Nasze Sukcesy

1 3
Kłosuj Komentuj Ulubione

Trzy publikacje książkowe w Pisarzowicach

        Pisarzowice w swoim  godle mają atrybuty pisarza. Z świetle obowiązującego ustawodawstwa polskiego o samorządzie terytorialnym ,każdej gminie przysługiwało prawo do posiadania i używania swojego herbu i pieczęci. Z drugiej połowy XIX stulecia gmina Pisarzowice posiadała w dokumentach odcisk pieczęci. Prawdopodobnie pieczęć tę otrzymała nasza miejscowość podczas reformy administracyjnej jeszcze końcem XVIII wieku przeprowadzonej przez Austriaków na terenie Galicji. Tłok z godłem przedstawiał dwa skrzyżowane gęsie pióra. Prawdopodobnie wybór takiego godła był związany z nazwą naszej miejscowości. Pisarzowice to etymologicznie-wieś pisarza, wybrano więc atrybuty pisarza; gęsie pióra. Z pewnością te gęsie pióra czuwały nad naszymi mieszkańcami, którzy przez wieki garnęli się do wiedzy.

Z pewnością mieszkańcy z wielką radością przyjęli wiadomość o promocjach książkowych, dotyczących naszych mieszkańców jak i naszej miejscowości. We wszystkich trzech promocjach uczestniczyli zebrani goście zaproszeni przez księdza proboszcza Pisarzowic, burmistrza Wilamowic i autorów publikacji. Z pewnością  trwające jeszcze (choć niewielkie) obostrzenia pandemii nie zezwoliły na wypełnienie sali na 100%.

”Maraton” bardzo ciekawych i bliskimi nam publikacji trwał przez trzy dni w budynku Gminnego Centrum Działań Twórczych w Pisarzowicach (filia M-GOK Wilamowice) i był w dniach od 15 do 17 czerwca br. Był on w ramach projektu pn. „Wydanie czterech publikacji o różnorodnej tematyce historycznej obejmującej dziedzictwo niematerialne gminy Wilamowice”. Wnioskodawcą projektu była Parafia Rzymsko-Katolicka p.w. Św. Marcina w Pisarzowicach, a całość prac koordynował Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Wilamowicach, który był partnerem projektu, odpowiedzialnym za realizację i nadzór nad prawidłowym przebiegiem zadania.

15 czerwca odbyła się promocja książki pt„Krótkie  historie o Żołnierzach I Wojny Światowej  pochodzących z Pisarzowic”, której autorami są mieszkańcy Pisarzowic panowie Bronisław Gawron i Tomasz Woźny. W książce tej opisane zostały historie żołnierzy i ich losy w czasie działań wojennych I wojny światowej oraz efekty poszukiwań informacji w wojskowych austriackich archiwach o poległych ,zaginionych lub wziętych do niewoli włoskiej i rosyjskiej żołnierzy pochodzących z Pisarzowic. Wspomniana zostały także spisane na podstawie rozmów z krewnymi osób biorących udział w I Wojnie Światowej, starych fotografii z tego okresu, przechowywanych w rodzinnych albumach. Książka ta została poświęcona pisarzowickim ochotnikom, druhom ówczesnego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i umundurowanym dzięki składkom Towarzystwa, a także mężczyzn powołanych do wojska austriackiego.

Zakończeniem tejże bogatej we wspomnienia książki było złożenie hołdu poległym żołnierzom pod tablicą pamiątkową na budynku GCDT. Kwiaty złożyli burmistrz Wilamowic Marian Trela, proboszcz parafii ks. Janusz Gacek, wnuk płk Mariana Pilarskiego - Dariusz Pilarski oraz autorzy publikacji Bronisław Gawron i Tomasz Woźny.

16 czerwca kolejną promocję rozpoczął koncert młodzieżowej orkiestry dętej działającej przy OSP. Była to książka  dh.Marka Okrenta, również mieszkańca Pisarzowic pt. „Szukając korzeni. Rys historyczny rozwoju Straży Pożarnej w Pisarzowicach”.

Jak powiedział autor, chciał by opracowanie to dotarło do mieszkańców Pisarzowic oraz osób zainteresowanych problematyką strażacką, bo też było do nich kierowane. Chciał przybliżyć historię powstawania i działania pisarzowickiej jednostki OSP i ocalić od zapomnienia część informacji. Pragnął także zachęcić mieszkańców rdzennych i tych dopiero co osiedlonych w Pisarzowicach do wstępowania w po­czet druhów straży oraz aktywnego działania, jak i odnalezienia zaginionych dokumentów i zdjęć oraz pozyskanie nowych dopełniających  obecną wiedzę o jednostce.

Z pewnością była to historia ,dzięki której mamy świadomość wspólnej na prze­strzeni wieku idei humanitarnej służby dla swojej Małej Ojczyzny. Idei, która łą­czy we wspólnym działaniu i każe dostrzegać człowieka oczekującego pomocy. Bo tworzyli ją ludzie. Byli to mieszkańcy (nie tylko) w strażackich mundurach, w garni­turach kierowników szkoły, właścicieli zakładów pracy, urzędników, księży ,rolników i robotników, w mundurach żołnierzy wśród lu­dzi broniących czynem tych, którzy tej obronny potrzebowali, potrzebują i będą potrzebować. W książce tej zostały przedstawione zdjęcia naszych dziadków, ojców tworzących szeregi strażaków zawsze gotowych do niesienia pomocy. Działalności na przestrzeni 140 lat do 1939 roku. Jak obiecał autor dh Marek Okrent II część książki o naszych pisarzowskich druhach będzie kontynuowana. Będą to zapisy działalności naszej jednostki pożarniczej od 1940 roku do czasów nam obecnych. Podczas  rozdania autografów przez autora pięknymi utworami upiększała scenerię orkiestra dęta. Nie wspominając, o bisach. Wydawało się, że  promocja druga złączy się z trzecią następnego dnia.

Trzecia promocja to czasy baroku. „Kazania Grzegorza Jana Zdziewojskiego z Łasku” Tom II: „Kazania pisarzowickie”. Część 1: (1643-1646). Wydał z rękopisu, opracował wraz z tłumaczeniem oraz opatrzył wstępem i przypisami dr Jan Rodak. To wydanie drukiem po prawie 400 latach od powstania 50-ciu rękopiśmiennych kazań ks. Grzegorza Jana Zdziewojskiego z Łasku (1609-1685). Kazania kaznodziei Zdziewojskiego zachowały się do naszych czasów w archiwum parafialnym w Pisarzowicach. Ks.Zdziewojski był proboszczem w Pisarzowicach w latach 1643-1653 oraz w Wilamowicach w latach 1640-1644 i 1660-1662,ale nim dotarł do naszej miejscowości i Wilamowic przemierzył imponujący szlak. Po szczeblach edukacji zdobywał wykształcenia w kraju i we Włoszech. Pochodził z rodu szlacheckiego- herbu Prus III. To świątobliwy kapłan, apostoł miłosierdzia, dobroczyńca wielu lokalnych społeczności (Kurzelowa, Pilicy, Łasku, Oświęcimia, Libiąża, Brzeska, Wilamowic, Pisarzowic, Tłuczani, Kęt i Krakowa), gorliwy czciciel Trójcy Świętej i Najświętszej Marii Panny, propagator kultu św.Jana z Kęt. Był wielkim jak na swoje czasy intelektualistą. W każdej objętej parafii zakładał księgi metrykalne i uporządkowywał sprawy kancelaryjno-kościelne. Zakładał biblioteczki parafialne. Władał sześcioma językami. Kazania ks. Zdziewojskiego przeznaczone były dla ludu wiejskiego, który był przez wieki najliczniejszą częścią naszego społeczeństwa. Zachowane po nim rękopiśmienne kazania stanowią materialne dziedzictwo dawnych mieszkańców dzisiejszej Gminy Wilamowice. Kazania zaliczyć należy do sfery dziedzictwa religijnego, kulturowego, językowego i literackiego tego terenu. To unikalny w skali całego kraju pomnik staropolskiego piśmiennictwa, świadczący o wysokiej kulturze literackiej. Teksty kazaniowe w przyszłości mogą stać się nieocenionym źródłem wiedzy do dalszych badań nad życiem religijnym i kulturą duchowną dawnych mieszkańców Pisarzowic i Wilamowic. Dr Jan Rodak podczas spotkania poprzez prezentację multimedialną i dzieła przybliżył postać tego wielkiego kaznodziei. Wspomniał też o śp. ks. Juliuszu Olejaku i kardynale Marianie Jaworskim, których marzeniem było powstanie tejże publikacji. Niestety już się jej nie doczekali. Ks.Grzegorz Jan Zdziewojski to „Skarga” ubogich nie tylko na pisarzowickiej ambonie.

Wszystkie publikacje zostały przyjęte z dużym zainteresowaniem zwłaszcza, że dotyczyły naszych praojców i nas samych. Zostały utrwalone symboliką gęsich piór. Podczas spotkań autorzy kierowali miłe słowa podziękowań w kierunku wszystkich zaangażowanych w prace nad powstawaniem publikacji, udostępnianiem informacji i materiałów zdjęciowych. Szczególne słowa uznania za podjęcie inicjatywy i jakże ważne wsparcie w wydaniu publikacji zostały skierowane do ks. proboszcza Janusza Gacka i burmistrza Mariana Treli.

Warto także wspomnieć o czwartej z tego programu publikacji, która odbędzie się w sierpniu br.,a będzie to Monografia Zespołu Regionalnego „Cepelia Fil-Wilamowice” pt. „Z wilamowskim folklorem przez Europę”. Zespół działa pod patronatem M-GOK w Wilamowicach. Autorką publikacji jest Pani dr Jolanta Danek.

 

 

Cecylia P. z Koło Gospodyń Wiejskich Pisarzowice

Udostępnij na facebook!

Barbara S.

Dzieje się, dzieje, super - oby tak dalej.

1

1 lip 2021, 23:17:55

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Zapachniało Świętami!

Przed Świętami Bożego Narodzenia większość z nas zaczyna małe kuchenne szaleństwo. Wertujemy przepisy, planujemy menu, kombinujemy jak ulepszyć tradycyjne potrawy albo zrobić coś zupełnie nowego. I właśnie wtedy najlepiej zajrzeć do miejsca, gdzie inspiracje same wpadają do głowy. Szczególnie polecamy stronę naszej kulinarnej ekspertki Elżbiety Ślązak. Ela to skarbnica wiedzy, smaku i domowego ciepła, jej przepisy zawsze wychodzą, a sposób, w jaki o nich pisze, sprawia, że aż chce się biec do kuchni. Jeśli szukacie pomysłów, sprawdzonych rad i świątecznej motywacji, koniecznie odwiedźcie jej bloga na Facebooku. Zajrzyjcie, poczytajcie, podpatrzcie!  Oto test nowego przepisu naszej ekspertki i pomysł na danie wigilijne lub świąteczne.  Inne przepisy znajdziecie TUTAJ Paszteciki z grzybami. Składniki : ciasto: 250 ml mleka 500 g mąki łyżeczka soli łyżeczka cukru 20 g drożdży 100 ml oleju łyżka śmietany jajko Farsz: 0,5 kg pieczarek 1 cebula szklanka suszonych grzybów sól pieprz 2 łyżki masła 1 jajko łyżka sezamu Wykonanie: Mleko podgrzać, wlać ok 1/4 szklanki do kubka, wkruszyć do tego drożdże, dodać cukier i łyżkę mąki. Wymieszać i odstawić do wyrośnięcia. Kiedy zaczyn będzie gotowy, do misy miksera dodać mąkę, pozostałe mleko, sól, olej, śmietanę, jajko i zaczyn. Wyrabiać końcówką z hakiem ok. 15 minut. Misę przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. godzinę. Grzyby suszone ugotować i zmielić na drobnych oczkach. Pieczarki zetrzeć na tarce, cebulę pokroić w drobną kostkę. Na patelni rozgrzać masło, zeszklić cebulę i dodać grzyby. Chwilę smażyć, doprawić solą i pieprzem. Ciasto rozwałkować na kwadrat, posmarować farszem, zwinąć jak roladę. Następnie pokroić na mniejsze kawałki, ułożyć w blaszce, posmarować jajkiem i posypać sezamem. Odstawić ponownie do wyrośnięcia. Ciasto wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 st. C i piec ok. 25 minut.   Czytaj dalej

Było pięknie i uroczyście

W naszej miejscowości uroczystości przypadające na dzień Świętego Marcina połączono z inauguracją Jubileuszu 700-lecia Pisarzowic oraz obchodami Narodowego Święta Niepodległości. Przed wyruszeniem Jubileuszowego Orszaku do kościoła złożono kwiaty i zapalono znicze pod tablicą upamiętniającą siedmiu ochotników, którzy w 1914 roku wyruszyli z Pisarzowic do Legionów Polskich. Tablica ta znajduje się na ścianie budynku GCDT, skąd wyruszyli młodzi mieszkańcy. Orszak, w którego bezpieczeństwo czuwali strażacy OSP, wyruszył spod Szkoły Podstawowej im. św. Jana Pawła II. Na czele jechał na białym koniu pan Łukasz w roli św. Marcina, obok niego szła Weronika z ZR „Pisarzowianki”. Za nimi podążała młodzieżowa orkiestra OSP, poczty sztandarowe druhów, górników, pszczelarzy oraz szkoły, a także dzieci w strojach świętych, przedstawiciele organizacji, nauczyciele, rodziny i mieszkańcy. Na placu kościelnym orszak powitali kapłani naszej parafii. Zastępca burmistrza Rafał Rogala oraz Radni Rady Sołeckiej złożyli kwiaty i znicze pod tablicą płk. Mariana Pilarskiego, umieszczoną na fasadzie kościoła. Następnie ks. proboszcz Janusz Gacek wręczył dzieciom relikwie świętych, a przewodniczącej KGW przekazano relikwię w krzyżu. Przy śpiewie chóru „Villa Scriptoris” orszak wszedł do świątyni, gdzie Mszę św. odpustową odprawił ks. dr Tomasz Chrzan z udziałem ks. Stanisława Olejaka i proboszcza. Zwieńczeniem była procesja wokół kościoła z udziałem służby liturgicznej, pocztów sztandarowych, strażaków, pań z KGW niosących feretrony, orkiestry oraz licznie zgromadzonych parafian i gości. Po zakończeniu uczestnicy ustawili się do wspólnej fotografii i odśpiewali hymn państwowy przy akompaniamencie młodzieżowej orkiestry. Nie zabrakło tradycyjnych „Marcinków pisarzowickich” – pierniczków w kształcie serca, którymi częstowały najmłodsze członkinie zespołu „Pisarzowianki”. Następnie orszak udał się na cmentarz pod Pomnik Poległych w obu wojnach światowych. Apel Poległych poprowadził pan Gabryś, po czym przedstawiciele władz i organizacji złożyli kwiaty i znicze. C. Puzoń foto: Kaja i T. Tobiasz Czytaj dalej

JEŚLI NIE TERAZ, TO KIEDY? POLEDANCE, moja miłość i pasja...

W październiku 2022 r. moja 12 letnia córka Jagna poprosiła mnie o możliwość spróbowania tańca na rurze, czyli POLEDANCE. W wolnej chwili przejrzałam co mamy w pobliżu. Trafiłyśmy do podwrocławskiej Trzebnicy, do Studia Pole Freak, prowadzonego przez Kingę Mamrot, właścicielkę oraz utalentowaną i profesjonalną instruktorkę.  Jagna dołączyła do grupy utworzonej we wrześniu. Grupa była mieszana, od nastolatek, po kobietki w wieku 30-40 lat. Czekając na córkę i nudząc się okrutnie, dyskretnie zaglądałam na salę. Przeszło mi przez myśl, że może także bym spróbowała. Niestety, w grupie nie było wolnego miejsca, a czas pracował na moją niekorzyść. W POLE DANCE podczas regularnych treningów, wprawdzie małymi kroczkami, ale stosunkowo szybko posuwamy się naprzód. Z zajęć na zajęcia grupa robiła progres, a ja siedziałam… W zasadzie już straciłam nadzieję, kiedy w styczniu 2023 r. zwolniło się miejsce.  Wiedziałam, że mam kilka miesięcy do nadrobienia, ale podjęłam rękawice. Rozpoczęłam regularne treningi z grupą córki pod okiem Kasi Orlińskiej.  Zwykła dbałość o kondycję fizyczną oraz dodatkowe zajęcia indywidualne z Kasią, pomogły mi  przetrwać pierwsze treningi i stopniowo nadrobić zaległości.  Niestety w niedługim czasie nasza grupa rozpadła się. Nieliczne osoby, które zostały musiały przenieść się do innych grup o zbliżonym poziomie. Nie poddałyśmy się. Zależało nam, aby zajęcia prowadziła Kasia. Po roku na poziomie podstawowym zdałyśmy egzamin na średniozaawansowany I. I tym oto sposobem minęły 2 lata. Nasza obecna regularna grupa jest na poziomie średniozaawansowanym II i składa się z dziewczyn w wieku od 14 do 18-20 lat oraz 2 „mamusiek”. Zaczynając nie przypuszczałam, że w ogóle dotrę do obecnego poziomu. POLE DANCE mnie zafascynował. W całym tym nieplanowanym zamieszaniu bardzo dużo zawdzięczam niezwykłej instruktorce Kasi Orlińskiej.  Kasia planuje treningi w taki sposób, aby każda z nas jak najlepiej przygotowana była do postawienia kolejnego kroku. Każdą nową figurę wykonuje przynajmniej dwukrotnie, po czym szczegółowo nam ją objaśnia. Naciska na aspekty prawidłowej techniki, co zdecydowanie poprawia nasze bezpieczeństwo i sprawia, że nie utrwalamy niepoprawnych nawyków, unikamy kontuzji. Asekuruje każdą z nas, jeżeli tego potrzebujemy. Nauka z nią to przyjemność. jest profesjonalistką.  Musimy mieć świadomość, że pomimo wielu miesięcy wspólnych treningów, każda z nas jest oddzielną jednostką i ma różne predyspozycje. To widać wyraźnie podczas zajęć. Wprawdzie trenujemy w grupie, jednakże POLE DANCE jest sportem indywidualnym. Moje młodsze koleżanki, z córką na czele, są bardziej odważne i szybciej się decydują na samodzielne wykonywanie figur lub złożonych z nich „combosów”, bez asysty Kasi. Ja zdecydowanie wolę figury oparte na sile, mniej dynamiczne i mniej akrobatyczne. Potrzebuję obecności instruktorki w pobliżu, co pomaga mi panować nad głową.  POLE DANCE bowiem to konieczność zachowania ciągłej współpracy głowy i ciała. To Twój umysł musi zapanować nad Twoim ciałem. Musisz się skoncentrować i włożyć w kolejny krok mnóstwo siły i energii. Nie możesz być zmęczona, czy rozkojarzona. Nie pospieszysz się. Lepiej zrobić 5 razy starannie jedną figurę, niż 5 figur jeden raz. To proste. Ważne jest także, aby instruktor powracał do tematów już przerobionych. Niezbędne jest powtarzanie znanych figur i łączenie ich z nowymi. Dzięki temu stopniowo osiągamy co raz wyższy poziom trudności i wykonania.   Zdarza się, że podczas treningu mamy problemy z wykonaniem nowej, nieznanej nam i stosunkowo trudnej figury. Danego dnia robimy tyle ile jesteśmy w stanie zrobić, biorąc pod uwagę własne możliwości i bezpieczeństwo, które jest fundamentalne. Zazwyczaj po kilku zajęciach powracamy do tego, co sprawiało nam większe lub mniejsze problemy i okazuje się, ze jest to do zrobienia. To daje każdej z nas ogromną satysfakcję, włącznie z instruktorką.  Oprócz regularnych treningów bardzo ważne jest dobre nastawienie, wzajemne wsparcie, serdeczne stosunki w grupie i tylko pozytywna rywalizacja, które naprawdę pomagają w osiąganiu kolejnych sukcesów. Dobrze jest wspomóc ciało np. regularnym stretchingiem.  Pomiędzy treningami potrzebna jest regeneracja. Czas na wyjście z KLUBU GOGO! POLE DANCE to godny polecenia, ogólnorozwojowy sport uprawiany przeważnie przez kobiety, ale także mężczyzn, który stopniowo zdobywa co raz większą popularność i uznanie. Na uznanie bowiem zasługuje, wbrew stereotypowym opiniom i kojarzeniem go ze striptizem w nocnym klubie GOGO. NIC PODOBNEGO! Jedyne, co może przyczyniać się do takiego podejścia, jest schematyczne myślenie oraz brak wiedzy na jego temat.  W Polsce POLE DANCE pojawił się stosunkowo niedawno. W uproszczeniu można go podzielić na POLE DANCE Sport, Choreo, Exotic iArt. Zajęcia odbywają się na rurce statycznej lub obrotowej. W zależności od własnych predyspozycji każdy może wybrać styl odpowiedni dla siebie. Mądrze poprowadzone treningi bywają wymagające, ale gwarantują postęp. Odczuwanie bólu oraz pojawianie się siniaków z czasem ustępują. Ciało się powoli przyzwyczaja.  Pokochałam POLE DANCE, podobnie jak moje koleżanki z grupy i Studia Pole Freak, za jego wszechstronność. Za to, że może go trenować osoba w każdym wieku i bez wcześniejszego doświadczenia. Za to, w jak piękny sposób zmienia nasze sylwetki, jak buduje naszą siłę fizyczną i psychiczną oraz elastyczność i gibkość. Za to, jak dodaje nam pewności siebie i powoduje wiarę, iż wszystko jest możliwe.  Satysfakcja jest ogromna.  Nigdy bym nie przypuszczała, że zaczynając przygodę z POLE DANCE w wieku 48 lat, uda mnie się osiągnąć to, co osiągnęłam. To mój osobisty sukces. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat bólu i potu z moim ukochanym sportem.  Kinga, Kasia, Marta, Maja, Jagoda, Oliwia, Gosia, Jagna, Hania oraz cała reszta... dobrze być częścią naszej poledance-owej społeczności! Dagmara Kołodziejczyk  Zdjęcia: Marta Korysławska-Sawarzyńska Więcej zdjęć: https://www.facebook.com/share/p/1ZM3iLRFwf/   Czytaj dalej

Gdy komercja wyprzedza święta

Choć listopad kojarzy się z ciszą, refleksją i długimi wieczorami, rzeczywistość wygląda dziś inaczej: centra handlowe już błyszczą jak wigilijna noc, a bożonarodzeniowe kampanie ruszają, zanim opadną znicze na cmentarzach. Czy komercja całkowicie przejęła kontrolę nad świąteczną atmosferą? Wystarczy przekroczyć próg jakiegokolwiek sklepu, by przekonać się, że w świecie handlu święta zaczynają się nie w grudniu, a… wczesną jesienią. Świąteczne piosenki, błyszczące dekoracje i półki uginające się pod ciężarem ozdób pojawiają się często już na początku listopada. To, co kiedyś stanowiło subtelne wprowadzenie do grudnia, dziś przypomina pełnowymiarową ofensywę marketingową. Producenci i sprzedawcy nie kryją, że wcześniejsze starty sezonu to sposób na wydłużenie okresu zakupowego. Granica między codziennością a świątecznym szaleństwem została zatarte — i to nieuchronnie wpływa na sposób, w jaki postrzegamy tradycję. Adwent traci swój rytm Dawny adwent, czas wyciszenia i duchowego przygotowania, zdaje się znikać w natłoku promocji, wyprzedaży i rzekomych „ostatnich okazji”. Kalendarze adwentowe coraz częściej są luksusowymi zestawami kosmetyków lub gadżetów, a nie symbolem powolnego odliczania dni do Wigilii. Zamiast skupienia, mamy zakupowy maraton. W efekcie świąteczny klimat przestaje być czymś wyjątkowym. Gdy trwa zbyt długo i zaczyna się zbyt wcześnie, wiele osób czuje przesyt jeszcze zanim nadejdzie właściwy czas celebracji. Magia pod presją promocji Nawet ci, którzy uwielbiają świąteczną atmosferę, coraz częściej narzekają na jej „wymuszoną” formę. Gdy kolędy stają się tłem codziennych zakupów, a iluminacje mają przede wszystkim przyciągać klientów, trudno mówić o spontanicznej magii. Wrażenie, że święta stają się bardziej produktem niż tradycją, pogłębia się z każdym sezonem. Czy możemy to zatrzymać? Zjawisko wydaje się nie do zatrzymania — bo za wczesnym otwieraniem sezonu świątecznego stoją ogromne zyski. Jednak coraz więcej osób próbuje odzyskać utracony spokój, świadomie odkładając dekoracje, rezygnując z przedwczesnych zakupów i celebrując tradycję w swoim tempie. Być może to właśnie te indywidualne wybory zadecydują o tym, czy święta pozostaną autentycznym czasem bliskości, czy ostatecznie staną się kolejnym marketingowym projektem rozciągniętym na pół roku. (foto: pixabay) Czytaj dalej

Szare niebo, słabszy nastrój. Dlaczego jesienna pogoda tak nas męczy?

Krótkie dni, niskie temperatury i słońce chowane za chmurami – to scenariusz, który powraca co roku. Wraz z nim wielu z nas odczuwa spadek energii, motywacji i ogólnego wigoru. Czy to tylko jesienna chandra, czy coś więcej? Kiedy brakuje światła, brakuje… chęci Jesień i zima nie są łatwe dla naszego organizmu. Po letnich miesiącach pełnych słońca nagle trafiamy w okres, w którym dostęp do naturalnego światła staje się luksusem. A to właśnie światło odpowiada m.in. za produkcję serotoniny, czyli hormonu dobrego nastroju. Nic dziwnego, że gdy przez kilka dni z rzędu niebo jest stalowe, wielu z nas czuje się ospale, ma mniej energii i trudniej zabrać się do codziennych obowiązków. Zegar biologiczny się buntuje Światło pomaga regulować nasz wewnętrzny rytm dnia. Gdy o 16:00 zaczyna się robić ciemno, organizm błyskawicznie przechodzi w tryb „chcę spać”. Z kolei poranne wstawanie, kiedy za oknem wciąż noc, staje się małą walką. Nic dziwnego, że zimą częściej narzekamy na problemy z koncentracją i sennością w ciągu dnia. Chandra, która przychodzi nieproszona Wiele osób określa to po prostu jako „jesienny dół”. Niektórzy jednak odczuwają te zmiany dotkliwiej – pojawia się przygnębienie, brak motywacji, niechęć do kontaktu z ludźmi, a nawet większa ochota na słodycze i kaloryczne przekąski. To typowe objawy sezonowego spadku nastroju, który ma związek właśnie z brakiem światła i mniejszą aktywnością. Zimno sprzyja infekcjom Jesień i zima to także sezon przeziębień. Kiedy większość czasu spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach, a nasze ciała są mniej dotlenione i bardziej zmęczone, łatwiej o infekcje. Dodatkowo obniżony nastrój może odbijać się na odporności. Jak sobie pomóc, gdy za oknem szaro? Choć pogody nie zmienimy, możemy zrobić wiele, by poczuć się lepiej: Łap światło, kiedy tylko możesz – nawet krótki spacer w ciągu dnia działa jak naturalny zastrzyk energii. Ruszaj się – aktywność fizyczna podnosi poziom endorfin. Dbaj o dietę, zwłaszcza o witaminę D, której zimą szczególnie nam brakuje. Spotykaj się z ludźmi – rozmowa potrafi zdziałać cuda. Sięgnij po światłoterapię, jeśli spadek nastroju staje się uciążliwy. Krótko mówiąc: szaruga za oknem może przygasić nasz nastrój, ale nie musi odbierać nam dobrego samopoczucia na całą zimę. Wystarczy kilka prostych nawyków, by przetrwać ten czas z większą lekkością – nawet jeśli słońce chwilowo wzięło urlop. Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij