żółtego new Holanda. To był strzał w dziesiątkę, zostałam młodym rolnikiem. Prowadziłam 2 gospodarstwa, jedno z Tatą i jedno z partnerem.  Niestety mój partner zmarł, a gospodarstwo utraciło również mnie. Okazało się, że będąc w nieformalnym związku nie mam praw do gospodarstwa. W dniu pogrzebu mojego partnera, mój 80-letni Tato złamał nogę i drugie gospodarstwo również zostało bez kapitana. To był trudny czas - nie mogę powiedzieć, że się wtedy nie bałam. Zostałam zupełnie sama z wielkim ojcowskim gospodarstwem, ogromnymi kredytami i słabą glebą. Musiałam podjąć wyzwanie i trudne decyzje. Jedną z nich było wymiana starego sprzętu na nowy i zmiana profilu uprawy ziemi. Mój Tato był bardzo sceptyczny i ciężko przeżył zmiany. Nie wierzył wówczas, że kobieta może poradzić sobie z prowadzeniem gospodarstwa - nawet ta wywodząca się z tak silnego rodu, jakim był ród Tołłoczków i Hoflingerów. Ojciec łapał się za głowę, a ja czyniłam kolejne innowacyjne kroki w gospodarstwie. Jedyne wsparcie, jakie miałam to była moja wspólnota. Czułam niesamowitą siłę, która mówiła mi, że muszę sobie poradzić i że sobie poradzę. Czy kobieta może osiągnąć sukces? Może, ale największy sukces osiągnie wtedy, kiedy czuje się silna, kiedy czuje się akceptowana, kiedy czuje się kochana! Można wtedy naprawdę przenosić góry! Podobno miłość przychodzi z ziemniakami… Mamy wspólną pasję, bo ja uprawiam ziemniaki, a Jerzy przyjechał z drugiego końca Polski, szukając kontrahentów wśród producentów. Dziś śmiejemy się, że połączyła nas miłość do ziemniaka. On wdowiec, ja wdowa. W tamtym czasie zaniedbana, w gumiakach, z dala od fryzjera i kosmetyczki! Nie prezentowałam się wyjściowo, ale on mnie taką wtedy pokochał. A ja dopiero przy nim zaczęłam na nowo rozkwitać – znów stałam się kobieca, zaczęłam o siebie dbać. Na poście Daniela schudłam 20 kg, a wygląd zmienił się diametralnie! Jeszcze parę lat temu nie wyobrażałam sobie, że będę mogła przystąpić w późnym wieku, po czterdziestce, w białej sukni do sakramentu małżeństwa. Wyglądać pięknie i młodo? Marzenia się spełniają i właśnie też taki był ten dzień. Czułam jak Duch Święty prowadzi nas do ołtarza, w ręce Pana Jezusa. Nigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym, a wiek nie jest żadnym ogranicznikiem. Absolutnie żadnym! c.d. w kwartalniku "mojaWieś" Przypominamy, że kwartalnik można kupić w Delikatesach Centrum, w Chacie Polskiej oraz w Empiku lub zamówić na stronie: https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p Napiszcie również do nas:  redakcja@mojawies.pl lub zadzwońcie:  +48 661 986 479 prześlemy Panstwu kwartalnik na drugi dzień do domu!    Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Tak gotowaliśmy z Kuroniem

Ogólnopolski konkursu Kulinarnej Biblii Polskich Potraw Tradycyjnych to było wyzwanie, którego chciało podjąć się kilkaset kół gospodyń wiejskich z całego kraju. W finale naszego konkursu przywitaliśmy szczęśliwą 12 KGW. Panie gotowały potrawy swoich mam i babć pod okiem Jakuba Kuronia. Podczas uroczystej gali finałowej w ASHANTI Atelier-pierwszej Międzynarodowej Szkole Sztuki Kulinarnej w Łodzi założonej przez panią Małgorzatę Michalską, nastąpiła prezentacja potraw, wzorowana na telewizyjnych show kulinarnych. Kilku osobowe zespoły KGW miały dwie godziny na przygotowanie potrawy a wszystko pod czujnym okiem zacnego jury, na czele z państwem Jakubem i Bogumiłą Kuroń oraz panią Grażyną Gają-Kuroń, uczestniczką polskiego show kulinarnego Masterchef. To było wielkie wydarzenie, ogromne emocje i nieopisana przygoda, którą wspominają zarówno panie z kół gospodyń wiejskich jak również my – organizatorzy. To była nie tylko zabawa ale powrót do kulinarnych korzeni Waszych regionów. Przepisy, które dzięki Wam poznaliśmy goszczą w Waszych domach od lat, a smak potraw cieszy już kolejne pokolenia. Na wspomnieniach jednak nie chcemy zakończyć tej przygody. Czy jesteście drogie panie gotowe na więcej? Planujemy dla Was drugą rundę i kolejne wyzwanie, tylko czy się go podejmiecie? Piszcie, dzielcie się swoimi uwagami. Jesteśmy gotowi na Wasze podpowiedzi i pomysły. W jakim kierunku pójść w konkursowych potyczkach ? Czekamy na komentarze pod artykułem i maila na redakcja@mojawies.pl Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Czas na podsumowania

  Minione tygodnie w miejscowości Pisarzowice obfitowały w koncerty, występy i wspaniałe uroczystości, również te świateczne. Nie mogło na nich zabraknąć zespołu „Pisarzowianki”. Jego członkowie zaśpiewali nawet na uroczystej kolacji z sołtysem i członkami Rady Sołeckiej. W takie występy obfituje zwłaszcza okres bożonarodzeniowy. Tradycja śpiewania kolęd wywodzi się ze starożytnego Rzymu. Mieszkańcy tego miasta śpiewali wesołe utwory i odwiedzali się, aby przekazać sobie wzajemnie podarki z okazji rozpoczęcia nowego roku kalendarzowego, wyznaczonego przez dekret Juliusza Cezara. Od Rzymian zwyczaj ten przejęli chrześcijanie i wychwalili przyjście na świat Jezusa, co było też symbolem rozpoczęcia nowego życia. W chrześcijaństwie przyjmuje się, że pierwszą kolędę stworzył św.Franciszek z Asyżu i śpiewano ją przy szopce. Warto wspomnieć, że trwający okres Bożego Narodzenia (25 grudnia) kończy się w pierwszą niedzielę po 6 stycznia, czyli po uroczystości Objawienia Pańskiego, jednakże w polskiej tradycji katolickiej jeszcze przez pewien czas zachowany jest wystrój świąteczny, bożonarodzeniowy wystrój kościołów, domów oraz śpiewa się kolędy i pastorałki. Okres ten kończy się w Święto Ofiarowania Pańskiego czyli w święto Matki Boskiej Gromnicznej 2 lutego. W dzisiejszym okresie nadal śpiew kolęd i pastorałek uważany jest za najcudowniejszy czas, gdyż wspólnie spędza się chwile w gronie rodzinnym i z najbliższymi. Do wielu domów na Święta zjeżdżają najbliżsi mieszkający w różnych regionach Polski i w różnych regionach nie tylko Europy. W kościołach, salach widowiskowych Domów Kultury w naszych domach słychać śmiech, gwar i rozlega się śpiew kolęd i pastorałek. Dla członków zespołu „Pisarzowianki” okres ten obfituje od szeregu lat w koncerty nie tylko w naszej miejscowości. W tym AD 2023 członkowie mogli wspólnie z chórami śpiewać kolędy i pastorałki podczas XXII Festiwal Kolęd i Pastorałek „Spotkania z Kolędą” 2023 im. Piotra Jakóbca w Bystrej i Ligocie. Organizatorem był : Polski Związek Chórów i Orkiestr oddział Bielsko-Biała, pod Honorowym Patronatem Starosty Bielskiego Andrzeja Płonki w Bielsku-Białej, Gminny Ośrodek Kultury w Jasienicy, Miejski Dom Kultury w Czechowicach Dziedzicach oraz Parafia pw. Opatrzności Bożej w Ligocie, Gminny Ośrodek Kultury „Promyk” w Bystrej oraz Parafia pw. Najdroższej Krwi Pana Jezusa Chrystusa w Bystrej. Następnie wystąpili w XIII Regionalnym Przeglądzie Kolęd i Pastorałek Kół Gospodyń Wiejskich, a zorganizowanym po raz XIII przez Rejonowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Bielsku-Białej w piękniej scenerii sali widowiskowej Domu Kultury - Gminnej Biblioteki Publicznej w Przeciszowie. Oczywiście w Naszej Małej Ojczyźnie w Sali widowiskowej Gminnego Centrum Działań Twórczych w Pisarzowicach członkowie zaśpiewali na Noworocznym Spotkaniu członków Akademii Złotego Wieku z członkami Teatrzyku dziecięcego ”Debiucik”, Teatru „Bezimienni” i zaproszonymi gościnnie członkami Zespołu Regionalnego „Dankowianie”. Rok rocznie (z pominięciem okresu obostrzeń pandemii) członkowie śpiewają na uroczystej kolacji na którą to zapraszani są przez sołtysa i członków Rady Sołeckiej. I tak też było w tym roku. Na tym spotkaniu byli obecni przedstawiciele organizacji działających w naszej miejscowości oraz osoby, które mają decydujący wpływ na to, co się w Pisarzowicach dzieje i jak się żyje naszym mieszkańcom. 2 lutego cichną ostatnie akordy kolęd i pastorałek, kończy się radosny okres Bożonarodzeniowy. Członkowie Zespołu Regionalnego „Pisarzowianki” cudowny okres śpiewu kolęd zakończyli podczas mszy świętej w kościele parafialnym pw. Św.Marcina w Święto Ofiarowania Pańskiego. Dziękuję wszystkim członkom zespołu regionalnego „Pisarzowianki” oraz akompaniatorowi Jakubie Żemła za wspaniałe styczniowe kolędowania. C.Puzoń Foto:K.Puzoń Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Zakochani są wśród Nas

14 lutego – ta data zobowiązuje i pomimo tego, że tradycja „Dnia zakochanych” przywędrowała do nas z zachodu jest doskonałą okazją do obdarowywania się drobnymi upominkami i dobrym słowem. Kto nie lubi być zauważany, doceniany, zaskakiwanym upominkiem, albo specjalnie na tą okazję przygotowaną kolacją. Każdy gest, czy miłe słowo wypowiedziane z miłością potrafi odmienić dzień i sprawić, że codzienna rutyna przestaje być uciążliwym obowiązkiem. Dlatego drodzy czytelnicy, życzymy Wam dużo MIŁOŚCI i radości. Niech „Dzień zakochanych” będzie u Was gościł nie tylko od święta. Kochajcie się, wspierajcie, bądźcie dla siebie życzliwi.   Z kart historii Na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, czczono św. Walentego jako patrona zakochanych a dzień 14 lutego stał się więc okazją do obdarowywania się drobnymi upominkami. Walentynki są obchodzone w południowej i zachodniej Europie od średniowiecza. Europa północna i wschodnia dołączyła do walentynkowego grona znacznie później. Pomimo katolickiego patrona tego święta, czasem wiązane jest ono ze zbieżnym terminowo zwyczajem pochodzącym z Cesarstwa Rzymskiego, polegającym głównie na poszukiwaniu wybranki serca, np. przez losowanie jej imienia ze specjalnej urny. Współczesny dzień zakochanych nie ma jednak bezpośredniego związku z jednym konkretnym świętem starożytnego Rzymu, choć jest kojarzony z takimi postaciami z mitologii jak Kupidyn, Eros, Pan czy Juno Februata. Możliwe, że zwyczaje związane z tym dniem nawiązują do starożytnego święta rzymskiego, zwanego Luperkaliami, obchodzonego 14–15 lutego ku czci Junony, rzymskiej bogini kobiet i małżeństwa, oraz Pana, boga przyrody. Z kolei Brytyjczycy uważają to święto za własne z uwagi na fakt, że rozsławił je na cały świat sir Walter Scott (1771-1832). Do Polski obchody walentynkowe trafiły wraz z kultem świętego Walentego z Bawarii i Tyrolu. Popularność uzyskały jednak dopiero w latach 90. XX wieku. (źródło Wikipedia)   Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Powiedz jak masz na imię, a ja powiem Ci kim jesteś?

Co o nas mówią imiona? Czy mają wpływ na to jak postrzegają nas inni, czy będziemy lubiani, atrakcyjni ? Czy imię oddaje nasz charakter, kształtuje osobowość? Od wieków towarzyszą nam takie spekulacje i przekonania, bo kto nie słyszał o wrażliwych i delikatnych Aniach, albo wojowniczych Joannach. Przyjrzyjmy się tematowi bliżej. Czy tego chcemy, czy nie z imionami związane są stereotypy budowane na zasłyszanych opiniach, na naszym doświadczeniu, relacjach w które się angażujemy. Przykładami można sypać jak z rękawa. Można przeżyć koszmarny związek z Małgorzatą i w późniejszych latach na dziwkę tego imienia mieć dreszcze, wrzucają wszystkie kobiety o tym imieniu do jednego worka z dopiskiem „omijać z daleka”. A może nasz szef o imieniu Adam zafundował nam taka dawkę stresu, że innych Adamów omijamy wielkim łukiem. Imię naszą wizytówką Dlatego wybór imienia dla dziecka to jeden z ważniejszych decyzji rodziców, którzy tygodniami myślą o tym temacie, wybierają, szukają, dopytują o opinie innych. Czasem biorą pod uwagę rankingi imion. Wielu decyduje nadać dziecku imię znajdujące się na szczycie zestawień, inni decydują się na mniej popularne propozycje tak, aby wybrane imię było bardziej oryginalne. Moda dotycząca imion zmienia się na przestrzeni lat. To zjawisko mocno sezonowe i nieprzewidywalne. Rozmaite rankingi imion to jedno z najbardziej przydatnych źródeł inspiracji dla przyszłych rodziców. Część z nich znajduje wymarzone imię dla swojej pociechy Chociaż moda dotycząca imion zmieniała się na przestrzeni lat, to jednak od pewnego czasu pierwsza dziesiątka trzyma się praktycznie bez zmian. Jakie są najpopularniejsze imiona w Polsce 2022? Osób, o jakim imieniu jest w naszym kraju najwięcej? Jakie są najpopularniejsze imiona w Polsce? Nadanie dziecku imienia to niełatwe, ale przy okazji także bardzo odpowiedzialne wyzwanie. Podczas wyboru rodzice kierują się zazwyczaj przede wszystkim gustem, czasami również tradycją rodzinną czy aktualnymi rankingami popularności. Przegląd najnowszych zestawień to bardzo praktyczny sposób na wyłonienie swojego faworyta, szczególnie w przypadku tych rodziców, którzy mają problem z podjęciem ostatecznej decyzji. Nieraz kończy się to wyborem imienia z pierwszej dziesiątki, ale – jeśli zależy nam na bardziej oryginalnej propozycji – zawsze można zerknąć na dalsze miejsca rankingu. Najpopularniejsze imiona w Polsce żeńskie: Zuzanna, Zofia, Hanna, Julia, Maja, Laura, Oliwia, Alicja, Lena, Pola W minionym roku najpopularniejsze polskie imiona męskie: Antoni, Jan, Aleksander, Franciszek, Jakub, Leon, Mikołaj, Szymon, Filip. Stanisław Znaczenie najpopularniejszych imion Zuzanna - to imię biblijne pochodzenia hebrajskiego, znane również w starożytnym Egipcie. W języku hebrajskim "śuśan" oznacza tyle co lilia. W języku arabskim natomiast jest to nazwa kwiatu lotosu. Zuzie to prostoduszne kobiety. Surowość otoczenia zmusza je do zaradności i oszczędnego korzystania z dobrodziejstw świata. Bardzo liczą się dla nich rozwiązania praktyczne, a nie hipotetyczne. Antoni – imię wywodzące się od starożytnego rzymskiego rodu Antonii. Najsłynniejszą postacią tego rodu był Marcus Antonius, czyli Marek Antoniusz. Imię to występuje w Polsce od XIII wieku. Posiadacze tego imienia to indywidualiści, pionierzy i zdobywcy. Doskonale wiedzą, czego chcą od świata i nie wahają się po to sięgać. Mają potrzebę silnego skupienia uwagi na sobie, co czasem może być odbierane jako wada. Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

To był ich dzień

Animatorzy i twórcy kultury, społecznicy z powiatu bielskiego spotkali się w pięknej scenerii na dziedzińcu Zamku Sułkowskich. Takie noworoczne spotkania to już tradycja w tym regionie. To było 24. Uroczystość jest formą podziękowania osobom wytypowanym z każdej gminy, by docenić ich działalność kulturalną, niejednokrotnie społeczną. Obecnym na dziedzińcu Zamku Sułkowskich Animatorom Kultury dziękowano i gratulowano otrzymanych wyróżnień. Piękna uroczystość rozpoczęła się od ministerialnego wyróżnienia. Dyplom honorowy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego został wręczony Marianowi Wojtusiakowi, choreografowi i instruktorowi tańca Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca „Rybarzowice” za ponad 50-cio letnią pracę z tańcem, śpiewem i folklorem. Na dziedzińcu Zamku Sułkowskich oprócz docenionych Animatorów Kultury nie zabrakło dostojnych gości: posła Przemysława Drabka, radnej wojewódzkiej Ewy Żak, byli wójtowie i burmistrzowie oraz przedstawiciele władz powiatowych: Jan Borowski-przewodniczący Rady Powiatu, Andrzej Kamiński-wicestarosta bielski, Barbara Adamska- członek zarządu, Dorota Nikiel-członek zarządu i radni powiatowi. Wśród uhonorowanych z Gminy Wilamowice byli panowie: Janusz Korczyk, który otrzymał wyróżnienie za całokształt pracy artystycznej oraz wieloletnią działalność na rzecz kultywowania tradycji i folkloru gminy Wilamowice wśród mieszkańców powiatu bielskiego. Pan Korczyk to wieloletni instruktor działający przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Wilamowicach, kierownik muzyczny Zespołu Regionalnego „Zasolanie” oraz akompaniator Zespołu Regionalnego Cepelia Fil Wilamowice. Muzyk, wirtuoz akordeonu. Współzałożyciel zespołów muzycznych Tyroli Band,  Holeviaters oraz Art  Music Trio. Drugim wyróżnionym był Maciej Derbin – który wyróżnienie otrzymał za współorganizację imprez kulturalnych oraz działalność charytatywną wspierającą dzieci i osoby niepełnosprawne z gminy Wilamowice. Założyciel i prezes fundacji Krzyż Dziecka. Organizator wydarzenia  kulturalnego „Biesiada Krzyż Dziecka”. Członek Rady Sołeckiej w Pisarzowicach i Klubu Sportowego Pionier, jak również członek grupy muzycznej Replay, w której gra na instrumentach klawiszowych. Chciałabym także dodać, że na ręce dyrektor Miejsko- Gminnego Ośrodka Kultury w Wilamowicach Urszuli Kucharskiej dla wszystkich organizatorów Dożynek Powiatowo-Diecezjalno-Gminnych AD 2022 zostało wręczone podziękowanie. Otrzymali również podziękowania także członkowie Kapituły wybierającej rok-rocznie laureata Nagrody im.Ks.Józefa Londzina, wśród zasiadających do grona Kapituły jest prezes zarządu RZRKiOR w Bielsku-Białej Danuta Kożusznik. Przed zebraną na dziedzińcu zamkowym publicznością wystąpił z koncertem kolęd zespół regionalny „Porąbczanie” z Porąbki oraz zespół „The ThreeX”, którego członkowie tworzą nowoczesne trio instrumentalne. Można także było podziwiać wystawę pn.”300-lecie nadania praw miejskich Białej i rzeczy zwykle tamtego czasu” oraz wystawę fotograficzną „Beskidy w kadrze zatrzymane”. Z tego miejsca gratulujemy serdecznie wszystkim wyróżnionym i życzymy dalszej wspaniałej działalności na rzecz rozwoju kultury. C.Puzoń Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

A jednak!

To tytuł opowiadania autorstwa Joanny Zając, mieszkanki niewielkiej miejscowości Gościmowice Drugie w gminie Moszczenica (woj. łódzkie). Pani Joanna każdego dnia udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych i z powodzeniem realizuje swoją wielka pasję. Jest autorką wspaniałych książek, ale przede wszystkim mamą trzech chłopców, sołtysem i dyrektorką banku. Zapraszamy do lektury!   A jednak! – Dlaczego nie chcesz nawet tego przemyśleć? – dopytywał wyraźnie zirytowany Rafał. – Nie mogę i już! – krzyknęła i pospiesznie wyszła przed dom. Usiadła na ogrodowym fotelu i zakryła twarz dłońmi, po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Chwilę później Nora lizała ją po rękach. Karolina wyprostowała się i spojrzała na suczkę. Ta stała przed swoją panią i radośnie merdała puchatym ogonem. Kobieta z czułością pogłaskała swojego pupila, po czym wróciła do domu, wzięła smycz i zabrała psa na spacer po lesie. Był koniec kwietnia. Promienie popołudniowego słońca nie dawały zbyt wiele ciepła. W powietrzu wyczuwało się już jednak zapach wiosny. Przyroda budziła się do życia. Trawa nabierała koloru soczystej zieleni, na drzewach pojawiły się liście, a ptaki wesoło ćwierkały. Karolina kochała Rafała. Znali się osiem lat, małżeństwem byli przeszło cztery, mieli dom, dobre posady, samochód, ale brakowało najważniejszego – dziecka. Obje przeszli wiele specjalistycznych badań, według lekarzy wszystko było w porządku i z medycznego punktu widzenia nic nie stało na przeszkodzie, aby wkrótce zostali rodzicami. Kobieta co miesiąc robiła test ciążowy. Kilka pierwszych otwierała drżącymi dłońmi i z zarumienionymi policzkami wyczekiwała dwóch kresek w prostokątnym okienku. Zawsze pojawiała się jedna, wyraźna czerwona linia. Zawiedziona Karolina przepłakiwała później kilka godzin. Teraz wykonywała te testy z przyzwyczajenia, bez emocji, bez wiary. Z każdą kolejną negatywną próbą odchodziła bezpowrotnie jakaś cząstka jej radości i optymizmu, zaś rosła złość, pretensje do świata i Boga, frustracja i poczucie niesprawiedliwości. Kolejne dziewczyny z jej otoczenia zachodziły w ciąże bez żadnego problemu. Karolina z zazdrością słuchała opowieści koleżanek o porannych mdłościach, ruchach płodu i porodach. Wciąż zadawała sobie pytanie dlaczego nie jest jej dane tego doświadczyć? Z Rafałem dużo rozmawiali na ten temat. Wspierali się w trudnych momentach. Ale od jakiegoś czasu mężczyzna zaczął coraz częściej poruszać kwestię adopcji, o czym Karolina nie chciała słyszeć. Albo urodzi własne dziecko, albo nie będzie matką! Nie miała absolutnie nic przeciwko adopcji, ale jeśli dotyczyło to kogoś innego. Ona zaś znała siebie i wiedziała, że nie mogłaby pokochać „obcego” dziecka. Dla niej było niepojęte, że sąd orzeka, iż ktoś staje się rodzicem. I co? Od tej pory dany rodzic ma kochać konkretne dziecko? A jeśli się nie uda, jeśli nigdy nie pokocha? Nie. Ta forma rodzicielstwa z pewnością nie była dla niej. W tej kwestii miała absolutną pewność. I właśnie z tego powodu, między małżonkami coraz częściej dochodziło do kłótni. Rafał chciał zostać ojcem. Uważał, że adopcja to najlepsze rozwiązanie. Przekonywał ją, tłumaczył, że jest wiele dzieci, które czekają na kochających i troskliwych rodziców. Ale ona była nieugięta. Zaczęła nawet myśleć, że jest jakimś potworem bez uczuć, że jest z nią coś nie tak. Wmawiała sobie, że za karę nie może zajść w ciążę. Pragnęła mieć dziecko, ale biologiczne. Bała się, że mąż straci w końcu cierpliwość, odwróci się od niej, odejdzie. Ale nie mogła podjąć tak ważnej decyzji z przymusu, z obawy, że rozpadnie się jej małżeństwo i zostanie sama. Kolejne tygodnie mijały. Rafał odpuścił, przestał naciskać. Kochał żonę i nie chciał jej zmuszać do niczego. Widział, jak bardzo negatywnie jest nastawiona do adopcji, choć nie rozumiał dlaczego. On potrafiłby dać wiele miłości każdemu dziecku, był tego pewien. Jakiś czas temu dowiedział się, że jego bratowa, Magda jest w kolejnej ciąży. Poczuł lekkie ukłucie zazdrości, ale szybko się zreflektował i cieszył razem z młodszym bratem Pawłem. Nie podzielił się tą informacją z Karoliną. Nie chciał widzieć, jak jej oczy zachodzą łzami, a usta wykrzywiają się w wymuszonym uśmiechu. Niech dowie się od kogoś innego. Mama Rafała, Teresa, obchodziła imieniny w październiku i jak co roku, zaprosiła ich na obiad. Tradycyjne kupił wielki bukiet kwiatów i kartę podarunkową do sklepu jubilerskiego. – Wy dzieci nie macie, a jak zwykle przychodzicie ostatni – powitała ich solenizantka. Nie miała nic złego na myśli, ale tym zdaniem sprawiła Karolinie wielką przykrość. – Korki były – odpowiedział posępnie Rafał, z ukosa zerkając na żonę. Zasiedli do stołu. Żartowali, śmiali się. Pięcioletni Dominik i trzyletni Kamil, dwaj synowie Magdy i Pawła, biegali wokół zgromadzonych. – Chłopcy, siadajcie i dajcie nam w spokoju zjeść i porozmawiać – upominał ich dziadek, Jan. – Słuchajcie się starszych – zawtórował ojciec. – Musicie być grzeczni jako starsi bracia – ciągnęła babcia. – Starsi bracia? – zapytała Karolina. – Tak, jestem w ciąży – odparła Magda. – Na początku maja przywitamy na świecie kolejne dziecko. Mam nadzieję, że tym razem będzie to dziewczynka – ciągnęła wesoło. – Trzech mężczyzn w domu wystarczy. – Gratulujemy – powiedział Rafał, wpatrując się w żonę. – Tak – przytaknęła Karolina i spróbowała się uśmiechnąć. Do końca odwiedzin siedziała smutna, mało się odzywała i z trudem powstrzymywała łzy. Piątego maja na świat przyszła Maja. Karolina kupiła śliczną różową sukieneczkę i jeszcze tego samego dnia, gdy Magda i mała wyszły ze szpitala, udała się w odwiedziny. – Miło, że przyszłaś – przywitała ją świeżo upieczona mama. – Ona jest taka maleńka – powiedziała Karolina z czułością w głosie. – Mogę ją wziąć na ręce? - Oczywiście. Kobieta delikatnie wsunęła dłonie pod becik, w którym leżała dziewczynka i uniosła ją góry. Przytuliła do piersi i wpatrywała się w maleńkie zaciśnięte piąstki. – Ja tak bardzo chciałabym mieć swoje dziecko – wyznała łamiącym się głosem. – Wiem – odrzekła Magda. – Jestem pewna, że niedługo to ja będę w roli odwiedzającej – zapewniła ją, głęboko w to wierzyła. – Dziękuję. Karolina wpatrywała się w twarzyczkę śpiącego dziecka, a jej serce napełniała miłość. Pokochała tę maleńką istotkę od pierwszego wejrzenia, a przecież nie była z nią spokrewniona. W tym momencie zdała sobie sprawę, że była głupia. – Przepraszam cię, ale kompletnie zapomniałam o bardzo ważnej sprawie. Muszę już iść. Przyjdę za kilka dni – zapewniła, delikatnie odłożyła dziecko do kołyski i wyszła. Drogę do domu pokonała w ekspresowym tempie. Popełniła z milion wykroczeń drogowych. A w głowie miała tylko jedną myśl: Musi natychmiast porozmawiać z Rafałem. Musi go przeprosić i powiedzieć mu jak była egoistyczna i głupia. – Rafał! – zawołała od progu. – Stało się coś? – spytał zaniepokojony. – Tak, stało się! – wykrzyczała. – Jestem głupia. Przepraszam cię. – O co chodzi? – dociekał wyraźnie zdziwiony. – Zgadzam się na adopcję. – Naprawdę? – Chwycił żonę w ramiona i pocałował. – Tak. – Odwzajemniła pocałunek. – Jutro dowiem się od czego zacząć – zaproponował. – Po co czekać do jutra? Na pewno w internecie jest dużo informacji na ten temat – odparła i chwyciła go za rękę. Procedura zakwalifikowania ich jako rodziców adopcyjnych trwała długo. Rozumieli to jednak i z największą starannością dopełniali wszelkich formalności. Kosztowało ich to wiele stresu, obaw i niepewności, ale warto było – dla Krzysia. Był to niespełna roczny chłopiec, do którego rodzice biologiczni zrzekli się praw rodzicielskich. Karolina i Rafał tryskali szczęściem i z niecierpliwością wyczekiwali dnia, w którym będą mogli go zabrać do domu. Oboje zwariowali na punkcie tego małego śmieszka, pokochali go całym sercem. Krzyś rósł jak na drożdżach i dostarczał rodzicom wiele radości. Był wesołym, energicznym dzieckiem. Tydzień po swoich trzecich urodzinach, został starszym bratem – siostrzyczki Zosi. Karolina doczekała się swojego biologicznego dziecka. Była szczęśliwą matką dwóch iskierek. Rodzicem jest ten, kto kocha i wychowuje. Ten, kto wstaje w nocy, gdy dziecko gorączkuje lub płacze. Ten, kto martwi się i troszczy o nie w każdej godzinie dnia. Ten, kto wywołuje uśmiech na twarzy szkraba swoim powrotem z pracy. Ten, na którego szyi splatają się rączki dziecka. Ten, kto słyszy: Mamo, kocham Cię! Nigdy nie żałowali swojej decyzji. Bo czy można żałować, że otrzymuje się od kogoś tyle bezwarunkowej miłości?     Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

"mojaWieś" w Empiku oraz w Delikatesach Centrum i w sklepach Chata Polska!

Kochani! Kwartalnik "mojaWieś" czeka na Państwa w Empiku, w Delikatesach Centrum oraz w sklepach Chata Polska! Możecie też zamówić go u nas, dzwoniąc +48 661 986 479 lub pisać: redakcja@mojawies.pl Zapraszamy! A co w kwartalniku? Nowy rok, nowe zamierzenia, a może nowe marzenia? Czym się kierować? Tylko… miłością i pozytywnym patrzeniem na świat! Szczegóły, Drodzy Państwo, w tym numerze kwartalnika „mojaWieś”.  Mając 7 lat, jako Bożenka, zachwyciła Polskę, potem zwojowała tanecznie świat, następnie „Taniec z gwiazdami”, a teraz aktorsko „Ślub doskonały”! Młoda, piękna kobieta, wspaniała żona, cudowna mama, znakomita tancerka i aktorka, która spełnia swoje marzenia. O dobrych i złych momentach w życiu opowiada Czytelnikom „mojejWsi” Agnieszka Kaczorowska-Pela. Ostatni rok był dla izb rolniczych rokiem wytężonej pracy związanej z negocjowaniem nowej Wspólnej Polityki Rolnej. Krajowa Rada Izb Rolniczych, wraz z prezesem Wiktorem Szmulewiczem, jak zawsze intensywnie działają na rzecz polskiego rolnictwa. Zapraszam również do przeczytania wywiadu z Bronisławem Węglewskim, prezesem Izby Rolniczej Województwa Łódzkiego, wójtem gminy Buczek, dla którego bycie gospodarzem to sposób na życie. Czas na kolor, radość, miłość i pasję… Wielowymiarowy postkubizm chromatyczny oraz przepiękne ujęcia codziennych i intymnych relacji w obrazach Janusza Reszki. Szanowni Państwo, musicie je zobaczyć i przeczytać o miłości! I kolejna cudowna kobieta! Dojrzała, z ogromną fantazją, pełna wiary i nadziei!  Szczególnie polecam ziemniaczane przepisy i parę życiowych doświadczeń bohaterki. Proszę Państwa… królowa ziemniaków - Agnieszka Tołłoczko-Wróbel! Z nowym rokiem, z nową nadzieją, z nowymi planami, wpatrzeni w drugiego człowieka, spoglądamy w przyszłość… kilka ważnych słów ks. Jarosława Leśniaka, Duszpasterza Rolników Archidiecezji Łódzkiej. A Państwu, na ten nowy, szczególny, 2023 rok, życzę, by był dobry!  Po prostu! Wiele miłości i pozytywnego patrzenia! Koniecznie! Sylwia Skulimowska redaktor naczelny  Czytaj dalej

0 0

Od redakcji

Najnowszy numer kwartalnika już w drodze!!

Drodzy Czytelnicy otwieramy Nowy Rok mocnym, kwartalnikowym akcentem z mnóstwem niespodzianek, ciekawych artykułów, porad i felietonów. A na deser mamy dla Was naszą gwiazdę – Agnieszkę Kaczorowską – Pele, która uśmiecha się do nas z okładki. Pani Agnieszka na łamach kwartalnika opowiada o swojej przygodzie z tańcem i aktorstwem. Odsłania też kulisy swojego rodzinnego życia i dzieli się z nami wieloma przemyśleniami. Ogrom fantastycznych tematów, które dla Was przygotowaliśmy może przyprawić o zawrót głowy. Tylko w tym numerze i tylko na sezon zimowy mamy garść porad dla fanów morsowania. Jak zażywać kąpieli o tej porze roku i jakie korzyści płyną z takiej aktywności? Zapraszamy do lektury. Opowiadamy też o samotności, która dotyka wielu z nas niezależnie od tego, czy mieszkamy na wsi, czy w wielkim mieście Natłok obowiązków przyczynia się do pogorszenia relacji. Czy możemy jakoś temu zaradzić? Początek nowego roku to też dla większości z nas symboliczny początek nowego rozdziału w życiu. Nowy rok przynosi nowe szanse, nowe możliżwości. Razem z nami zrób listę swoich noworocznych postanowień. Kobiety na traktory, czyli słaba płeć w twardym, męskim świecie – to kolejny wspaniały artykuł, który polecamy. Czytając przekonacie się czy błoto, głębokie koleiny, wąskie i strome podjazdy to teren zarezerwowany tylko dla silnych samców alfa? Rolniczka ze Szkotowa pod Nidzicą to tekst o Agnieszce Tołłoczko-Wróbel, która prowadzi gospodarstwo 1000 hektarowe o profilu roślinnym. Mimo ojcowskich obaw, Pan Bolesław Tołłoczko nie mógł sobie wybrać na swojego następcę lepszego gospodarza. Kobiety z rodu Tołłoczków i Hoflingerów mają ogromną siłę i moc! W kwartalniku odpowiadamy również na pytanie czym jest miłość i polecamy w tym temacie felieton „Serce na dłoni”. Czy istnieje taka definicji? Ile ludzi tyle teorii. Zachęcamy do lektury. O miłości, tolerancji i pasji rozmawiamy z Januszem Reszką – artystą malarzem, który po 30 latach życia we Francji, powrócił do rodzimej Łodzi oraz Katarzyną Nowak-Reszką – aktorką, kompozytorką, projektantką strojów i muzą swojego męża. To inspirująca rozmowa z parą artystów, którzy przypominają o tym, co jest w życiu ważne… Mamy dla Was również garść porad. Jak rozgrzać się zimą? Tylko w kwartalniku kilka sprawdzonych rozwiązań. Pomyśleliśmy też o urodzie… a dokładnie podpowiadamy jak mieć łabędzią szyję, piękną, gładką i wysmukła. Szyja jest jedną z najszybciej starzejących się części ciała i zaniedbana zdradzi bez krzty litości nasz wiek. Z tego też powodu szyję i także dłonie, nazywa się często metryką kobiety.   Czytaj dalej

1 1

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij