Nasze Sukcesy

1 3
Kłosuj Komentuj Ulubione

Trzy publikacje książkowe w Pisarzowicach

        Pisarzowice w swoim  godle mają atrybuty pisarza. Z świetle obowiązującego ustawodawstwa polskiego o samorządzie terytorialnym ,każdej gminie przysługiwało prawo do posiadania i używania swojego herbu i pieczęci. Z drugiej połowy XIX stulecia gmina Pisarzowice posiadała w dokumentach odcisk pieczęci. Prawdopodobnie pieczęć tę otrzymała nasza miejscowość podczas reformy administracyjnej jeszcze końcem XVIII wieku przeprowadzonej przez Austriaków na terenie Galicji. Tłok z godłem przedstawiał dwa skrzyżowane gęsie pióra. Prawdopodobnie wybór takiego godła był związany z nazwą naszej miejscowości. Pisarzowice to etymologicznie-wieś pisarza, wybrano więc atrybuty pisarza; gęsie pióra. Z pewnością te gęsie pióra czuwały nad naszymi mieszkańcami, którzy przez wieki garnęli się do wiedzy.

Z pewnością mieszkańcy z wielką radością przyjęli wiadomość o promocjach książkowych, dotyczących naszych mieszkańców jak i naszej miejscowości. We wszystkich trzech promocjach uczestniczyli zebrani goście zaproszeni przez księdza proboszcza Pisarzowic, burmistrza Wilamowic i autorów publikacji. Z pewnością  trwające jeszcze (choć niewielkie) obostrzenia pandemii nie zezwoliły na wypełnienie sali na 100%.

”Maraton” bardzo ciekawych i bliskimi nam publikacji trwał przez trzy dni w budynku Gminnego Centrum Działań Twórczych w Pisarzowicach (filia M-GOK Wilamowice) i był w dniach od 15 do 17 czerwca br. Był on w ramach projektu pn. „Wydanie czterech publikacji o różnorodnej tematyce historycznej obejmującej dziedzictwo niematerialne gminy Wilamowice”. Wnioskodawcą projektu była Parafia Rzymsko-Katolicka p.w. Św. Marcina w Pisarzowicach, a całość prac koordynował Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Wilamowicach, który był partnerem projektu, odpowiedzialnym za realizację i nadzór nad prawidłowym przebiegiem zadania.

15 czerwca odbyła się promocja książki pt„Krótkie  historie o Żołnierzach I Wojny Światowej  pochodzących z Pisarzowic”, której autorami są mieszkańcy Pisarzowic panowie Bronisław Gawron i Tomasz Woźny. W książce tej opisane zostały historie żołnierzy i ich losy w czasie działań wojennych I wojny światowej oraz efekty poszukiwań informacji w wojskowych austriackich archiwach o poległych ,zaginionych lub wziętych do niewoli włoskiej i rosyjskiej żołnierzy pochodzących z Pisarzowic. Wspomniana zostały także spisane na podstawie rozmów z krewnymi osób biorących udział w I Wojnie Światowej, starych fotografii z tego okresu, przechowywanych w rodzinnych albumach. Książka ta została poświęcona pisarzowickim ochotnikom, druhom ówczesnego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i umundurowanym dzięki składkom Towarzystwa, a także mężczyzn powołanych do wojska austriackiego.

Zakończeniem tejże bogatej we wspomnienia książki było złożenie hołdu poległym żołnierzom pod tablicą pamiątkową na budynku GCDT. Kwiaty złożyli burmistrz Wilamowic Marian Trela, proboszcz parafii ks. Janusz Gacek, wnuk płk Mariana Pilarskiego - Dariusz Pilarski oraz autorzy publikacji Bronisław Gawron i Tomasz Woźny.

16 czerwca kolejną promocję rozpoczął koncert młodzieżowej orkiestry dętej działającej przy OSP. Była to książka  dh.Marka Okrenta, również mieszkańca Pisarzowic pt. „Szukając korzeni. Rys historyczny rozwoju Straży Pożarnej w Pisarzowicach”.

Jak powiedział autor, chciał by opracowanie to dotarło do mieszkańców Pisarzowic oraz osób zainteresowanych problematyką strażacką, bo też było do nich kierowane. Chciał przybliżyć historię powstawania i działania pisarzowickiej jednostki OSP i ocalić od zapomnienia część informacji. Pragnął także zachęcić mieszkańców rdzennych i tych dopiero co osiedlonych w Pisarzowicach do wstępowania w po­czet druhów straży oraz aktywnego działania, jak i odnalezienia zaginionych dokumentów i zdjęć oraz pozyskanie nowych dopełniających  obecną wiedzę o jednostce.

Z pewnością była to historia ,dzięki której mamy świadomość wspólnej na prze­strzeni wieku idei humanitarnej służby dla swojej Małej Ojczyzny. Idei, która łą­czy we wspólnym działaniu i każe dostrzegać człowieka oczekującego pomocy. Bo tworzyli ją ludzie. Byli to mieszkańcy (nie tylko) w strażackich mundurach, w garni­turach kierowników szkoły, właścicieli zakładów pracy, urzędników, księży ,rolników i robotników, w mundurach żołnierzy wśród lu­dzi broniących czynem tych, którzy tej obronny potrzebowali, potrzebują i będą potrzebować. W książce tej zostały przedstawione zdjęcia naszych dziadków, ojców tworzących szeregi strażaków zawsze gotowych do niesienia pomocy. Działalności na przestrzeni 140 lat do 1939 roku. Jak obiecał autor dh Marek Okrent II część książki o naszych pisarzowskich druhach będzie kontynuowana. Będą to zapisy działalności naszej jednostki pożarniczej od 1940 roku do czasów nam obecnych. Podczas  rozdania autografów przez autora pięknymi utworami upiększała scenerię orkiestra dęta. Nie wspominając, o bisach. Wydawało się, że  promocja druga złączy się z trzecią następnego dnia.

Trzecia promocja to czasy baroku. „Kazania Grzegorza Jana Zdziewojskiego z Łasku” Tom II: „Kazania pisarzowickie”. Część 1: (1643-1646). Wydał z rękopisu, opracował wraz z tłumaczeniem oraz opatrzył wstępem i przypisami dr Jan Rodak. To wydanie drukiem po prawie 400 latach od powstania 50-ciu rękopiśmiennych kazań ks. Grzegorza Jana Zdziewojskiego z Łasku (1609-1685). Kazania kaznodziei Zdziewojskiego zachowały się do naszych czasów w archiwum parafialnym w Pisarzowicach. Ks.Zdziewojski był proboszczem w Pisarzowicach w latach 1643-1653 oraz w Wilamowicach w latach 1640-1644 i 1660-1662,ale nim dotarł do naszej miejscowości i Wilamowic przemierzył imponujący szlak. Po szczeblach edukacji zdobywał wykształcenia w kraju i we Włoszech. Pochodził z rodu szlacheckiego- herbu Prus III. To świątobliwy kapłan, apostoł miłosierdzia, dobroczyńca wielu lokalnych społeczności (Kurzelowa, Pilicy, Łasku, Oświęcimia, Libiąża, Brzeska, Wilamowic, Pisarzowic, Tłuczani, Kęt i Krakowa), gorliwy czciciel Trójcy Świętej i Najświętszej Marii Panny, propagator kultu św.Jana z Kęt. Był wielkim jak na swoje czasy intelektualistą. W każdej objętej parafii zakładał księgi metrykalne i uporządkowywał sprawy kancelaryjno-kościelne. Zakładał biblioteczki parafialne. Władał sześcioma językami. Kazania ks. Zdziewojskiego przeznaczone były dla ludu wiejskiego, który był przez wieki najliczniejszą częścią naszego społeczeństwa. Zachowane po nim rękopiśmienne kazania stanowią materialne dziedzictwo dawnych mieszkańców dzisiejszej Gminy Wilamowice. Kazania zaliczyć należy do sfery dziedzictwa religijnego, kulturowego, językowego i literackiego tego terenu. To unikalny w skali całego kraju pomnik staropolskiego piśmiennictwa, świadczący o wysokiej kulturze literackiej. Teksty kazaniowe w przyszłości mogą stać się nieocenionym źródłem wiedzy do dalszych badań nad życiem religijnym i kulturą duchowną dawnych mieszkańców Pisarzowic i Wilamowic. Dr Jan Rodak podczas spotkania poprzez prezentację multimedialną i dzieła przybliżył postać tego wielkiego kaznodziei. Wspomniał też o śp. ks. Juliuszu Olejaku i kardynale Marianie Jaworskim, których marzeniem było powstanie tejże publikacji. Niestety już się jej nie doczekali. Ks.Grzegorz Jan Zdziewojski to „Skarga” ubogich nie tylko na pisarzowickiej ambonie.

Wszystkie publikacje zostały przyjęte z dużym zainteresowaniem zwłaszcza, że dotyczyły naszych praojców i nas samych. Zostały utrwalone symboliką gęsich piór. Podczas spotkań autorzy kierowali miłe słowa podziękowań w kierunku wszystkich zaangażowanych w prace nad powstawaniem publikacji, udostępnianiem informacji i materiałów zdjęciowych. Szczególne słowa uznania za podjęcie inicjatywy i jakże ważne wsparcie w wydaniu publikacji zostały skierowane do ks. proboszcza Janusza Gacka i burmistrza Mariana Treli.

Warto także wspomnieć o czwartej z tego programu publikacji, która odbędzie się w sierpniu br.,a będzie to Monografia Zespołu Regionalnego „Cepelia Fil-Wilamowice” pt. „Z wilamowskim folklorem przez Europę”. Zespół działa pod patronatem M-GOK w Wilamowicach. Autorką publikacji jest Pani dr Jolanta Danek.

 

 

Cecylia P. z Koło Gospodyń Wiejskich Pisarzowice

Udostępnij na facebook!

Barbara S.

Dzieje się, dzieje, super - oby tak dalej.

1

1 lip 2021, 23:17:55

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

„Szlakiem Płonących Zniczy Pamięci”

To był wyjątkowy dzień na naszej narodowej mapie pamięci. Powspominajmy. Obchodzimy wówczas zarówno Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, czyli tradycyjne święto Matki Bożej Zielnej, jak i Święto Wojska Polskiego, które przypomina nam o zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej — tzw. „Cudzie nad Wisłą”. W tym roku minęła już 105. rocznica tego wydarzenia.  W Pisarzowicach, jak co roku, ten dzień (15 sierpnia) miał szczególny wymiar. Po Mszy Świętej mieszkańcy, członkinie KGW „Strażniczki Tradycji”, rodziny poległych żołnierzy, goście z okolicy oraz zespół „Pisarzowianki” zgromadzili się pod Pomnikiem Pamięci, by oddać hołd bohaterom naszej miejscowości. Wspólną modlitwę poprowadzili ks. proboszcz Janusz Gacek oraz ks. Marian. Po jej zakończeniu poświęcono nowe tablice pamiątkowe, na których umieszczono kolejne 19 nazwisk mieszkańców Pisarzowic poległych w I wojnie światowej. Wśród nich znalazło się dwóch synów Jerzego II Andrzeja Bulowskiego, dziedzica Górnego Dworu: • Stanisław Leon Bulowski – kapral, urodzony 11.04.1896 r., poległ 7.10.1915 r. jako żołnierz V Dywizji Strzelców Polskich. • Józef Bulowski – urodzony 8.01.1895 r., zginął w 1920 r. pod Ufą na Kaukazie jako pułkownik V Dywizji Strzelców Polskich (tzw. Dywizji Syberyjskiej). Pośmiertnie odznaczony Orderem Virtuti Militari. Z ustaleń pasjonatów lokalnej historii wynika, że w I wojnie światowej zginęło 77 mieszkańców Pisarzowic, a w II wojnie – 29 osób, w tym trzy kobiety, które poniosły śmierć w obozie koncentracyjnym, oraz Jerzy Krzemień, dziedzic Dolnego Dworu. Nazwiska poległych zostały odnalezione dzięki rodzinom, proboszczowi i mieszkańcom. Dziś, po latach, znów można je przeczytać i przywołać w pamięci. Bo choć odeszli młodo, w tragicznych okolicznościach – walcząc daleko od rodzinnego domu – to ich ofiara nigdy nie powinna zostać zapomniana. Cześć ich pamięci. Warto przypomnieć, że Pomnik Pamięci w Pisarzowicach powstał w 1989 roku z inicjatywy Rady Sołeckiej, sołtysa Stanisława Peszela oraz burmistrza Mariana Treli. Od kilku lat 15 sierpnia mieszkańcy spotykają się tutaj dzięki inicjatywie KGW „Strażniczki Tradycji” w ramach wydarzenia „Szlakiem Płonących Zniczy Pamięci”. W tym roku swoją obecnością uroczystość uświetnili m.in. Bartłomiej Bulowski z rodziną – potomek rodu Bulowskich – a także rodziny pani Jadwigi Pawlusiak i innych pisarzowian. To budujące, że z roku na rok coraz więcej osób – także dzieci – bierze udział w tych chwilach zadumy i pamięci. Bo przecież, jak mówi znane przysłowie: „Naród, który nie zna swojej przeszłości, nie ma przyszłości.” Foto: Beata G., Tomasz Tobiasz Tekst: C. Puzoń   Czytaj dalej

Dzieci tyją, szkoły odpuszczają ?

Mamy kryzys aktywności Coraz więcej dzieci boryka się z nadmierną masą ciała, a ich sprawność fizyczna pozostawia wiele do życzenia. Szkoły, zamiast motywować do ruchu, coraz częściej przymykają oko na absencję na WF-ie, a rodzice – zamiast wspierać aktywność – wręcz ją ograniczają. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu dzieciaki biegały po podwórkach, grały w piłkę, wspinały się na drzewa. Dziś trudno im wykonać prosty skłon czy przewrót w przód. Statystyki są bezlitosne: odsetek dzieci z nadwagą i otyłością wzrósł z około 10% w latach 90. do ponad 20% obecnie – a niektóre dane wskazują nawet na 30%. WF pod presją – nauczyciele łagodzą wymagania Z powodu pogarszającej się formy uczniów, nauczyciele wychowania fizycznego zmuszeni są do obniżania wymagań. Dzieci nie radzą sobie z ćwiczeniami, które jeszcze dekadę temu nie stanowiły problemu. Wielu nauczycieli przyznaje, że ocena z WF-u coraz częściej zależy bardziej od obecności niż od faktycznych umiejętności. Lawina zwolnień – astma, skrzywienia, "słaba kondycja" Zwolnienia lekarskie z WF-u stały się wręcz normą. Nauczyciele opowiadają o rosnącej liczbie zaświadczeń od pulmonologów (astma), ortopedów (problemy z kręgosłupem), a nawet okulistów i kardiologów. Choć wiele z tych schorzeń wcale nie wyklucza aktywności fizycznej, dzieci znikają z zajęć, zanim na dobre się one rozpoczną. Wielu uczniów otwarcie przyznaje, że... po prostu im się nie chce. Problemy nie tylko zdrowotne U dziewcząt niechęć do ruchu często nie wynika ze stanu zdrowia, a z dbałości o wygląd. Obawy przed rozmazanym makijażem, spoconą skórą czy zniszczonym manicure potrafią skutecznie zniechęcić do ćwiczeń. Kultura siedzenia Źródeł problemu należy szukać również w domach. Dzieci coraz częściej przejmują bierny styl życia swoich rodziców. Zamiast ruchu – ekran. Zamiast spaceru – kolejny odcinek serialu. Jeśli dorośli nie dają dobrego przykładu, trudno oczekiwać, że młodsze pokolenie będzie miało inne nawyki. Fałszywy obraz wyników Mimo wszystko, świadectwa pełne są wysokich ocen – także z WF-u. To jednak tylko iluzja. Po wejściu do szkół średnich, uczniowie nagle zderzają się z rzeczywistością, która brutalnie weryfikuje ich możliwości. Na papierze wszystko wygląda świetnie. W praktyce – dzieci nie potrafią wykonać podstawowych ćwiczeń – mówią nauczyciele. – Zamiast motywować do ruchu, system oświaty niechcący cementuje bierność.   Czytaj dalej

Festiwal „A kto nam zabroni” w Wiśle – muzyka, pasja i srebrna energia!

To było cudowne wydarzenie. W Wiśle nie dało się nie zauważyć radości – ze sceny Amfiteatru im. Stanisława Hadyny rozbrzmiewały muzyka, śpiew i śmiech, które wypełniły cały park i jego okolice. Wszystko za sprawą Festiwalu „A kto nam zabroni” – wyjątkowego wydarzenia odbywającego się w ramach projektu Silver Silesia. Festiwal to przede wszystkim święto aktywności i talentu seniorów. Jego głównym celem jest pokazanie, że emerytura to nie koniec przygód, a dopiero początek nowych pasji! Do Wisły zjechało aż 38 wykonawców: zespoły regionalne, wokalne, taneczne, soliści oraz recytatorzy – wszyscy pełni zapału i gotowi do zaprezentowania swoich artystycznych umiejętności. Konkurs odbywał się w czterech kategoriach: taniec, muzyka, słowo i rękodzieło. Był to już trzeci i finałowy przystanek festiwalowej trasy (po Dąbrowie Górniczej i Częstochowie). Gminę Wilamowice godnie reprezentowały dwa zespoły: Zespół Śpiewaczy „Echo” z Hecznarowic oraz Zespół Regionalny „Pisarzowianki”. Na scenie dali z siebie wszystko – zarażali energią, uśmiechem i piękną muzyką. W trakcie wydarzenia można było również podziwiać wyjątkowe prace rękodzielnicze, które rywalizowały w konkursie. Pojawił się także znany i lubiany kucharz, restaurator oraz osobowość telewizyjna – Remigiusz Rączka, który przyciągnął tłumy fanów. Wieczór zakończył się koncertem gwiazdy – Damiana Holeckiego. Występ porwał wszystkich – parkiet pod sceną był pełen tańczących i śpiewających uczestników. Nikt nie myślał o powrocie do domu, tym bardziej, że pogoda dopisała, a atmosfera była po prostu magiczna. Wracając do autobusu, każdy miał w sobie niezmierzone pokłady pozytywnej „srebrnej” energii i poczucie, że tego dnia wszyscy byli zwycięzcami. Organizatorzy wydarzenia: Wojciech Saługa – Marszałek Województwa Śląskiego, Śląskie. Pozytywna Energia, Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej Województwa Śląskiego. Partnerzy: Wiślańskie Centrum Kultury, Uniwersytet Jana Długosza w Częstochowie, Pałac Kultury Zagłębia, Muzeum – Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie, Wodociągi Ziemi Cieszyńskiej. Tekst: C. Puzoń Zdjęcia: Martyna   Czytaj dalej

Wieś z chłopa nie wyjdzie…

Znają Państwo powiedzenie: „Chłop ze wsi wyjdzie, ale wieś z chłopa nigdy”. Niektórzy takim określeniem czują się obrażeni, inni poniżeni, aczkolwiek taki odruch ostatnio, jakby zanikał. W moim przypadku, jak w tytule – wieś ze mnie nie wyszła, a to chyba dlatego, że w mieście spędzałem mniej czasu niż na wsi.             Miasto było dla mnie sypialnią, bo w okresie pracy zawodowej większość dnia spędzałem na wsi z młodzieżą, kobietami i „chłopami” na terenie kilku gmin w powiecie.   Jak mało kto poznałem ich mentalność, a niektórzy sami obnażyli swe oblicze i dlatego pozwalam sobie co nieco pochwalić i niestety co trzeba skrytykować.     Nie akceptuję chamstwa, obłudy i hipokryzji, a wobec osób nadużywających takie cechy czuje wręcz obrzydzenie, szczególnie wobec tzw. „chorągiewek”.     To tacy, którzy zmieniają swe upodobania niemalże wrodzone poglądy i charakter, jak chorągiewki na wietrze. Dla mnie człowiek powinien mieć wartość jak moneta, bez względu czy widzimy jej rewers, czy awers.    Niestety, ja zauważam coś innego…Czy Państwo widzą to samo, co ja – czy podzielają Państwo moją opinię?     Nie tak dawno, niemal w każdym gospodarstwie były krowy, trzoda, drób… była sieć sklepów i punkty skupu produktów rolnych, gwarantujących zbyt mleka, mięsa, zbóż, ziemniaków. Jak szybko zmienił się krajobraz wsi, infrastruktura, estetyka podwórek i tzw. „chłoporobotnika” wizerunek.    Nie tak dawno słyszało się na wiejskich zebraniach pytania wyrażające krytykę: „Jak to jest, żeby litr mleka kosztował mniej, niż litr gazowanej wody”? Żeby kupić litr „ropy” paliwa do ciągnika, trzeba sprzedać dwa litry mleka…to absurd wykrzykiwano !   Jaka jest dziś relacja cen w porównaniu do cen sprzed kilkudziesięciu lat?  To wiedzą hodowcy, dziś właściciele farm, których jest średnio jeden w gminie, a statystycznie jeden na 11-14 tys. mieszkańców wsi.    A co my – mieszkańcy wsi? Mamy wszelkie produkty, jakie chcemy, także mleko w kartonach przydatne do spożycia przez 21 dni. Nie jest problemem, że z tego mleka nie uzyskamy kwaśnego, bo w sklepach kefiru pod dostatkiem. Jest maślanka i śmietany o zróżnicowanym procencie oraz wszelkie twarożki. Biorąc pod uwagę częste promocje, no to pozostaje współczuć babciom ich trudu i znoju.    Czy na pewno wszyscy współczują, czy może czegoś żałują?  Wiarygodną odpowiedzią może być opinia o dawnym przetwórstwie mięsa w postaci kiełbas, salcesonów, wędzonych boczków i szynek. Dzisiejsze wypełnione w pełni wędlinami, niemal pękające w szwach gabloty chłodziarek w marketach, to jakby jednolity wyrób, a może smak nam się zmienił?      Niewiele zmieniły się pola i lasy, ale „od oka”. Pola w znacznym stopniu są dzierżawione i tylko kwestia czasu, aby znikły miedze, na których trzymane na postronkach krówki ponad pół wieku temu pasały osoby starsze.    Dziś kobiety mieszkające na wsi, to nie „kobity ze wsi”, nie „wiejskie baby”, to Panie w swej aparycji nieróżniące się od mieszkanek miast, niekiedy lepiej się prezentujące stylem ubioru i makijażu. Dziś mieszkanki wsi postrzegamy, jako Panie zorganizowane w Stowarzyszeniach, Kołach Gospodyń Wiejskich.   Mimo, że w czasach PRL organizacje KGW istniały ( ich rodowód to 1866 r.) to te dzisiejsze są finansowo bardzo dowartościowane. Te dawniejsze organizacje, które znam, z którymi w pewnym sensie współpracowałem, były ideologicznie bliskie swej statutowej roli. Bardzo dużo inicjatyw i działań podyktowanych było potrzebami lokalnych mieszkańców, szczególnie nakierowanych na potrzeby gospodyń i wiejskich dzieci. Kobiety uaktywniały swe środowiska poprzez kursy, szkolenia, poprzez konkursy gospodynie (mieszkanki wsi) ze sobą rywalizowały, poprzez prenumeratę czasopism dla kobiet realizowano zagadnienia oświatowe, organizowano wakacyjną opiekę nad dziećmi tzw. dziecińce, prowadzono wypożyczalnie naczyń oraz rozprowadzano wśród rolników kurczęta, nasiona, paszę.      Tych działań nie dofinansowywało Państwo, jak dzieje się to obecnie. Stroje ludowe w duchu patriotyzmu wyrażały region, a dzisiejsze stroje są wyrazem własnych gustów, pomysłów i tzw. „widzimisię” ( gdy wśród 12-ki, 11 ma spódnice do pół łydki, a jedna mini, to jak to rozumieć )      Dziś trendem w działalności KGW są kulinaria, bo sprzyja temu polityczny klimat. Nie rozumiem, dlaczego od kilku dekad rządzący, nie dopatrują się potrzeby troski o zachowanie lokalnych pamiątek.       Zastanawiam się, czy od wielu lat zmasowane działania z ogromnym dofinansowaniem organizacji kobiecych na rzez rzekomej ludowej tradycji ukierunkowanej wyłącznie na zagadnienia kulinarne, nie są działaniami dywersyjnymi obcych służb.        Znamy z historii, jak jedli pili i popuszczali pasa ( początek XVIII wieku ). Wiemy, że w 1772 r. skończyło się to rozbiorem Polski. Czy nie grozi nam to kolejny raz, gdy dzisiejsze polityczne spory poddamy głębszej analizie?        Zamiast zadbać i zabezpieczyć pozostające w wielu domach, rodzinach pamiątki w postaci dokumentów, zdjęć- nikt nie dostrzega zagrożenia ich utraty?  W czym tkwi problem, aby poprzez działające organizacje, powstające świetlice tworzyć kroniki, biografie miejscowości z zachowaniem pamięci o osobach szczególnych uzdolnień, kwalifikacji lub twórczego dorobku ująć w wybranej formie?  Może wystarczyło by wygospodarować szufladę, półkę w szafie, by przechować pamiątki minionych czasów, jeżeli tak dużo słyszymy o tym, że mamy szacunek do naszych babć – czy tylko w obszarze kulinarnym?      Szanowne Panie – czy nie ośmieszacie się swymi wypowiedziami o rzekomych produktach tworzonych na bazie notatek babć? Kiedykolwiek jestem na festynie gdzie rywalizują w konkursach kulinarnych „gosposie” i podkreślają, iż produkt jest tradycją, to pytam: która z członkiń może sprzedać jajka od własnych kurek? Pytaniem takim wzbudzam zaskoczenie i słyszę odpowiedź, że one jajka kupują.  Kupują także mleko, śmietanę, makaron, smalec, wszelkie wyroby wędliniarskie i oczywiście chleb, aby serwować pajdy chleba ze smalcem i plasterkiem ogórka – nie kiszonego we własnym gospodarstwie i nie ze sklepu – kupują, jak mówią w marketach  ( pomijam nazwę ).     Pamiętam, jak pół wieku temu podczas dożynek, gdy cenzurowano to i owo, zespoły śpiewacze nie szczędziły krytyki wobec lokalnych włodarzy. Krytyki nie szczędziły kabarety, a dziś gdy mamy demokrację i ogrom politycznych sporów, ludowe zespoły nie podejmują krytyki żadnej partii od kilkunastu lat. Mimo, że politycznych dyskusji  z jaskrawymi i zróżnicowanymi opiniami w rodzinach jest „pod sufit”, to ludzie zachowują się, jak wspomniane wcześniej chorągiewki.         Czy członkinie organizacji kobiet wdzięczne za finansowe wsparcie robią to co robią, bo taka koniunktura, taka moda i zapotrzebowanie, a przy tym jest wesoło,  bo „pijmy żywcem, aż się okocim”, ma swój sens.     Zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jest tak głęboki upadek kulturowych wartości, szacunku do autentycznej ludowej tradycji.     Szacunek do wartości patriotycznych jest zauważalny, ale wskazane kwestie w obszarze ludowej kultury, są moim zdaniem zaniedbaniem resortu rolnictwa.    Moja wieś i moje miasto, niczym jak tytuł kwartalnika są nierozdzielne. Choć mieszkam w mieście, to pochodzenia ze wsi nie da się pominąć, bynajmniej mnie.    Dostrzegam plusy i minus i co gorsze wiele znaków zapytania, wiele niewiadomych, które pozornie łatwe do rozwiązania, rozwiązywane nie są – i dylemat – dlaczego?  Może czytelnicy mają własne przemyślenia, sugestie. Jeśli tak - podzielcie się Państwo poprzez Redakcję nie tylko ze mną.     Niech piszą Ci, co ze wsi nie wyjdą oraz Ci, którzy ze wsi wyszli, ale wieś jest w nich nadal dosłownie i przenośni.                                                                            Marian Kwiecień     Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij