Od Redakcji wszystkie artykuły z kategorii >

Kochamy wszystkie Mamy

26 maja to wyjątkowy dzień – Święto naszych Mam! To czas radości, wspomnień, okazywania sobie miłości i wdzięczności. Mama w życiu każdego z nas zajmuje szczególne miejsce. Pamiętajmy, żeby dzisiaj naszym Mamom o tym powiedzieć, obdarować je uśmiechem, wręczyć kwiaty, upominek. Z okazji Dnia Matki życzymy wszystkim mamom miłości i radości z każdego dnia. Wytrwałości i cierpliwości w codziennych obowiązkach i wielu wielu chwil wypełnionych rodzinnym ciepłem, uśmiechem i życzliwością. W Polsce po raz pierwszy obchodzono Dzień Matki w 1923 roku w Krakowie. W Anglii w XVII-XIX wieku na czwartą niedzielę Wielkiego Postu przypadała Niedziela u Matki (Mothering Sunday). Był to dzień wolny od pracy, w którym dorosłe, pracujące dzieci wracały do domów rodziców i przynosiły podarki dla matek. W USA 1858 nauczycielka Anna Reeves Jarvis ogłosiła Dni Matczynej Pracy (Mothers' Work Days), od roku 1872 Julia Ward Howe promowała Dzień Matek dla Pokoju (Mother's Day for Peace). W roku 1905 Anna Jarvis (córka Anny Reeves Jarvis) wywalczyła ustanowienie Dnia Matki (Mother's Day). W 1914 roku Kongres USA ustanowił ten dzień świętem narodowym. Wypada on zawsze w drugą niedzielę maja.

Zero tolerancji dla braku tolerancji!

Tolerancja oznacza szacunek i wyrozumiałość dla odmienności. Jest poszanowaniem cudzych uczuć, poglądów, wierzeń, obyczajów i postępowania. Mówiąc o tolerancji, a właściwie o jej braku, trzeba wspomnieć o dyskryminacji, na którą od paru lat jest coraz większe przyzwolenie. Na wyzwiska, patologiczne bezrobocie, przemoc i nienawiść. Biedny czy bogaty w człowieczeństwo? Dyskryminacja społeczna – ze względu na rangę urodzenia, umiejętności, wiedzę czy majątek. Ludzie z małych miast, a zwłaszcza ze wsi są wyzywani od „słoików” czy wieśniaków i poniżani przez wielkomiejskie społeczeństwo. Niestety przyjęło się, że to idioci i beztalencia, nieumiejący zachować się „wśród ludzi”. Inteligencja, powab i dobry gust zarezerwowany jest dla miastowych. Wiedzę i umiejętności można zdobyć, ale inteligentnym trzeba się urodzić. Bez względu na to, jaki masz status społeczny, jesteś biedny czy bogaty, ze wsi czy z miasta, jeśli nie szanujesz drugiego człowieka i brak w tobie CZŁOWIECZEŃSTWA to wiedz, że jesteś nikim w cywilizowanym świecie. Tak, to trzeba jasno napisać! To, że ktoś jest biedny nie znaczy, że pije, bije i jest bezrobotny. Patologia dotyczy każdej warstwy społecznej, bez względu na status pochodzenia. O bogactwie świadczy osobowość i to jak traktujemy drugą osobę, a nie grubość portfela. Tak jak inteligencji nie ocenia się na podstawie tytułów naukowych czy ukończonych szkół, ale na podstawie szacunku do drugiego człowieka. Warto wspomnieć o nowym trendzie, jaki się pojawił, czyli „patologia 500+”. Rozdawnictwo, od 7 lat, jest na porządku dziennym. Program 500+, który ma pomagać doprowadził do rozszerzenia bezrobocia i do rozleniwienia niektórych grup społecznych, które stały się jeszcze bardziej roszczeniowe. To nowe zjawisko, jakie się pojawiło, dotyczy dyskryminacji osób, które pracują i często nie dostają żadnych profitów od państwa. Grupą, która właśnie ich dyskryminuje to rodziny wielodzietne, które żyją z 500+, zasiłków i zapomóg, gdzie żadne z rodziców nie kwapi się do pracy i często są dumni z tego, że umieją się ustawić w życiu, a reszta obywateli niech na nich pracuje. Być kobietą, być kobietą? Na naszym rodzimym podwórku spotkać się można z nietolerancją ze względu na płeć, wiek, jak również niepełnosprawność. Męski szowinizm, czyli dyskryminacja kobiet - traktowanie płci pięknej jako gorszej. Wmawianie, że kobiety są mniej inteligentne i nie nadają się do pełnienia funkcji społecznych czy obsadzania na odpowiedzialnych stanowiskach. Występuje u nas „tradycyjny model polskiej rodziny”, czyli w mniemaniu wielu mężczyzn kobieta jako żona, powinna być tylko ozdobą przy mężu. Najlepiej wierną matką i służącą siedzącą w domu, bez żadnych aspiracji życiowych, spełniająca każde zachcianki męża. Niełatwe życie mają osoby zmagające się z niepełnosprawnością, które nie mogą w pełni uczestniczyć w życiu społecznym, a traktowane są niejednokrotnie, jako gorszy sort, nienadający się do pracy i normalnego funkcjonowania. Mimo, że niepełnosprawność to nie ich wybór. Niepełnosprawność może przecież być wrodzona lub nabyta w wyniku choroby, czy wypadku. Czarny jak murzyn… Dyskryminacja rasowa, czyli wykluczenie na podstawie rasy, koloru skóry, narodowości lub pochodzenia etnicznego. Polska to trudny do życia kraj dla obcokrajowców, a zwłaszcza dla tych, których kolor skóry różni się od „rasowego Polaka”. Wyzwiska typu murzyn, czarnuch, skośnooki, brudas i wiele innych obraźliwych epitetów są niestety często używane w stosunku do obywateli o innym kolorze skóry. Choć to może być szokiem dla niektórych „patriotów”, to kolor skóry inny niż biały, nie jest zarezerwowany tylko dla cudzoziemców. Wiele z tych osób, które są wyzywane to rodowici obywatele Polski. My Polacy jesteśmy narodem o bardzo ciężkim charakterze: kreujemy się na praworządnych, religijnych patriotów, obywateli Europy, a jesteśmy mściwi, zazdrośni, pełni nienawiści. Z góry jest założone, że przez zawisłości historii mamy nienawidzić min. Niemców i Rosjan. Teraz w obliczu napaści Rosjan na Ukrainę, nienawiść do nich jeszcze bardziej się spotęgowała. No i kwestia Ukrainy, która nadal jest bardzo sporna. Z jednej strony nie można zapomnieć o Wołyniu, ale z drugiej potrzebna była i jest pomoc dla uchodźców. Polacy - heroiczny naród spisał się na medal, ale jak już kurz pomocy opadł, to Ukraińcy znów są źli, bo już się nasiedzieli i nakradli. Niech wracają do siebie i co najgorsze, zwłaszcza w oczach „patologii 500+”, jakim prawem oni mają dostawać zasiłki – lepiej dać jeszcze więcej tym, którzy dostają tylko 500 zł. Jeśli chodzi o grupy etniczne to najbardziej dotknięci są Romowie, potocznie zwani cyganami, którzy uważani są za bezrobotnych złodziei okradających staruszków. Ogólnie rzec ujmując, żeby Cię nienawidzić wystarczy to, że nie jesteś białym Polakiem. W każdym kraju na świcie są ludzie dobrzy i źli, i niedopuszczalne jest stygmatyzowanie na podstawie zachowania właśnie tych złych. Kochaj bliźniego swego… Mówiąc o nienawiści, trzeba wspomnieć o dyskryminacji na tle religijnym. Przyjęło się, że Polska jest krajem typowo katolickim, choćby ze względu na to, że mieliśmy naszego papieża – Św. Jana Pawła II. Wielu z nas, którzy deklaruje się jako zagorzali katolicy, a nie zna i nie przestrzega fundamentalnych zasad religii. Miłość, bezwarunkowa pomoc, szacunek, wiara, czyli wartości, które nie są stosowane w praktyce, a którymi wszyscy Polacy rządni nienawiści zasłaniają swoje czyny. Żadna religia, zwłaszcza wiara katolicka nie nakłania do szerzenia nienawiści i prześladowań, zwłaszcza na tle religijnym. Wyznawcy innych religii czy nawet ateiści, nie są pozytywnie postrzegani, mimo iż teoretycznie mamy wolność wyznania. Najbardziej znienawidzonymi religiami są: judaizm (nazywani Żydami), prawosławie (kojarzone z Rosją) czy islam, który kojarzy się tylko z terrorystami. Niestety, tak powtarzana miłość do bliźniego jest tylko pustym sloganem. Miłość? – Nie ogarniam! Skoro o miłości mowa, to jakże nie wspomnieć, że jest to cudowne uczucie, dające spełnienie i poczucie bezpieczeństwa. Uczucie, na które nie mamy wpływu i często dopada nas z zaskoczenia. To kogo kochasz i kto Cię pociąga, jest tak samo naturalne jak oddychanie. Szacunek i miłość do drugiego człowieka to cechy ogromnie wartościowe i szalenie istotne. Czy warto komuś zaglądać pod kołdrę? Analizować, kto jest kochanką, a kto kochankiem? Gdy serce mocniej zabije, nie liczy się płeć, wyznanie czy pochodzenie. Od miłości do nienawiści jedne krok, ale jakże nienawidzić za kochanie i bycie kochanym. Ocenianie orientacji seksualnych, różnic wieku, a na końcu plotki i wyzwiska. A może jednak miłość i szacunek ponad wszystko? Szacunek dla wszystkich, ale czy dla każdego…? Taki paradoks, że Konstytucja RP gwarantuje nam wolność słowa, wyznania, wyrażania siebie. Ale czy to wszystko nie zostało ograniczone przez zacofanie i zaściankowe poglądy przyjęte przez nas, Polaków? W Polsce są ludzie wspaniali i piękni osobowościowo. Ale niestety, są też ludzie, którzy nie mają i nie chcą mieć szacunku do innych, żywiący się nienawiścią. Każdy przejaw inności, odbiegający od wzoru „prawdziwego Polaka”, staje się ofiarą dyskryminacji. Czy Polska nadal chce być najbardziej nietolerancyjnym krajem w Europie? W obecnym świecie pełnym wojen, katastrof i nienawiści tylko miłość i wzajemny szacunek jest lekarstwem. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego? Daniel Mucha Czytaj dalej

Zabójcza piękność

Charakterystycznie wycięte, rozległe liście, imponujące rozmiary i błysk, który sprawia, że monstera dziurawa od lat, jak nie pokoleń, jest najczęściej pojawiającą się rośliną doniczkową w polskich domach. Piękno to jednak nie jedyna cecha tego kwiatu. Monstera ma też swoje mroczne sekrety. Widnieje bowiem na liście roślin trujących. Co sprawiło, że tam trafiła? To popularne plącze znane jest z jadalnych owoców, należy jednak zachować ostrożność w przypadku liści. W zielonych częściach rośliny znajdują się niebezpieczne związki, a dokładnie szczawian wapnia. To związek, który może powodować podrażnienie ciała oraz błon śluzowych. Zatem zrywanie liści monstery, nie wypominając już o ich gryzieniu to kiepski pomysł. Toksyczny szczawian wapnia występuje również w owocnikach monstery, ale tylko młodych. Zatem jeśli roślina obrodziła owocami, możemy je spożywać tylko wtedy, gdy są mocno dojrzałe. Młode owocniki zawierają sok o dużym stężeniu tej szkodliwej substancji. Jeśli dostanie się ona do ust, może wywołać zapalenie błon śluzowych jamy ustnej i gardła, czemu może towarzyszyć groźny obrzęk. O monsterę trzeba dbać A sekretem powodzenia tych starań jest regularność, bo nasza piękność jest niezwykle łatwa w uprawie. Jak o nią dbać, aby z roku na rok cieszyła nas i osiągała coraz większy rozmiar ? Monstera dziurawa (deliciosa) ma tropikalne pochodzenie. Występującą naturalnie między innymi w lasach deszczowych w południowym Meksyku oraz w Panamie. Powierzchnia jej liści może osiągnąć rozmiar nawet 60 cm. Wzrost monstery następuje powoli. 3 nowe liście w roku to maksimum jej możliwości. Jednak odpowiednia pielęgnacja zapewnia jej długowieczność. Monstera dorasta to 3 metrów wysokości i jest pnączem. W środowisku naturalnym wspina się po powierzchni drzew. W domowych warunkach należy zapewnić jej zatem właściwą podporę. Monstera lubi temperatury, które zazwyczaj panują we wnętrzach, doskonale rośnie przy 18-23 stopniach Celsjusza. Ważne jednak, aby zadbać o stały dostęp do wilgotności. Jej liście potrzebują nawodnienia zewnętrznego. Monstera nie lubi także palącego słońca. Z tego powodu, nie poleca się stawiać jej tuż przy oknie, a w pośrednim oświetleniu. Jak podlewać monsterę dziurawą? Lekko wilgotna gleba to najlepsze środowisko dla tej rośliny. Monstera nie potrzebuje dużej ilości wody w donicy. Takie warunki źle znosi. Nie przelewajmy zatem tej piękności, bo może to skutkować żółknięciem liści, a nawet zniszczeniem rośliny. Optymalna częstotliwość podlewania to raz w tygodniu. Nawadniajmy ją jedynie, gdy warstwa wierzchnia gleby jest już sucha. Bardzo pomocne w zapewnieniu roślinie właściwego stopnia wilgotności, jest ustawienie donicy na podstawie wypełnionej kamieniami oraz wodą. Właściwego nawodnienia potrzebują także liście, dlatego zaleca się obfite spryskiwanie rośliny wodą destylowaną dwa razy w tygodniu. Podstawa w pielęgnacji monstery jest też odpowiednia higiena. Duże liście to idealne miejsce na gromadzenie się kurzu. Należy zatem bardzo delikatnie przecierać ją nawilżoną ściereczką. Regularne nawożenie i przesadzanie to dobry pomysł I doskonały sposób na uzupełni potrzebnych składników odżywczych. W przypadku monstery dobrze sprawdzają się szczególnie preparaty organiczne z wolno uwalniającymi się składnikami odżywczymi. Pozwalają one bowiem na stopniowe dostarczanie ich roślinie. Monstera wymaga częstego przesadzania do większej donicy przez około 3-4 pierwsze lata swego życia. Mimo że jej wzrost jest dość powolny, to właśnie w te pierwsze kilkadziesiąt miesięcy, postępuje najprędzej. Zaleca się wtedy przesadzenie monstery dziurawej średnio raz w roku. Warto podkreślić, że roślina ta szczególnie dobrze rozwija się w glebie torfowej. W przypadku starszych roślin wystarczające jest przesadzanie ich co około 2 lata. Najlepszym czasem na przesadzenie monstery dziurawej jest wiosna. Czytaj dalej

,,Miłość, tolerancja i pasja’’

Janusz Reszka – artysta malarz, który po 30 latach życia we Francji, powrócił do rodzimej Łodzi oraz Katarzyna Nowak-Reszka – aktorka, kompozytorka, projektantka strojów i muza swojego męża, która po 30 latach wróciła do realizacji największych pasji. Inspirująca rozmowa z parą artystów, którzy przypominają o tym, co jest w życiu ważne…   Joanna Kruz: Cieszę się, że udało nam się spotkać w restauracji ,,Len i Bawełna’’ w Łodzi, ponieważ 2 października odbył się tutaj Pański wernisaż. Korzystając z okazji zapytam, czy są tu jakieś szczególne dla Państwa prace? Janusz Reszka: To był pierwszy obraz, który namalowałem na wystawę w Alliance Française. Od niego wszystko się zaczęło. To był 2018 rok, czyli 4 już lata temu. To była pierwsza wystawa w Polsce po Pana powrocie do kraju? JR: Pierwsza wystawa w Polsce po 30 latach pobytu we Francji. No właśnie, mieszkał Pan we Francji przez 30 lat. Czy Łódź jest pasjonująca w porównaniu z Paryżem? JR: Bardzo! Bo Łódź, z którą jestem związany z powodu mojego urodzenia, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Po latach jest zupełnie inna - piękną kobietą się stała, ze szarej i smutnej babci. Do Polski przyjeżdżałem na chwilę, często odwiedzałem rodziców. Niestety po śmierci mamy przyjechałem zająć się mieszkaniem i wtedy właśnie powstała pierwsza moja wystawa. Właśnie wtedy poznałem Kasię… Czy wg Pani Łódź też rozwinęła się w piękną kobietę? Jest Pani łodzianką, więc perspektywa może być trochę inna. Katarzyna Nowak-Reszka: Rzeczywiście nasza Łódź się rozwija od wielu lat w bardzo pozytywnym kierunku. Ja obserwuję również powrót Łodzi filmowej. Od 2014, kiedy zaczęłam się tą branżą zajmować aż do dzisiaj - to wszystko bardzo cieszy, bo dużo koprodukcji wróciło na nasze ulice. Z urodzenia jestem łodzianką, chociaż mieszkam od 20 lat pod Łodzią. Dzięki obrazom Pana, Łódź nabrała kolorów. KR: Ale to chyba we wszystkich miastach w Polsce następują takie pozytywne procesy. JR: Po powrocie, zauważyłem, że ludzie w Polsce się zmienili. Nie są tacy ponurzy, smutni, są weselsi. Łódź stała się bardzo kolorowa. I mnóstwo pozytywnych zmian. Wspomniała Pani, że od 2014 roku jest związana z branżą filmową. Chciałam poprosić, żeby przybliżyli Państwo swoje historie związane ze sztuką. Jak to się potoczyło, że są Państwo artystami? JR: Można powiedzieć, że jestem napiętnowany przez rodzinę, bo mój dziadek był architektem, rzeźbiarzem i też „podmalowywał”. Mój ojciec - rysownik i litograf - skończył szkołę litograficzną i poligraficzną u Władysława Strzemińskiego. Moja mama była akwarelistką, więc jakoś to wpłynęło na mnie. W przedszkolu, wziąłem udział w konkursie plastycznym i zająłem pierwsze miejsce, o czym poinformował łodzian Express Ilustrowany. Podczas wywiadu z dziennikarzem, musiałem się zadeklarować, co ja będę chciał w życiu robić. Oczywiście powiedziałem, że będę malarzem, no i słowo się rzekło… W trakcie liceum jeździłem na plenery do Kazimierza, gdzie poznałem starszych ode mnie kolegów malarzy i potem zamieszkałem tam na stałe, na 10 lat. Kazimierz miał na mnie ogromny wpływ, bo wychodziłem w plenery i miałem ciągle kontakt z materią malarską. A jak ta droga wyglądała u Pani? KR: Już jako sześciolatka chodziłam na lekcje baletu. W kierunku tańca, akrobatyki i baletu ciągnęło mnie od małego. Niestety miałam operację jako dziecko i musiałam zakończyć treningi. Wtedy rozpoczęła się moja przygoda z muzyką, z grą na fortepianie. Nigdy nie myślałam, że szkoła filmowa stanie się po 30 latach z powrotem moją szkołą, o której myślałam kończąc liceum. Projektuję też ubrania, ponieważ nic mi się nigdy w sklepach nie podoba. Na Janusza wernisaże zawsze coś szyję. Bardzo ważne jest, aby swoje pasje realizować. U mnie powróciły pasje z dzieciństwa, z którymi nie miałam kontaktu przez 26 lat. To bardzo ciekawe i być może inspirujące dla kogoś, kto porzucił nadzieję, że można wrócić do czegoś, co sprawiało nam radość w dzieciństwie... JR: Niestety jest tak, że wiele dzieciaków interesuje się śpiewem, muzyką, czy świetnie maluje. Ale szkoła, a czasem też i rodzice po prostu tłamszą ten talent. Wszystkie dzieci są zdolne, tylko potem, bez wsparcia, one już nie chcą się tym zajmować. W podstawówce miałem w 6 klasie trójki z rysunku, dlatego, że pani kazała mi przy linijce rysować. Pomyślałem wtedy, że przecież ja potrafię rysować proste kreski bez linijki… (śmiech) KR: Tak, w szkole często próbuje się zaszufladkować nas i uporządkować  każdego w jakimś kierunku. Wiadomo, że nauczyciel chce dobrze, ale jednak na indywidualizm trzeba pozwolić, bo każde dziecko jest inne i rozwijając swoje pasje, rozwija się najlepiej. Zaszufladkowanie ludzi nie rodzi niczego dobrego, tylko hamuje rozwój emocjonalny, artystyczny, czy właśnie rozwój pasji u każdego z nas. Wyobrażają sobie państwo swoje życie bez sztuki? KR: No nie… Bardzo ciężko by było… JR: Ze sztuką byłem związany przez całe życie, bo po liceum zacząłem pracować w filmie, jako asystent kostiumologa a później kostiumograf. Parę lat później pracowałem w teatrze Jaracza, robiłem scenografię i w pewnym momencie, kiedy osiągnąłem już można powiedzieć wszystko w teatrze, to wyjechałem do Kazimierza, żeby kontynuować moją własną pracę twórczą.   ciąg dalszy w kwartalniku "mojaWieś" Przypominamy, że kwartalnik można kupić w Delikatesach Centrum, w Chacie Polskiej oraz w Empiku lub zamówić na stronie: https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p Napiszcie również do nas:  redakcja@mojawies.pl lub zadzwońcie:  +48 661 986 479 prześlemy Państwu kwartalnik na drugi dzień do domu!  Czytaj dalej

Rolniczka ze Szkotowa pod Nidzicą!

Agnieszka Tołłoczko-Wróbel prowadzi gospodarstwo 1000 hektarowe o profilu roślinnym. Jego główny kierunek to uprawa wysokiej jakości ziemniaka i pewnie dlatego właścicielka nazywana jest królową ziemniaka - bo i miłość do ziemniaka i do innowacji jest w niej ogromna! Mimo ojcowskich obaw, Pan Bolesław Tołłoczko nie mógł sobie wybrać na swojego następcę lepszego gospodarza! Kobiety z rodu Tołłoczków i Hoflingerów mają ogromną siłę i moc! Facebook i ziemniaki, najpiękniejsze okazy i delicje wśród warzyw! Można zobaczyć i uwierzyć! Naprawdę! Od kilku lat uprawiam ziemniaki i to właściwie w bardzo dużym stopniu pochłonęło moje życie. Facebook, Instagram, YouTube, ostatnio nawet Tik Tok. Bawię się tym, co robię. To co robię lubię zatrzymać w kadrze, filmie, aby do tego wracać. Moje życie składa się z wydarzeń dobrych, czasem trudnych - ale ja wolę mówić o tych dobrych rzeczach i dzielić się właśnie tym dobrem. Jeśli coś złego się dzieje w gospodarstwie, to staram się to naprawiać i szybko kończyć temat, bo to, co złe niech odejdzie na zawsze. Rolniczka na gospodarstwie Rozpoczęłam pracę na gospodarstwie, gdy miałam 19 lat - był to rok dziewięćdziesiąty siódmy. Czas wielkiej powodzi w Polsce. Zagrożone były uprawy na polu, a Tata widząc tę sytuację, zdecydował o zakupie kombajnu.  Kredyt z niskim oprocentowaniem był dostępny tylko dla młodego rolnika. No i kupiłam żółtego new Holanda. To był strzał w dziesiątkę, zostałam młodym rolnikiem. Prowadziłam 2 gospodarstwa, jedno z Tatą i jedno z partnerem.  Niestety mój partner zmarł, a gospodarstwo utraciło również mnie. Okazało się, że będąc w nieformalnym związku nie mam praw do gospodarstwa. W dniu pogrzebu mojego partnera, mój 80-letni Tato złamał nogę i drugie gospodarstwo również zostało bez kapitana. To był trudny czas - nie mogę powiedzieć, że się wtedy nie bałam. Zostałam zupełnie sama z wielkim ojcowskim gospodarstwem, ogromnymi kredytami i słabą glebą. Musiałam podjąć wyzwanie i trudne decyzje. Jedną z nich było wymiana starego sprzętu na nowy i zmiana profilu uprawy ziemi. Mój Tato był bardzo sceptyczny i ciężko przeżył zmiany. Nie wierzył wówczas, że kobieta może poradzić sobie z prowadzeniem gospodarstwa - nawet ta wywodząca się z tak silnego rodu, jakim był ród Tołłoczków i Hoflingerów. Ojciec łapał się za głowę, a ja czyniłam kolejne innowacyjne kroki w gospodarstwie. Jedyne wsparcie, jakie miałam to była moja wspólnota. Czułam niesamowitą siłę, która mówiła mi, że muszę sobie poradzić i że sobie poradzę. Czy kobieta może osiągnąć sukces? Może, ale największy sukces osiągnie wtedy, kiedy czuje się silna, kiedy czuje się akceptowana, kiedy czuje się kochana! Można wtedy naprawdę przenosić góry! Podobno miłość przychodzi z ziemniakami… Mamy wspólną pasję, bo ja uprawiam ziemniaki, a Jerzy przyjechał z drugiego końca Polski, szukając kontrahentów wśród producentów. Dziś śmiejemy się, że połączyła nas miłość do ziemniaka. On wdowiec, ja wdowa. W tamtym czasie zaniedbana, w gumiakach, z dala od fryzjera i kosmetyczki! Nie prezentowałam się wyjściowo, ale on mnie taką wtedy pokochał. A ja dopiero przy nim zaczęłam na nowo rozkwitać – znów stałam się kobieca, zaczęłam o siebie dbać. Na poście Daniela schudłam 20 kg, a wygląd zmienił się diametralnie! Jeszcze parę lat temu nie wyobrażałam sobie, że będę mogła przystąpić w późnym wieku, po czterdziestce, w białej sukni do sakramentu małżeństwa. Wyglądać pięknie i młodo? Marzenia się spełniają i właśnie też taki był ten dzień. Czułam jak Duch Święty prowadzi nas do ołtarza, w ręce Pana Jezusa. Nigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym, a wiek nie jest żadnym ogranicznikiem. Absolutnie żadnym! c.d. w kwartalniku "mojaWieś" Przypominamy, że kwartalnik można kupić w Delikatesach Centrum, w Chacie Polskiej oraz w Empiku lub zamówić na stronie: https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p Napiszcie również do nas:  redakcja@mojawies.pl lub zadzwońcie:  +48 661 986 479 prześlemy Panstwu kwartalnik na drugi dzień do domu!    Czytaj dalej

Aktualności wszystkie artykuły z kategorii >

Życie, to są chwile…

Przez twe oczy, te oczy zielone, oszalałem... nie ma takiej imprezy, na której nie królowałby ten przebój. Śpiewają go dosłownie wszyscy! To od lat niekwestionowany hit dyskotek, domówek, dancingów, wesel i wszelkich imprez tanecznych. To po prostu przebój wszechczasów, a jego twórca Pan Zenon Martyniuk, zwany po prostu Zenkiem to nasz chłopak. Sam mówi o sobie – po prostu zwyczajny chłopak z Podlasia. Redakcja: Panie Zenonie, cieszymy się ogromnie, że zechciał Pan udzielić nam wywiadu i witamy Pana na łamach kwartalnika „mojaWieś moja Polska”! Mamy mnóstwo pytań, ale zaczniemy trochę nietypowo… zwyczajny chłopak z Podlasia, teraz gwiazda, lider zespołu Akcent, król Disco-Polo w Polsce. Jest Pan ulubieńcem kobiet, szczególnie tych o zielonych oczach. Żona nie jest zazdrosna? Zenon Martyniuk: (śmiech) Po kolei… Pochodzę z miejscowości Gredel, blisko Bielska Podlaskiego. Czy żona jest zazdrosna? Raczej nie, ponieważ znamy się bardzo dobrze. W końcu tyle lat jesteśmy razem. Mamy do siebie zaufanie i o wszystkim zawsze rozmawiamy. Właśnie to, jest podstawą udanego małżeństwa. Co Pana zauroczyło w żonie? Które z pierwszych spotkań pamięta Pan najbardziej? „Spotkały się nasze oczy na zabawie”… aż chce się śpiewać, brunetka, z pięknymi oczami! Później zdobyłem jej adres i pojechałem umówić się na pierwszą randkę. Ech, nie będę opowiadał, zapraszam wszystkich Państwa do obejrzenia filmu „Zenek”. Reżyser rewelacyjnie przedstawił moje spotkanie z Danusią. Urodził się Pan się we wspaniałej krainie, na Podlasiu. Jakie są wspomnienia z dzieciństwa związane ze wsią, z gospodarstwem? - To prawda, urodziłem w krainie zielonych płuc Polski. W czystej, nieskażonej naturze.Pamiętam, że od małego dziecka uwielbiałem wakacyjny czas, ale miałem też sporo obowiązków. Mama zawsze znalazła dla mnie i dla siostry Wioli odpowiednie zajęcie. Uwielbiałem zbierać truskawki. Lubiłem też sianokosy, żniwa oraz jesienne wykopki. Często wsłuchiwałem się w piosenki, nucone przez kobiety podczas pracy lub w czasie przerwy w pracach polowych. Były bardzo melodyjne. Mam do nich sentyment po dzień dzisiejszy. Wręcz przesiąkłem tą melodyjnością już wtedy, bo w wolnych chwilach brałem gitarę do ręki i uczyłem się grać. Dorastał Pan w rodzinie z tradycjami muzycznymi. Babka Nina, o głosie Anny German, a potem wuj Mikołaj mieli wpływ na Pana zainteresowania muzyczne? Nasza rodzina miała i cały czas ma związki z muzyką.Oczywiście najwięcej zawdzięczam mojemu wujkowi Mikołajowi. Na początkutylko się przyglądałem, ale w końcu wuj pokazał mi pierwsze gitarowe chwyty. Jestem samoukiem, mam też bardzo dobrą pamięć. Do tego byłem uparty i nigdy się nie poddawałem.I to jest sukces. Umiem grać na gitarze! (śmiech) Karierę piosenkarza rozpoczął Pan bardzo oryginalnie, na poczcie, w wieku 6-7 lat? Tak, był taki mały epizod, że u nas na wsi lubiłem chodzić z babcią na pocztę. Na poczcie śpiewałem piosenki, które wcześniej nauczyła mnie babcia i mama. W nagrodę od naczelnika poczty mogłem pośpiewać piosenki do… słuchawki telefonicznej. (śmiech) c.d. w kwartalniku mojaWieś...   Kwartalnik "mojaWieś" czeka na Państwa w Empiku - stacjonarnie lub na stronie https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p oraz w Kolporterze, w Delikatesach Centrum oraz w sklepach Chata Polska! Możecie też zamówić go u nas, dzwoniąc +48 661 986 479 lub pisać: redakcja@mojawies.pl Czekamy na Was!  Czytaj dalej

Serce na dłoni

Czym jest miłość? Nie ma jednoznacznej definicji, a ile ludzi tyle teorii. Każdy kogoś kocha lub kochał. Nie wiem czym jest miłość, ale mogę powiedzieć co rozumiem przez to słowo. Miłość to ciepło, to codzienne drobne gesty w stosunku do tych których kochamy. Dzień dobry rano i pocałunek na dobranoc, zakupy, wspólny obiad i rozmowy. Każdego dnia mówimy, że kogoś kochamy i to jest piękne bo miło usłyszeć te słowa. Nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią… Nie smućmy się nad tym że coś się skończyło, tylko dziękujmy że to właśnie nam się przytrafiło. Przeszło dekadę temu obejrzałem pewien włoski film i tam usłyszałem cytat który utkwił mi w pamięci bo ma ponadczasowe znaczenie. Piękne i jakże prawdziwe życiowe słowa: „niespełniona miłość nigdy nie umiera, trwa całe życie”. Czytając, zatrzymajcie się w tym miejscu na chwilę, zamknijcie oczy i posłuchajcie serca. Kogo ukrywacie tam na dnie, kto skradł kiedyś cząstkę Was, przyprawił o zawrót głowy, sprawił że serce szybciej zabiło. Czy na samą myśl o tej osobie nie robi Wam się gorąco, nie wracają cudowne chwile? Nie na marne mówi się ze serce kobiety to ocean tajemnic. Drogie Panie czyż to nie jest szczera prawda, coś w tym jest że to właśnie płeć piękna, rodzicielki i singielki noszą w sobie największe pokłady miłości. My faceci jesteśmy postrzegani jako mało romantyczni i oziębli w okazywaniu uczuć. Wierzcie mi że w tej prostocie jest ukryte o wiele więcej, a swoje uczucia pokazujemy na miliony innych sposobów. Moja przyjaciółka powtarza w żartach, że facet to świnia! Za każdym razem jej odpowiadam, że świnia tez ma serce. Nie jesteśmy wylewni, ale do robotów nam daleko. Mamy ogromne serca tylko trudniej nam się otworzyć. Z tobą chcę dzielić się na pół! Miłość ma różne kierunki, kochamy za mało i ciągle za późno Moi rodzice są po ślubie już ponad 36 lat! I co jest najważniejsze w tym zdaniu? To że są razem! Rodzice są ze sobą na dobre i złe, jestem naocznym świadkiem z czym musieli się zmierzyć, z jakim problemami i przeciwnościami. Razem byli w chorobie i zdrowiu, w radości i chwilach smutku, ale przetrwali to bo zawsze mogli na siebie liczyć, na swoje zrozumienie i wybaczanie drobnych czy większych błędów. Miłość to wytrwałość i ostoja. Znam pary, często z wieloletnim stażem, gdzie zaraz po ślubie był rozwód. Pamiętajcie że dziecko to nie powód do ślubu czy nawet bycia razem. Żaden związek nie będzie udany jeśli obie strony nie będą pewne swojego uczucia, nie ma nic gorszego jak tkwienie w nieszczęśliwym związku, czy to przez dziecko, z obowiązku albo w obawie przed samotnością. Żadne zobowiązania Wam nie pomogą jeśli nie będzie miłości i obustronnej pracy nad związkiem. Sam nie znaczy samotny! W związku nie znaczy szczęśliwy… Miłość na pokaz, czyli potrzeba ucieczki w alternatywny multimedialny świat. Każdy kto ma media społecznościowe na pewno ma takich znajomych którzy zasypują nas zdjęciami pokazującymi jak „wielkie” jest ich uczucie. Moje zdanie jest takie że im bardziej ktoś pokazuje potęgę swojego uczucia w internecie tym większy bałagan jest w rzeczywistym świecie. Oczywiście nie jest to reguła, a tylko moja subiektywna uwaga. Znam związki, które się nie afiszują, a i tak kiepsko się u nich dzieje. Ile jest takich par z obowiązku, dla dobra dzieci?! Idealne małżeństwa przed światem, wspólne spacerki i co niedzielna wizyta w świątyni, a po powrocie do domu zaczyna się horror: bicie, alkohol czy inne używki, znęcanie psychicznie i/lub fizyczne. Musze zaznaczyć, że nie mogę za bardzo negować takich osób, które na wielu zdjęciach czy relacjach pokazują swoją miłość. Mamy tak ciężkie czasy, zmagamy się z różnymi problemami, że potrzebujemy coraz częściej dowartościowania się w internecie. Chociaż tam możemy idealizować obrazek tego jak chcielibyśmy żeby wyglądało nasze życie. Bycie w nieszczęśliwym i niespełnionym związku to straszne przeżycie które sami sobie i drugiej osobie serwujemy. Każdy jest nieszczęśliwy na swój własny sposób. Otaczajmy się osobami które nas kochają, a nasza codzienna rzeczywistość stanowić będzie symbiozę dla ducha i ciała. Kochać, jak to łatwo powiedzieć! Na słowo miłość, każdemu przychodzą inne wspomnienia, osoby czy zwierzęta. Mówiąc o miłości nie mogę zapomnieć o moich przyjaciółkach, które są jak anioły, drogowskazy pokazujące kierunek gdy byłem na zakręcie życia. Mam tylko brata dlatego tak cudownie mieć jeszcze siostry bliskie twemu sercu. Trzy lata temu poznałem wyjątkową osobę i tak już jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, ale mimo krótkiego stażu nie raz doświadczyliśmy wzajemnego wsparcia. Czytając to z boku dla Was będą to tylko puste słowa, ale dla mnie to jest właśnie miłość: te osoby, te miejsca i ten czas. W miejsce moich wspomnień każdy napisze swoją własną historię. Jeśli już trafi was strzała amora to walczcie i pracujcie nad nim bo życie to nie jest bajka, to wzloty i upadki, radości i smutki, ale ważne by razem iść przez życie i nie poddawać się przy pierwszych problemach. Gdy spytacie się mnie co to jest miłość? odpowiem jak Kubuś Prosiaczkowi, że miłości się nie pisze, miłość się czuje. Daniel Mucha Czytaj dalej

ZBIERAJ ELEKTROŚMIECI I ODBIERAJ WYNAGRODZENIE!

Ogólnopolski program edukacji ekologicznej eko-PROFIT – Recycling to się opłaca! Coraz częściej sprawne urządzenia wymieniamy na nowsze, a naprawa zepsutego sprzętu jest często bardzo kosztowna lub nieopłacalna. Intensywny rozwój technologiczny i zmiany w nawykach konsumenckich powodują, że generujemy coraz większe ilości elektroodpadów. Warto pamiętać, że zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny to z jednej strony cenny materiał, z którego w prawidłowym procesie recyklingu można odzyskać takie surowce jak miedź, cyna, żelazo, szkło, a nawet złoto i srebro, ale jednocześnie źródło niebezpiecznych dla ludzi i środowiska substancji takich jak ołów, kadm, chrom, brom czy rtęć. Pamiętajmy więc o tym, aby elektroodpady trafiały do punktów zbiórki, a potem do zakładów przetwarzania zużytego sprzętu, gdzie zostaną poddane procesom odzysku i recyklingu. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za stan środowiska naturalnego „Szerzenie wiedzy w społeczeństwie o prawidłowym postępowaniu z elektroodpadami jest jednym z głównych zadań naszej organizacji. Dlatego na terenie całego kraju organizujemy publiczne kampanie i programy edukacyjne, dotyczące prawidłowego postępowania ze zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym. Jednych z takich programów jest eko-PROFIT – REcycling to się opłaca!, który daje szansę udziału bardzo wielu grupom społecznym. To jedyny taki program z zasięgiem ogólnopolskim. Dlatego zależy nam aby dotrzeć do szerokiego grona zainteresowanych i dać szanse dołączenia do programu wszystkim, którzy poszukują możliwości dodatkowego finansowania a dzięki temu mogą zrobić coś dobrego dla środowiska.” – mówi koordynator programu Maciej Gąkowski. Przystąp do programu, edukuj lokalną społeczność, organizuj zbiórki elektrośmieci i otrzymuj wynagrodzenie! W ramach programu eko-PROFIT każdy Uczestnik bierze aktywny udział w podnoszeniu świadomości ekologicznej społeczeństwa w zakresie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego oraz baterii i akumulatorów. Celem programu jest promowanie zasad prawidłowego postępowania z elektroodpadami. Uczestnicy poprzez propagowanie ekologicznych postaw wśród lokalnej społeczności oraz organizację zbiórek zużytego sprzętu oraz baterii i akumulatorów przyczyniają się do właściwego zagospodarowania tych odpadów, ochrony środowiska a dodatkowo uzyskują fundusze na swoją działalność (każdy Uczestnik otrzymuje wynagrodzenie za każdy kilogram zebranego sprzętu i baterii).  Jednym z kluczowych projektów w ramach programu jest ekoGospodynie skierowany do Kół Gospodyń Wiejskich. Przystępując do projektu ekoGospodynie koła gospodyń wiejskich mają szansę pozyskania dodatkowych środków na swoją działalność, zrobienia czegoś dobrego dla środowiska oraz szerzenia proekologicznej postawy wśród lokalnej społeczności. Zebrane przez Uczestników elektrośmieci, trafią do recyklingu w zakładzie przetwarzania elektroodpadów, a wynagrodzenie trafi do KGW. Program niesie korzyści zarówno dla środowiska jak i Uczestników.   Pozostałe projekty w ramach programu eko-PROFIT: ekoREmiza (Ochotnicze Straże Pożarne) ekoDziałkowiec (Rodzinne Ogrody Działkowe) ekoLokator (Spółdzielnie Mieszkaniowe, Wspólnoty Mieszkaniowe) ekoKlub (Kluby np.: Sportowe) ekoStowarzyszenie (Stowarzyszenia) ekoFirma (Przedsiębiorstwa, Instytucje) ekoHufiec (Harcerze i Skauci) ekoSzkoła (Szkoły, Przedszkola, Placówki oświatowe) inne (w ramach rozwoju programu będą pojawiać się projekty dla kolejnych grup) Co zbieramy w ramach programu? Elektroodpady, czyli każde urządzenie, które zasilane było prądem lub bateriami. Na przykład: lodówki, zamrażarki, pralki, kuchenki, zmywarki, roboty kuchenne, czajniki, suszarki, żelazka, odkurzacze, telewizory, radia, komputery, laptopy, drukarki, monitory, telefony, maszyny do szycia, golarki, zabawki elektryczne, silniki elektryczne, baterie, akumulatory i inne. Co otrzymuje Uczestnik programu za przekazane elektroodpady? Uczestnik programu prowadząc działania zmierzające do podnoszenia świadomości ekologicznej społeczeństwa, będzie uprawniony do otrzymania wynagrodzenia. W zamian za zebrane i przekazane w ramach programu elektroodpady, otrzyma zgodnie z jego wyborem: – 0,40 zł za kilogram zebranego sprzętu (czyli 400zł za tonę) wypłacone w formie przelewu na wskazane konto lub – 1 punkt za każde pełne 17,5 kilogramów do wymiany na atrakcyjne nagrody rzeczowe w programie partnerskim ZBIERAJ Z REMONDIS. Okresowo w ramach programu realizowane są konkursy i akcje promocyjne, w czasie których można zdobyć dodatkowe punkty bonusowe! Jak odbieramy? Po zgromadzeniu minimum logistycznego i zgłoszeniu gotowości do przekazania elektroodpadów, zostaną one odebrane przez profesjonalna firmę recyklingową, wskazaną przez Organizatorów. Program eko-PROFIT jest realizowany na terenie całej Polski w podziale na obszary. Z uwagi na kwestie obsługi logistycznej jest prowadzony w podziale na obszary w strefie A i B. Strefa A – minimum logistyczne wynosi 400 kg, czas realizacji 10 dni roboczych Strefa B – minimum logistyczne wynosi 2000 kg, czas realizacji 20 dni roboczych To w jakiej strefie znajduje się Państwa region można sprawdzić na stronie internetowej www.eko-profit.pl w zakładce zasięg programu. Jak wziąć udział w programie? Aby zapisać się do programu należy wypełnić formularz na stronie internetowej programu: www.eko-profit.pl Co z tymi elektroodpadami? Dlaczego nie wolno wyrzucać starego sprzętu do zwykłego kosza na śmieci? Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny powinien zostać odpowiednio zutylizowany. Urządzenia te zawierają substancje niebezpieczne dla zdrowia i środowiska naturalnego, takie jak rtęć, kadm czy ołów, które są szkodliwe dla zdrowia nawet w ilościach śladowych.  Oczywiście podczas używania lodówki bądź pralki nie stanowią one zagrożenia dla zdrowia. Gdyby jednak taki sprzęt po czasie użytkowania został rozebrany w przypadkowym miejscu,  uwolnione substancje przedostałyby się w niekontrolowany sposób do środowiska. Uwolnienie tych substancji spowodowałoby z pewnością zanieczyszczenie terenu a w skrajnych przypadkach byłoby szkodliwe i niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt. Z tego powodu zużyte urządzenia powinny trafiać do punktów zbierania a następnie do zakładów przetwarzania takich jak REMONDIS Electrorecycling Sp. o.o. wyspecjalizowanych w utylizacji sprzętu AGD czy elektronicznego. Obowiązek przekazania zużytego sprzętu nakładają na osoby fizyczne przepisy prawa – kto się do nich nie zastosuje, naraża się na ryzyko kary grzywny w wysokości nawet do pięciu tysięcy złotych.  O programie powiedzieli: „KGW Malanowianki w Malanowie Starym posiadają aktywną umowę na zbiórkę elektrośmieci. Pierwszy odbiór 9 ton, które zebrałyśmy odbył się 3 dnia od zgłoszenia odbioru. Pieniądze bardzo szybko trafiły na konto. Cena proponowana za tonę elektrośmieci bardzo atrakcyjna i najlepsza na rynku. Polecamy współpracę z Remondis Electrorecycling w programie eko-PROFIT. Należy podkreślić, że umowa i nazwa wypłaconego ekwiwalentu za elektrośmieci nie wyklucza nas z UEPIK” – na fanpage programu pisze uczestniczka projektu ekoGospodynie Pani Marzena Michalska.   Szczegółowe informacje dotyczące programu eko-PROFIT Tel: +48 693 340 425 e-mail: eko-profit@remondis.pl Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij