Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

Serce do strusi - gospodarstwo hodowlane z pasją

W województwie łódzkim istnieje jedna z nielicznych w Polsce ferm strusi, która posiada ptaki reprodukcyjne i prowadzi hodowlę strusi. Ojciec i syn, Benedykt Bratus i Michał Bratus zarządzają fermą od 20 lat. Swoje pierwsze ptaki pan Benedykt kupił 18 sierpnia 1999 roku i od tego momentu zaczęła się jego przygoda ze strusiami i jednocześnie pasja życia.

Największy struś, jakiego wyhodowali na swojej fermie i którego udało się zważyć miał prawie 3 m wzrostu i ważył ponad 190 kg. W opracowaniach naukowych podaje się, że strusie z reguły ważą około 150 kg i mierzą do 270 cm. Do niedawana hodowla mogła się również poszczycić strusiami niemal z całej Europy, które pan Michał specjalnie sprowadzał do fermy ojca. Do dziś w Polsce są tylko 3 fermy, które próbują spełniać takie wymogi hodowli, które bez problemu spełnia gospodarstwo hodowlane w Swobodzie (gmina Zgierz).

- Jaja strusie są ostatnio bardzo popularne na Wielkanoc. Coraz częściej wykorzystywane do wypieków, ale przede wszystkim, jako ozdoby na wielkanocny stół. Jedno z naszych najdroższych jaj, z którego wykonano pisankę, zostało sprzedane za 6,5 tys. zł.  – zaznacza pan Benedykt Bratus. - Wielokrotnie słyszę, że jajo strusie jest drogie w porównaniu do jaj kurzych. Ale ja na to mówię, proszę sobie wejść na wybieg strusi i wziąć jajo za darmo. Wszyscy śmiałkowie rezygnują i to chyba w pełni pokazuje jak bardzo niebezpiecznie jest prowadzenie takiej hodowli. Jak wiele potrzeba zaangażowania oraz wiedzy na temat tych ptaków. Nam, ciężko jest wyjąć jajo ze środka wybiegu, gdzie najczęściej je składają, a przecież zajmujemy się hodowlą już 20 lat. Zachęcam strusie i kopię im dołki bliżej ogrodzenia, niestety składają jaja na środku. Niebezpiecznie jest wejść na ich teren.

- Dlaczego?

- Struś jest zwierzęciem stadnym, terytorialnym, bardzo broni swojego terenu. Trzeba zaznaczyć, że jest to „ptaszek”, który za trzecim swoim krokiem osiąga prędkość 70 km/h (i może tak biec 20 km osiągając w porywach nawet 90km/h), a za drugim staje w miejscu.  Przypomnę, że samochód pędząc 50/h jak zacznie hamować to musi pokonać jeszcze 20 m, aby się zatrzymać. To o czymś świadczy… Mówimy, że jak koń kopnie to może zabić człowieka. Ale koń kopie siłą 7kg na cm², a struś „tylko” 30… Oczywiście nie zapominamy o pazurku, który jest jak szabla przy takiej sile. Struś należy do pierwszej grupy najniebezpieczniejszych zwierząt na świecie. Proszę teraz wejść na ich teren… - śmieje się pan Benedykt.

- A wydawałoby się, że taki uroczy i łagodny. To tylko struś, który chowa głowę w piasek…

- Na naszej fermie mieliśmy już takie przypadki, że ojciec wyciągał mnie za nogi z wybiegu albo ja jego. Tak nas poturbowały. One reagują błyskawicznie, z siłą przekraczającą ludzkie pojęcie i zdają sobie z niej sprawę - mówi Michał Bratus. - To my się ich boimy, a nie one nas, więc dlaczego mają chować głowę w piasek ze strachu? To taki mit, ponieważ strusie od czasu do czasu szukają w piasku protein typu myszka, jaszczurka, zresztą one cały czas szukają jedzenia.

- No właśnie, co jedzą takie olbrzymy?

- Stosujemy mieszankę zbóż.  Jest też specjalny koncentrat by dostarczyć im wszystkie witaminy. Pożywienie muszą mieć podawane w kawałkach, ponieważ strusie wrzucają sobie jedzenie do dzioba w całości. No i oczywiście strusie muszą mieć dostarczane naturalne pożywienie, ponieważ nie przyswajają żadnych wynalazków.

- Choć mój telefon komórkowy już jeden „poszedł”… - śmieje się pan Benedykt. - Niektórzy hodowcy dają strusiom również kukurydzę, ponieważ jest wysokoenergetyczna, ale ja nie daję, nasze olbrzymy za bardzo po kukurydzy rozrabiają. Warto przy tej okazji zaznaczyć - dodaje - że struś w ciągu miesiąca rośnie nawet do 30 cm, a w fazie szybkiego wzrostu potrafi 60% tego, co zje „włożyć” w masę ciała. Jego przemiana materii jest przepotworna. Nie przesadzę, jeśli powiem, że rano mam takie strusie, a wieczorem już większe.

- Hodowcy, m.in. z RPA, którzy nas odwiedzali, byli zaskoczeni wielkością naszych strusi i warunkami, jakie mają do życia - zaznacza pan Michał. - U nich hoduje się przede wszystkim małe strusie, stąd był to dla nich szok, kiedy zobaczyli nasze olbrzymy, które miewają po 250 cm wzrostu.

- Jak to się stało, że zdecydowaliście się panowie na tak niebezpieczną hodowlę?

- Ojciec chciał przeprowadzić się na wieś i „coś” hodować. Krowy, świnie… to przecież takie banalne, więc wymyśliliśmy, że będziemy hodować strusie lub „coś” w tym stylu. No i trafiły się strusie - śmieje się Michał Bratus.

- Były też lamy, ale kosztowały trochę za drogo. Strusie były tańsze to kupiliśmy - dodaje pan Benedykt. - Tutaj, gdzie mamy gospodarstwo, były same pola, ale z synem w ciągu pół roku wybudowaliśmy fermę od podstaw, nawet z podwójnym ogrodzeniem dającym 100% bezpieczeństwa.

- Panie Benedykcie, pana chyba fascynują te ptaki, mówi pan o nich z ogromną sympatią, ba (!) nawet czułością!

- Jestem na rozstaju dróg, ze względu na wiek i problemy zdrowotne, już nie mogę się nimi zajmować, tyle ile bym chciał. Każdy ma swój krąg zainteresowań - ten jest mój. Do strusi trzeba mieć serce i cierpliwość. Tutaj nie można nic siłowo, tylko trzeba z nimi postępować ze spokojem i sprytem.

- To całe życie ojca, jego pasja. I ogromna wiedza. Bez problemu przez 3 godziny panią zagada. Największą radość u ojca widziałem wtedy, kiedy przyjeżdżały wycieczki i dzieci zaczęły słuchać go jak zaczarowane, a on opowiadał i opowiadał… Na koniec spotkania egzaminował grupę, a

nasi mali goście wszystko pamiętali i udzielali właściwych odpowiedzi. Same panie nauczycielki były zaskoczone ilością przyswojonej przez dzieci wiedzy. A jak się okazuje, wiedza o strusiach nie jest ani powszechna, ani łatwa. Niedawno w znanym programie telewizyjnym, padło pytanie: Który struś pochodzi z Australii? Można było wybrać z 4 odpowiedzi: emu, nandu, kazuar, kiwi. Niestety żadna nie była właściwa, ponieważ żaden z nich nie jest strusiem, tylko nieliczne klasyfikacje zaliczają je do rzędu Struthioniformes.  

- A jaki gatunek strusia panowie hodują?

- Są to strusie afrykańskie, teraz już mamy krzyżówki.  Proszę sobie wyobrazić, że jest to jedyny ptak na świecie, który ma dwa palce - zaczyna swoją opowieść pan Benedykt. - To są najbardziej pierwotne ptaki, rodzina bezgrzebieniowców, czyli nieposiadjących mięśni piersi. Struś, kiedy chce się zaprezentować przed samicami pieje i ryczy jak lew, a wtedy jego szyja robi się 5, 6 razy grubsza. Zaczyna tańczyć i rzucać głową. Strusie to bardzo ciekawe zwierzęta, mają trzecią powiekę niebieską, chroni ona oko przed piaskiem. Biegają jak baletnice, ale to tylko złudzenie. Siła uderzenia o podłoże jest ogromna. Kiedy chcą się zatrzymać w tym swoim biegu to podnoszą skrzydła, a te osobniki na końcu stada, widząc przed sobą białe upierzenie, otrzymują znak, że trzeba hamować.  Wbrew pozorom pióra strusia nie powodują alergii, są antystatyczne i dlatego szyje się z nich ubrania dla alergików. Skóra po wyprawieniu jest droższa niż skóra krokodyla. Używa się jej do produkcji butów, pasków, foteli i nigdy nie potrzebuje żadnej pielęgnacji ani czyszczenia.

- Czy strusia da się oswoić? Widzę, ile serca wkładacie panowie w tę hodowlę. Czy strusie rozpoznają swoich opiekunów?

- Nie, ponieważ ich oko jest dwa razy większe od mózgu. Oczy, w środku w głowie, łączą się. Struś widzi na odległość 5 km, ale często nas nie poznaje, dlatego musimy wychodzić do nich wciąż w tych samych ubraniach o tym samym zapachu, w tych samych kolorach. A wszystko to dla naszego bezpieczeństwa - zaznacza pan Michał.

- Do niedawna w Polsce było najwięcej ferm strusi w Europie…

- Kiedyś tak, niestety realia się zmieniły, a taka hodowla wymaga absolutnego zaangażowania, stąd wiele osób z niej zrezygnowało. Polskie ubojnie sprowadzają strusie z Czech, ze Słowacji, Litwy i z Węgier, by zapewnić sobie ciągłość dostaw.

- Panie Benedykcie skąd w ogóle pomysł na strusie w Polsce? Przecież to nie jest ptak, który naturalnie zamieszkuje nasze tereny.

- To bardzo ciekawa historia. W 1863 roku po Powstaniu Styczniowym wyemigrowało do Afryki około 60 polskich rodzin. Żyjąc w nowych warunkach, Polacy starali się do nich przystosować i przeżyć. Jednak wiele czasu i zaangażowania tracili na obserwację strusi i miejsc składania przez nie jaj. Wpadli na świetny pomysł, żeby raz zagonić strusie i ogrodzić teren. Popyt i podaż się zmienił, strusie już nie były atakowane, tylko zaczęto je hodować. I to dzięki Polakom. Tak to wszystko się zaczęło…

 

Rozmawiała Sylwia Skulimowska

                                                                            

 

 

Gospodarstwo Rolne Ferma Strusi

Benedykt Bratus, Michał Bratus

Swoboda 1

95-001 Biała

kom 606 893 394

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Miłość po 50, 60 czy 70… Czy wypada?

Skąd biorą się takie pytania? Dlaczego miłość w dojrzałym wieku wciąż budzi emocje?  Z jakiego powodu uczucie, które rodzi się pomiędzy partnerami w wieku 50, 60 czy 70 lat zderza się ze społecznym niedowierzaniem i ironią? Tymczasem psycholodzy podkreślają, że każda pora jest dobra na miłość. Potwierdzają to również doniesienia wielu par, które zaczęły wspólną przygodę w dojrzałym wieku. To dojrzałe uczucie może być również młodzieńcze i piękne, a prawo do szczęścia mamy na każdym etapie życia.  Niestety przez pokolenia utrwalił się stereotyp, że w pewnym wieku już nie wypada. Chodzić na randki, trzymać się za ręce, okazywać sobie czułość i miłość. Niestety wielu osobom widok zakochanych 60 latków wciąż dziwi, niektórych nawet oburza. To pociąga za sobą przykre konsekwencje.   Singielki, rozwódki, wdowy,  Niestety kobiety w dojrzałym  wieku zderzając się z takim społecznym ostracyzmem często nie dają sobie prawa do późnej miłości. Bronią się przed uczuciem odrzucając to, co przynosi im los.  Ignorują okoliczności, zaproszenia do kawiarni czy na wspólne wyjście do kina. To błąd, podkreślają psychologowie. Nie jesteśmy przecież stworzeni do życia w pojedynkę. Nie narzucajmy sobie zatem kajdan i ograniczeń, które krzywdzą nas samych, odbierając nam prawo do szczęście i spełnienia w dojrzałych relacjach.   „Starość” i namiętność w świadomości wielu z nas wciąż się wykluczają. Niestety bardzo często druga połowa życia kojarzona jest z niedoskonałościami, chorobami. Babcia i dziadek zamiast na amorach powinni koncentrować się na rodzinie, zabawie z wnukami. Samotność w tym wieku nikogo nie dziwi, ale randkowanie owszem.  Tymczasem bywa, że miłość, która pojawia się w dojrzałym wieku zaskakuje nawet samych zakochanych. Czasy się zmieniają, na emeryturze też dbamy o zdrowie, ruch i sprawność. Kobiety o urodę, mężczyźni chętniej dbają o wygląd. Nadal jesteśmy dla siebie atrakcyjni i to nie tylko intelektualnie.  Wnuki zamiast partnera  Dlaczego myślimy, że relacja z dziećmi, znajomymi czy najbliższymi przyjaciółmi może zastąpić dojrzałym osobom potrzebę intymności i bliskości?  Babcia, która zamiast popilnować wnuków i naszykować im obiad pędzi na spotkanie z przystojnym mężczyzna budzi oburzenie. Bo jakim prawem? Śmiech i kpina, że w takim wieku zachciewa jej się miłości.      A może po prostu czas nie przejmować się takimi opiniami? Dlaczego nasze szczęście mają kontrolować opinie ludzi, którymi często kieruje zazdrość i zgorzkniałość, którzy nie potrafią cieszyć się cudzym szczęściem?  Skupmy się na swoich potrzebach i może po raz pierwszy w życiu zróbmy z nich priorytet.  Czy taki dojrzały związek  to czas na sukces?      Takie relacje często już na starcie mają pewien bagaż wspólnych doświadczeń, nieudanych związków, rozwodów i rozczarowań. To budzi obawy. Dlaczego miałoby się udać teraz?  I tutaj naprzeciw takim obawom wychodzą psycholodzy. To, że jesteś rozwodnikiem nie świadczy, że jest coś z tobą nie tak. Jak wiadomo, porażki mogą być dobrą lekcją na przyszłość. Trzeba tylko wyciągnąć wnioski i nie popełniać błędów, które doprowadziły do rozpadu partnerskiej więzi. W dojrzałym wieku nie rzucamy się przecież aż tak szybko i bez grama rozsądku w ramiona Amora. Mamy więcej doświadczenia i większy dystans do wszystkiego.  Żeby nie stać się ofiarą...     Czasem słyszy się o oszustach, ale to sytuacje sporadyczne. Decydując się na budowę związku, zawsze podejmuje się pewne ryzyko. Jeżeli jednak nie obdarzysz partnera zaufaniem, nie znajdziesz szczęścia nawet, gdy będzie ideałem. Ale nie spieszmy się i nie podejmujmy żadnych decyzji zbyt pochopnie. Nikt nas nie goni, nikomu nigdzie się nie spieszy.  O tym, w jakie wchodzimy relacje, decyduje też nasze poczucie własnej wartości. Nie wierzysz w siebie, jesteś osobą lękliwą, masz większe szanse, że zwiążesz się z osobą, która będzie to wykorzystywać. Często boimy się też porównań z poprzednią partnerką czy partnerem. Trudno takich konfrontacji zupełnie uniknąć. Wiadomo, że poprzedniczka była dla naszego partnera osobą ważną, ale nie wolno walczyć o pierwszeństwo. Bo pamięć o danej osobie to jedno, a to, co się dzieje teraz, to całkowicie inna jakość.     Doświadczenie to cudowna sprawa i bardzo przydatny życiowo bagaż, ale nie możemy żyć przeszłością.  Dlatego dla dobra naszego nowego związku nie wspominaj byłych partnerów.  Często kobiety niepotrzebnie same prowokują porównania, choćby pytaniem „a jaka ona była?”… Pomyśl, jesteś inną osobą, tworzycie inną parę, na innym etapie życia, więc po co rozkręcać takie oceny. Gdy zdarzy się sytuacja kłopotliwa, powiedz jasno, co ci nie odpowiada. Zwróć uwagę partnerowi czy partnerce, jeżeli poświęca za dużo czasu sprawom z przeszłości, albo ciągle mówi o byłej żonie, czy mężu. Tutaj nie ma miejsca na kompromis, albo zmieni swoje zachowanie, albo trzeba będzie się z tego układu wycofać. Gotowość do nowego związku oznacza zaakceptowanie odrębności nowej osoby, zrozumienie, że można mieć inne przyzwyczajenia, nawyki, hobby.  Kompromis to często recepta na porozumienie  W niektórych sprawach  kompromis jest możliwy a nawet konieczny, w innych trzeba zostawić sobie wolną przestrzeń. Doświadczenie życiowe sprawia, że osoby w pewnym wieku są bardziej wyrozumiałe i mają większą łatwość rozwiązywania konfliktów. Miłość dojrzała niesie z sobą o wiele mniej problemów niż młodzieńcze uczucie. Oboje partnerzy mają już ustabilizowaną pozycję zawodową i finansową, nie muszą zajmować się wychowywaniem dzieci, mogą skupić się na sobie i miłym spędzaniu czasu. Gdy oboje są na emeryturze, mogą po prostu z sobą być, gdzieś pojechać, pójść do kina. Relacje w późniejszym wieku mają tę zaletę, że mogą być bliskie, a jednocześnie luźne. Nie trzeba od razu brać ślubu, można mieszkać osobno i spotykać się wtedy, kiedy oboje tego chcemy. Ważne, że czujemy się z sobą dobrze.     Ludzie po pięćdziesiątce już wiedzą, że pożądanie budzące się od pierwszego wejrzenia nie oznacza jeszcze, że partner jest dla ciebie odpowiedni. Sama chemia nie trwa długo. Kiedy pęknie romantyczna bańka, pozostajemy z tym, kim naprawdę jest osoba, obok której się budzimy.      Zmieniła się nie tylko nasza definicja miłości, ale także nasze postrzeganie romantycznej relacji między ludźmi. Wiele osób w dojrzałym wieku nie czuje potrzeby, by brać ślub, będąc w stałym związku. Nie mają też potrzeby, by mieszkać w tym samym domu, mieście, województwie. Nie ma jednego wzoru – osoby zaangażowane mogą sprawdzić, co w ich przypadku działa najlepiej – i to jest w porządku.   Czytaj dalej

Porozmawiajmy w męskim kręgu…

Nie tylko kobiety potrzebują przestrzeni do rozmowy i dzielenia się swoimi doświadczeniami i emocjami. W odpowiedzi na rodzące się potrzeby, jak grzyby po deszczu w cały kraju powstają prowadzone przez psychologów i specjalistów od samorozwoju „męskie kręgi”.  Spotkania w męskim kręgu to okazja do zmierzenia się ze stereotypami na temat bycia ojcem, mężem, partnerem, opiekunem rodziny i synem. Takie działania kierowane są do mężczyzn w trosce o ich kondycję emocjonalną i życiową. Mimo wszystko kobiety w ostatnich latach zdominowały przestrzeń, w której wychodzą poza przypisywane im stereotypowo role. A mężczyźni troszkę utknęli.      Myśli i troski, z jakimi każdego dnia mierzą się panowie też mają znaczenie i poruszane są na męskich spotkaniach. Często pojawiają na nich prowokujące, skłaniające do namysłu i otwierające dyskusję na konkretny temat.     Padają stwierdzenia: Jestem mężczyzną i boję się, że nie dam rady! Myślę, że muszę być niezawodny. Jestem mężczyzną i nie mogę mieć słabszych okresów. Myślę, że wszyscy oczekują ode mnie, że będę silny fizycznie i psychicznie. Czy mogę być wrażliwy nie tracąc na męskości? Czy mogę mówić, że jest mi ciężko? Czy płacz jest oznaką słabości?     Panowie, jako mężczyźni mają pewne skrypty, według których postępują, a które mogą utrudniać im funkcjonowanie. Przyznawanie się do słabości nie przystoi mężczyźnie, trzeba manifestować siłę. Radzić sobie samemu. To myśli i przekonania, które mogą sprawiać, że mężczyźni wycofują się z takiej przestrzeni dbania o swoją kondycję. Na męskie kręgi przychodzą panowie w każdym wieku, od dwudziestu kilku do ponad czterdziestu lat. To dla tych mężczyzn jest krok poza sferę komfortu. Niektórzy się oswajają z sytuacją, na początku tylko przysłuchują. Ale na spotkanie może przyjść każdy, po prostu zobaczyć, jak ono wygląda. Nie musi się od razu otwierać czy opowiadać o sobie, jak nie ma na to ochoty. Nikomu nic nie jest narzucane.  Panowie potrafią jednak zaskoczyć. Podejmują próby rozmowy i to z sukcesem. W czasie takich spotkań prowadzący nie odnoszą się do tego, co zostanie powiedziane. Nikt nie zostanie oceniony. Mężczyźni mają po prostu przestrzeń, w której mogą się czymś podzielić, zostaną usłyszani i nikt ich nie skrytykuje. Psychologowie nie wchodzą w rolę specjalistów. Sami uczestniczą w spotkaniach, których są jedynie moderatorami. Inicjują, proponują temat…,  a rozmowa płynie swoim torem.  Zamysłem organizatorów takich spotkań nie jest grupowa terapia.  Ale już sama obecność, bycie ze sobą i rozmowa pomagają, mogą być uzdrawiające.  Na takim spotkaniu można zobaczyć, że problem, z którym się borykamy, nie dotyczy tylko nas. Podejmowane są tematy tłumienia emocji czy relacji z ojcem.  Zatem jeżeli odczuwasz samotność w swojej męskiej podróży przez życie – czujesz, że fajnie byłoby mieć głębokie relacje z innymi mężczyznami, to męski krąg jest doskonałym miejscem, żeby w poczuciu rozumienia i bezpieczeństwa odnaleźć prawdziwego siebie.  Również mężczyźni borykają się z samotnością, ukryta depresją, niespełnialnymi, wysokimi oczekiwaniami wobec siebie. Jakie są korzyści ze spotkań w męskich kręgach? Przede wszystkim mężczyźni mogą doświadczyć innego rodzaju relacji z mężczyznami. Mogą zdjąć maskę „prawdziwego mężczyzny” lub „niepokonanego śmieszka”, który zawsze wygrywa, jest niezniszczalny, sam wszystko załatwi, zbuduje i naprawi. Doświadczą, że nie są odosobnieni ze swoimi trudnymi emocjami dotyczącymi pracy, domu, życia społecznego czy seksualnego. Mogą nauczyć się słuchać innych. Mogą odkryć świat, który nie opiera się na ciągłej konkurencji w osiąganiu więcej, zarabianiu więcej, posiadaniu więcej, byciu lepszym lub nieustającym próbom dorównaniu lepszym od siebie albo zachowania wrażenia, że wszystko jest ok.   Czytaj dalej

Życie pełne smaku!

Od pasji do sukcesu  Wszystko zaczęło się od prostego pomysłu – wprowadzenia do swojej diety tłuszczów wysokiej jakości – opowiada Gabriela Żurawska - pasjonatka zdrowej żywności i właścicielka rodzinnej olejarni Olejvita. - W Łodzi brakowało lokalnych olejów tłoczonych na zimno, więc postanowiliśmy działać. Założyliśmy małą rodzinną olejarnię, gdzie kontrolujemy cały proces produkcji, od wyboru ziaren po butelkowanie. Dzięki tłoczeniu w temperaturze poniżej 40 stopni nasze oleje zachowują pełnię właściwości zdrowotnych. Co było największym wyzwaniem? Początki były bardzo trudne. Oleje tłoczone na zimno były wtedy niszą. Był to czas, kiedy ludzie nie mieli wiedzy, w jaki sposób wykorzystywać oleje tłoczone na zimno i jaką wartość dodaną wniosą oleje w ich życie. Zaczęła się żmudna praca, która wywoływała frustrację i potworne zmęczenie. - Nie każdy wiedział, jak stosować oleje i jakie korzyści mogą przynieść zdrowiu. To była ciężka, niedochodowa praca, pochłaniająca oszczędności i ogromną ilość energii. Do tego dochodziły problemy techniczne – maszyny się psuły, a my uczyliśmy się wszystkiego na własnych błędach.  W pewnym momencie firmowe wyzwania zaczęły wpływać na jej życie osobiste. Przeżyła rozwód, który był dla niej ogromnym ciosem. Musiała na nowo poukładać zarówno swoje życie, jak i firmę.  Poddać się czy iść dalej?  - Wiele razy myślałam, że to wszystko mnie przerasta. Jednak po trudnych chwilach przyszła refleksja – rachunek sumienia. Zaczęłam inwestować nie tylko w firmę, ale i w siebie. Jogging stało się moim azylem. Bieganie to był czas tylko dla mnie, nikt i nic mi nie przeszkadzało. Startowałam nawet w kilku konkursach biegowych, dla własnej przyjemności, nie licząc na spektakularne sukcesy. Dzięki temu nabrałam sił i motywacji, by iść dalej. Małymi krokami firma stawała się coraz bardziej rozpoznawalna, a klienci, którzy zakupili u nich produkt, za jakiś czas wracali po kolejną butelkę oleju. I oto marka Olejvita zawitała na półki sklepów zielarskich, sklepów ze zdrową żywnością i na półki w aptekach. Największy sukces? Jednym z największych sukcesów było uczestnictwo w międzynarodowych targach w Paryżu. Olejvita pojawiła się na największej imprezie branżowej w Europie, gdzie spotkała się z niesamowicie pozytywnym odbiorem.  - To była dla mnie chwila, kiedy poczułam, że wszystkie trudności miały sens. I sensem był też nowy etap mojego życia. To właśnie mój narzeczony wniósł do mojego świata mnóstwo ciepła i radości. Co więcej, cały czas aktywnie wspiera mnie w prowadzeniu firmy. To właśnie z Paryża wróciliśmy zmotywowani i z optymizmem patrzymy w przyszłość.   Plany na przyszłość? - Chcę, żeby nasze oleje były jeszcze bardziej rozpoznawalne - nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Myślę też o wprowadzeniu nowych produktów, takich jak ekologiczne oleje smakowe. Zamierzam dalej rozwijać naszą olejarnię, ale też zachować równowagę między pracą a życiem prywatnym. Pasja daje siłę, by przetrwać trudne chwile! Nie bój się zaczynać od małych kroków by zacząć własny biznes. Najważniejsze to znaleźć coś, co sprawia radość.   - Jeśli gotujesz, zacznij od serwowania swoich potraw rodzinie czy sąsiadom. Chwal się tym, w czym jesteś dobry, bo właśnie to może stać się fundamentem twojego sukcesu. Ważne też, by się nie poddawać – każda porażka może być cenną lekcją! Historia Gabrieli i jej wspaniałych olei to dowód na to, że pasja, wytrwałość i wiara w siebie mogą przekształcić marzenia w rzeczywistość!   Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij