Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

Prawosławna Wielkanoc

Dzisiaj rozpoczyna się prawosławna Wielkanoc. Dla wielu osób będą to święta daleko od domu. Życzymy Państwu, z całego serca, abyście odnaleźli w te dni namiastkę normalności i atmosfery domowych świąt!

Redakcja portalu mojaWieś.pl
i kwartalnika "mojaWieś"

 

Нехай час Великодня принесе мир і полегшення!

Христос воскрес!

 

Ukraińskie tradycje wielkanocne

Wielkanoc to najstarsze chrześcijańskie święto ku czci zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

Kiedy obchodzona jest Wielkanoc? Data tego święta zmienia się co roku, ale zawsze oblicza się ją w następujący sposób: jest to niedziela po pierwszej pełni księżyca, następującej po dniu równonocy wiosennej. Chrześcijanie używają dwóch różnych kalendarzy: prawosławni i grekokatolicy – kalendarza juliańskiego, a katolicy – gregoriańskiego. Dlatego Wielkanoc katolicka i Wielkanoc prawosławna obchodzone są zazwyczaj w różnych terminach, chociaż czasami daty się pokrywają. Mimo różnych terminów Wielkanoc dla wszystkich chrześcijan pozostaje cudem zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, wszyscy świętują to samo wydarzenie.

 

Huculskie pisanki (Polona)

Tradycje, zwyczaje, obrzędy

Dziś Wielkanoc symbolizuje odrodzenie, odnowę świata i zwycięstwo życia nad śmiercią. Łączy w sobie zarówno święto kościelne, jak i starożytne tradycje celebrowania wiosny i przebudzenia natury. Wiąże się z tym wiele zwyczajów, obrzędów i tradycji. Niektóre z nich sięgają czasów przedchrześcijańskich, ale są silnie związane z Wielkanocą. Tradycje i obrzędy wielkanocne w Ukrainie są popularne nawet wśród przedstawicieli innych wyznań lub osób niewyznających żadnej wiary – ze względu na to, że są to chwile, które jednoczą Ukraińców i pozwalają spędzić te dni we wspólnej radości.

Wielki (ukr. Strasny) Tydzień. Tydzień poprzedzający Wielkanoc jest dla Ukraińców niezwykle ważny. Po ukraińsku nazywa się on Strasny (ukr. Страсний), czyli Pasyjny. Jest to czas wspominania ostatnich wydarzeń z życia Jezusa przed Jego ukrzyżowaniem. Słowo „strasny” (ukr. cтрасний) jest tłumaczone z języka starosłowiańskiego jako „cierpienie”, „męka”. W Wielkim Tygodniu ludzie powstrzymują się od zabaw: tańca, śpiewu, głośnego śmiechu. Oprócz tego starają się nie hałasować i nie kłócić ze sobą. Dorośli przestrzegają ścisłego postu, tj. nie jedzą pokarmów pochodzenia zwierzęcego. Natomiast dzieci jedzą to co zwykle. W te dni Ukraińcy przygotowują się do wielkiego święta – sprzątają dom, pieką paschę, robią pisanki, a także porządkują swoje myśli, aby były jasne i radosne, a nie ponure i przygnębiające.

Niedziela przed Wielkanocą jest nazywana Niedzielą Wierzbną (Palmową). W tym dniu Ukraińcy chodzą do cerkwi, gdzie święcą gałązki wierzby. Kiedyś po wyjściu z cerkwi młodzi ludzie chodzili po ulicach i żartobliwie uderzali jeden drugiego poświęconymi wierzbowymi gałązkami, mówiąc: „Nie ja biję, wierzba bije, za tydzień będzie Wielkanoc, niedługo – czerwone jajko”. Tradycja ta przetrwała do dziś, ale ogranicza się głównie do rodziny i przyjaciół. Dlaczego gałązki wierzby? Według tradycji biblijnej to liście palmy zostały złożone przed Jezusem, gdy jechał na osiołku do Jerozolimy. W Ukrainie jednak palmy nie rosną, więc zastąpiono je wierzbą.

We wtorek Ukraińcy tradycyjnie zaczynali przygotowywać świąteczne ubrania: wyjmowali je ze skrzyń, wietrzyli, prasowali, przymierzali itd. Dziewczyny pozłacały wieńce na święta. W tym dniu również odbywał się targ, na którym gospodynie mogły kupić wszystkie niezbędne produkty na wielkanocny stół, a także koszyczki i świece.

 

Ręcznik wyszywany, wieś Wiwsia, obwód tarnopolski

W Wielką (ukr. Strasną) Środę zaczynały się generalne porządki, trwające dwa dni. Do Wielkanocy dom miał być czysty, świeży i wyremontowany. Bielono ściany, myto okna, sprzątano stajnie i budynki gospodarcze. Obecnie Ukraińcy również rozpoczynają wielkie sprzątanie przed Wielkanocą w środę lub czwartek.

W Wielki Czwartek (po ukraińsku zwany Czystym) zwyczajowo kąpano się przed wschodem słońca, zanim „wrona wykąpie dzieci”. W tym dniu prano również ubrania, obcinano dzieciom włosy, przygotowywano babki wielkanocne i pisanki. Zużytą wodę po kąpieli nasi przodkowie wylewali na rozdrożu, aby pozbyć się wszelkich chorób.

Wielki (ukr. Strasny) Piątek to dzień ścisłego postu dla osób dorosłych. Wielu chrześcijan w ogóle odmawia jedzenia w Wielki Piątek i Wielką Sobotę, spędza te dni na modlitwie i milczeniu. To dzień żałoby po Jezusie Chrystusie.

W Wielką Sobotę Ukraińcy są już w świetnym humorze ze względu na zbliżające się święto. Przygotowują koszyczki, w których przynoszą do cerkwi babki wielkanocne i pisanki. Dawniej tego dnia koszyczki były myte i suszone na podwórku. Obecnie są zdobione haftowanymi ręcznikami bądź kwiatami – żywymi lub sztucznymi. W wielkosobotni wieczór sprawowana jest całonocna liturgia, podczas której święcony jest również pokarm w koszyczkach. Ich zawartość może się różnić w zależności od regionu, ale głównymi daniami, jakie Ukraińcy przynoszą do poświęcenia są: babka wielkanocna lub pascha, jajka, masło, ser, szynka, kiełbasa, sól.

Po północy dzwon cerkiewny zapowiada zmartwychwstanie Chrystusa i rozpoczęcie nabożeństwa wielkanocnego. Jest ono szczególnie uroczyste i trwa do rana. Po nabożeństwie ludzie wychodzą przed cerkiew, wielkanocne koszyki układają na ziemi. W niektórych regionach przed poświęceniem stawia się w koszyczkach zapalone świece. Ksiądz kropi wodą święconą zarówno koszyk, jak i osobę, która go przyniosła. Ludzie zostawiają część poświęconych pokarmów w cerkwi dla potrzebujących.

 

Chrystus zmartwychwstał (Polona)

Po nabożeństwie wszyscy wracają do domów, pozdrawiając się nawzajem słowami „Chrystus zmartwychwstał!”, na które należy odpowiedzieć: „Prawdziwie zmartwychwstał!”. Tradycja ta nazywana jest „powitaniem chrztem” (ukr. chrystosuwannie – «христосування»). W domu rodzina siada do stołu, aby „rozhowlać się” (ukr. розговлятися), czyli zjeść śniadanie wielkanocne. Na początku spożywa się poświęcone jajko lub paschę. Wszyscy starają się nie zostawiać okruchów święconego ciasta, pilnując, aby nie zostały zmarnowane.

W niektórych regionach, na przykład na Polesiu, jest taki zwyczaj, że po śniadaniu wielkanocnym (ukr. rozhowinnia – «розговіння») wrzuca się do miski z wodą dwie pisanki i miedzianą monetę, po czym domownicy myją się tą wodą. Wierzą, że takie umycie zapewni im piękno i zdrowie oraz udany rok.

Wielka Niedziela symbolizuje oczyszczenie duszy, dlatego należy ten dzień rozpoczynać z radością i dobrymi myślami. Nie można się kłócić, a wszelkie zniewagi należy wybaczyć i zapomnieć. W Wielkanoc nie powinno się wykonywać żadnych prac w domu ani w ogrodzie. Ten świąteczny czas rodziny spędzają razem. Podobnie jak w Boże Narodzenie Ukraińcy starają się zebrać przy jednym stole całą rodzinę – krewni przyjeżdżają z różnych miast, a nawet krajów, aby się spotkać.

Ukraińskie pisanki (The Library of Congress)

Poniedziałek po Wielkanocy nazywany jest „ciąganym” (ukr. woloczylny – «волочильний»), ponieważ ludzie w tym dniu wzajemnie się odwiedzają. Na zachodniej Ukrainie istnieje zwyczaj oblewania się zimną wodą, czyli tak zwany Lany Poniedziałek. Chłopcy polewają dziewczęta wodą, a te w zamian dają chłopcom pisanki lub dania z wielkanocnego stołu. Dawniej wstydem było dla dziewczyny, jeśli nie została oblana. Oznaczało to, że nikt jej w wiosce nie szanował. Teraz Lany Poniedziałek jest po prostu zabawą.

Trzeci dzień po Wielkanocy był dniem pożegnania świąt. Młodzież zbierała się na tańce, gry oraz zabawy. To właśnie wtedy rozpoczynał się okres zabaw plenerowych, nazywanych „ulicą” i trwał do połowy września.

Ukraina to duży kraj, więc oprócz wspólnych tradycji, obrzędów i obyczajów istnieje wiele zwyczajów regionalnych oraz lokalnych. Oto niektóre z nich.

Śpiew pod oknami w Galicji

W niektórych rejonach Galicji, zwłaszcza w rejonie Jaworowa, zachowała się tradycja śpiewania specjalnych pieśni wielkanocnych – „ryndziwok” (ukr. «риндзівок»). Śpiewają je młodzi mężczyźni pod oknami panien i zamężnych kobiet drugiego i trzeciego dnia Świąt Wielkanocnych. Chodzą od domu do domu z muzyką, kiedy się ściemni. Według tradycji kobiety powinny dawać młodym mężczyznom pisanki i drobne monety.

W Galicji istniał również zwyczaj rozpalania ognisk w pobliżu cerkwi i pilnowania, aby nie gasły. Na przykład we wsi Czortowiec ustawiano pod cerkwią palenisko, w którym palono rupiecie. Kiedy ogień robił się mocniejszy, chłopcy otaczali go kręgiem. Miało to symbolizować biblijną scenę, w której apostołowie grzali się przy ogniu, czekając na Jezusa.

Wielkanocny taniec we wsi Czortowiec (public domain)

Wielkanocny baranek i nowinki na Zakarpaciu

W noc wielkanocną, z soboty na niedzielę, mieszkańcy Zakarpacia starają się nie spać, by nie przespać swojego szczęścia. Nadal istnieje tu tradycja, żeby po nabożeństwie w cerkwi jak najszybciej wracać do domu. Niektórzy nawet biegną, mimo że w rękach trzymają kosze z jedzeniem. Wierzą, że ten, kto pierwszy wróci do domu, przez cały rok będzie miał dostatek. Jeśli najszybciej wróci do domu młoda dziewczyna lub chłopak, będzie to znak, że jeszcze w tym samym roku znajdą sobie parę. Inny zwyczaj nakazywał, aby do cerkwi w Wielkanoc wkładać nowe ubrania – tzw. nowinki.

W niektórych częściach Zakarpacia do koszyków ze święconką wkłada się gotowanego lub pieczonego koguta, zgodnie z przeświadczeniem, że to kogut jako pierwszy poinformował świat o zmartwychwstaniu Syna Bożego. Gdzie indziej w koszykach umieszcza się również baranka wielkanocnego, zrobionego z ciasta lub masła. Taki baranek ma chronić przed klęskami żywiołowymi i sprawiać, że przyroda będzie przyjazna człowiekowi.

Drewniane ptaki na Połtawszczyźnie

Na Połtawszczyźnie istniał zwyczaj (gdzieniegdzie nadal żywy) dekorowania domów na Wielkanoc drewnianymi ptakami, które zawieszano na belkach pod sufitem. Wiązało się to z wiarą, że na wiosnę dusze zmarłych krewnych wracają z nieba na ziemię, a ptaki są symbolem tych dusz.

Przekąski dla syren na Siewierszczyźnie

W niektórych regionach obyczaje chrześcijańskie mocno przeplatają się z pogańskimi. Na Siewierszczyźnie po nabożeństwie i śniadaniu wielkanocnym ludzie zbierają resztki poświęconego jedzenia i przed południem zanoszą je do najbliższego zbiornika wodnego, aby nakarmić nimi syreny.

Pocztówka (public domain)

Wyścigi bryczek i „włóczebne” na Wołyniu

Na Wołyniu w okresie wielkanocnym zbierano barwinek zielony i pleciono z niego wieniec. Wieńcem tym ozdabiano pieczonego prosiaka – jedno z głównych dań wielkanocnych w tym regionie w ubiegłym wieku. Są wsie, gdzie nadal utrzymuje się tradycja dekorowania koszyczka ze święconką kwiatami barwinka.

Po poświęceniu pokarmów również starano się jak najszybciej wrócić do domu. Wierzono, że ci, którzy wrócą najwcześniej, zbiorą dobre żniwo. Etnografowie opisują, że mieszkańcy wsi Kosarewe dawali swoim koniom mniej pożywienia w noc wielkanocną, aby szybciej dowiozły ich do domu. W tym dniu odbywał się nawet wyścig bryczek, czasami tak zaciekły, że po drodze wypadały z koszyków poświęcone pokarmy.

Na Wołyniu w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych chrześniacy zawsze odwiedzali swoich rodziców chrzestnych lub odwrotnie – rodzice chrzestni szli do swoich chrześniaków i przynosili im prezenty, tak zwane „włóczebne” lub „wołoczebne” (ukr. «волочебне»).

„Spowiedź dzieży” i Ostatnia Wieczerza na Polesiu

Na Polesiu dzieża do chleba, w której przez rok wyrabiano ciasto chlebowe, musiała przed Wielkanocą „spowiadać się słońcu”. W ciągu roku dzieży nie myto – gospodynie wyrabiały kolejny chleb na pozostałościach ciasta, przyklejonych do ścian i dna. Tylko raz w roku, w Wielki Czwartek, dokładnie myto dzieże, przykrywano je obrusem i przewiązywano czerwonym paskiem, a na wierzch kładziono chleb, sól, czasem kilka monet. Następnie ustawiano dzieżę na słupie bramy – wierzono, że naczynie „spowiada się Bogu”. W odnowionej i czystej dzieży gospodyni ugniatała ciasto na wielkanocne babki.

Ludzie w podeszłym wieku, którzy nie mogą pójść do kościoła, o wschodzie słońca wystawiają na dwór upieczone ciasto wielkanocne, aby je w ten sposób pobłogosławić. Często umieszczają je na słupkach trzymających bramę, żeby znalazło się bliżej słońca.

Jeszcze do niedawna na Polesiu istniał zwyczaj Ostatniej Wieczerzy. W Wielki Czwartek cała rodzina siadała do kolacji, na którą przygotowywano specjalne potrawy. Miało to nawiązywać do Ostatniej Wieczerzy Chrystusa z uczniami. Po posiłku potrawy zostawały na stole przez całą noc.

Delegacja Hucułów z wielkanocnymi darami dla Józefa Piłsudskiego (Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Wielkanocne ognie i tradycja „ogrzewania dziadka” na Huculszczyźnie

Na Huculszczyźnie powszechna była tradycja „ogrzewania dziadka” lub „spalania starca”. Odbywało się to głównie w środę lub czwartek przed Wielkanocą, a w niektórych miejscach w Wielką Sobotę. W te dni dzieci chodziły od domu do domu i krzyczały pod oknami: „Ogrzej dziadka! Ogrzej dziadka! Daj chleba! Obyś miał owce, obyś miał jagnięta, obyś miał jałówki”, na co ktoś z domu odpowiadał: „Ogrzejemy, ogrzejemy, damy!”. Dzieciom wręczano „kukucy” (ukr. «кукуци») – małe kawałki pszennego lub żytniego pieczywa wypiekanego specjalnie na tę uroczystość. Zwyczaj ten wiązał się z upamiętnianiem przodków, gdyż zgodnie z powszechnym przekonaniem dusze przodków na Wielkanoc wracają do świata żywych i aby je zaspokoić, potrzebny był chleb.

Kiedyś „ogrzewano dziadka” również w pobliżu cerkwi w noc wielkanocną. Wokół ogniska siadały zarówno dzieci, jak i starsi mężczyźni. Każdy musiał przynieść trochę drewna na opał.

Przygotowaniem wielkich ognisk na wzgórzach lub w pobliżu cerkwi w noc wielkanocną zajmowali się młodzi mężczyźni. W niektórych górskich wioskach chłopcy rywalizowali ze sobą o to, kto rozpali ogień na najwyższej górze.

Karpaty: przesłanie dla mieszkańców zaświatów

W Karpatach istniał zwyczaj wrzucania do rzeki skorupki poświęconego jajka. Wierzono, że za trzy i pół tygodnia dotrze ona do Rahmanów (według ukraińskich wierzeń ludowych są to mieszkańcy mitycznej krainy, prawi chrześcijanie żyjący w zaświatach). Zanim to nastąpi, skorupka znów stanie się jajkiem.

Tawria: kiełki owsiane na stole

Na południu Ukrainy krewnym, którzy z różnych powodów nie byli obecni przy świątecznym stole, zostawiano kawałek babki wielkanocnej i trzy pisanki, to wszystko zawijano w ręcznik i kładziono na ołtarzu, w pobliżu ikony. Jeśli w ciągu najbliższych czterdziestu dni – do święta Wniebowstąpienia Pańskiego – ta osoba wróciła do domu, otrzymywała zawiniątko. Jeśli nie, oddawano je potrzebującym.

W tym regionie istniał też ciekawy zwyczaj, opisany przez Oleksę Woropaja w eseju etnograficznym „Zwyczaje naszego ludu” (ukr. «Звичаї нашого народу»). Na wielkanocnym stole między naczyniami umieszczano talerz z ziemią i posianym w nim owsem. Na talerzu kładziono również tyle czerwonych pisanek, ile osób z tego domu zmarło. Kiełki owsa symbolizują zmartwychwstanie (ziarno, zanim wykiełkuje, obumiera), a pisanki – naszych przodków, którzy odeszli w zaświaty. Talerz stał na stole cały tydzień – do poniedziałku, kiedy to Ukraińcy udają się na cmentarz, aby uczcić pamięć swoich bliskich.

 

Gry i zabawy

W pobliżu cerkwi w Ukrainie od dawna odbywają się wielkanocne przyjęcia podczas których śpiewane są obrzędowe pieśni (hajiwki), będące szczególnym rodzajem poezji ludowej. Natomiast tańce często przybierają formę korowodów, które są różnie nazywane, w zależności od regionu: na Pokuciu to „gra w chrząszcza”, na Podolu krzywy taniec, a w środkowym

Naddnieprzu „zaplatanie szumu”. Na zakończenie zabawy chłopcy robią „Wieżę” lub „Dzwonnicę”, „Oborig” (ukr. «Оборіг»:): na ramiona czterech młodych mężczyzn staje trzech, na ramionach tych trzech – dwóch, a na szczycie tej piramidy - jeden. Taka „wieża” powinna obejść cerkiew i się nie zawalić.

Hajiwki na ukraińskim znaczku pocztowym (public domain)

Tradycja ukraińska obejmuje wiele zabaw wielkanocnych. W Centralnej Ukrainie grano w „kotok” (ukr. «коток»): rywale puszczali z góry jajka, każdy starał się swoją kraszanką trafić w jajko innego gracza. Wygrywał ten, kto trafiał najczęściej. Kolejna gra to „rzut” (ukr. «кидка»): jeden z uczestników kładł dwie pisanki w takiej odległości od siebie, że między nimi nie mogło przetoczyć się jajko. Drugi uczestnik stał z daleka i rzucał swoją pisanką. Jeśli trafił w obie jednocześnie – wygrywał, a jeżeli w jedną lub nie trafił wcale, to przegrywał. Inna bardzo popularna gra polegała na tym, że kilka kapeluszy stawiało się na ziemi, pod jednym z nich była ukryta pisanka. Ten, kto odgadł, gdzie jest jajko, wygrywał.

Muzeum Pisanki w Kołomyi (Wikimedia commons)

Pascha, kraszanki, pisanki

Babka wielkanocna lub pascha. Pascha to świąteczny chleb maślany, który jest symbolem życia Chrystusa wśród ludzi. Uważa się, że chleb ten długo nie twardnieje. Nasi przodkowie nie zjadali go od razu. Kiedy zaczynały się wiosenne prace w polu, ludzie zabierali ze sobą górną część babki wielkanocnej i zjadali ją na polu, aby rok był owocny.

Dawniej pieczenie ciast wielkanocnych trwało jeden dzień i odbywało się w ciszy i modlitwie. Kobiety pilnowały, by jak najmniej osób zbliżało się do miejsca dojrzewania ciasta i do pieca, żeby drzwi nie trzaskały, naczynia nie grzechotały, żeby nikt nie mówił głośno. Wcześniej nie ozdabiano paschy, potem zaczęto ją dekorować wzorami. Współczesne ciasta wielkanocne również są polane białym lukrem lub posypane kolorowym cukrem pudrem. Niektórzy nadal pieką tradycyjne niesłodzone babki wielkanocne, inni dodają do ciastek rodzynki, orzechy i suszone owoce i dekorują je w fantazyjny sposób.

Pascha z sera powinna mieć kształt piramidy. Symbolizuje górę Golgotę, na której został ukrzyżowany Chrystus.

Kraszanki. Są to jaja pomalowane na różne kolory. Według legend chrześcijańskich zwyczaj ten wywodzi się od św. Marii Magdaleny, która powiadomiła cesarza rzymskiego Tyberiusza o zmartwychwstaniu Jezusa i dała mu w prezencie jajko. „Uwierzę ci, kiedy to jajko zmieni kolor na czerwony” – powiedział cesarz. I jajko zrobiło się czerwone. Czerwień symbolizuje krew Chrystusa.

Do malowania jajek używano naturalnych barwników: skórki cebuli barwiły je na brąz, sok z buraków – na kolor czerwony, młoda pokrzywa – na zielony, kurkuma – na żółty. Dziś w sklepie można kupić barwniki spożywcze we wszystkich kolorach i odcieniach.

Kraszanki kojarzą się z tradycyjną zabawą wielkanocną „bitki-wybitki”, podczas której gracze stukają się jajkami. Najpierw uderzają w dziobki, potem z drugiej strony. Wygrywa ten, kto jako pierwszy stłucze jajko przeciwnika. Gracz, którego jajko pozostało nienaruszone, zabiera wszystkie rozbite pisanki swoich przeciwników. Dziś w „bitki-wybitki” gra się wyłącznie dla zabawy.

Huculskie motywy pisankowe (Polona)

Pisanki. Pisanki pojawiły się wcześniej niż kraszanki. Ozdabia się je tradycyjnymi symbolami za pomocą wosku i barwników. Każdy symbol, podobnie jak każdy kolor, ma swoje znaczenie. Na pisankach znajdziemy symbole oznaczające słońce, księżyc, gwiazdy, ogień, wodę, ziemię i tak dalej.

Pisanki są niezwykle piękne, różnią się kolorem i wzorem, w zależności od regionu.

Nasi przodkowie wierzyli, że pisanki mogą pomóc w chorobach, poprawiać samopoczucie i nie tylko. Teraz pisanki mają przede wszystkim funkcję dekoracyjną, więc przed rozpoczęciem pracy cała zawartość jest wydmuchiwana z jajka, aby pomalowaną wydmuszkę można było przechowywać przez lata.

Źródło: www.muzhp.pl  

 

 

 

 

 

(s)

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Jak czerpać radość z chwili

Filozofia „Slow life” - zwolnij w życiu, czyli po prostu cieszmy się drobnymi przyjemnościami, świadomie przeżywajmy każdą chwilę, a jednocześnie nie narzucajmy sobie co chwilę nowych wyzwań i wymagań. „Slow life” to również dbanie o siebie, swoje potrzeby i odnalezienie harmonii w swoim życiu. Sposób na wyciszenie Bardzo dobrym sposobem na wyciszenie jest medytacja. Medytuj choć 5-10 minut dziennie, albo rozpocznij ćwiczenia oddechowe. Trenując w ten sposób codziennie, nauczysz się wyciszać w stresujących momentach dnia, ale również pełniej odczuwać swoje emocje. Dzięki temu możesz zyskać lepszą kontrolę nad swoją psychiką i lepiej kontrolować strach i gniew, który czasami nas spotyka. Bierz przykład z przodków- jedz tak jak oni To jak czujesz się każdego dnia, także psychicznie, ma ogromny wpływ na to, co jesz. Nie trzeba mieść specjalnej diecie, aby dostarczyć to, co najlepsze dla naszego organizmu. Najważniejsze, aby unikać przetworzonych produktów, takich jak słodycze, przekąski czy na przykład gotowe sosy, soki i zacząć gotować samemu, stosując lokalne, proste i sezonowe warzywa i owoce. Luksus to bycia offline Bycie offline jest nowym luksusem. Takie proste, takie trafne, ale czy łatwe odłączyć się od telewizji, internetu, telefonu? Spróbujmy, może właśnie tego potrzebujemy? Możemy zacząć być offline od 30 minut do godziny dziennie i starajmy się wydłużać ten czas. Zafundujmy sobie w weekendy całkowity cyfrowy detoks i odłączymy się na całą sobotę lub niedzielę. Pojedźmy do lasu, z dala od miejskiego zgiełku, by lepiej „być tu i teraz”, zwłaszcza z bliskimi. Świeże powietrze! Spędzenie czasu na świeżym powietrzu, bycie w ruchu poprawiają nam dotlenienie każdej komórki naszego ciała i wpływają na lepszą odporność. Do tego działają świetnie na psychikę i pobudzają wydzielanie hormonów szczęścia, które jest nam koniecznie potrzebne. Spędzaj czas tylko ze sobą Poznaj siebie lepiej i polub spędzanie czasu tylko ze sobą. Wysłuchasz się lepiej w swoje emocje i potrzeby. Może dzięki temu rozwiążesz problem, który Cię trapi? Nie narzucaj sobie za dużo zadań Gdy narzucasz sobie zbyt wielu zadań do wykonania, może to pobudzać wydzielanie hormonów stresu, w tym kortyzolu. W nadmiarze wpływa to destruktywnie na cały Twój organizm. Po prostu planuj mniej i nie na raz! Pamiętaj o tym, że robiąc kilka rzeczy równocześnie, często żadnej nie robisz tak naprawdę dobrze. Bardzo lubię ciszę, taką jak ta … Gdy jesteś na spacerze w parku wsłuchaj się śpiew ptaków i nie słuchaj muzyki w słuchawkach. Zasypiając, nie oglądaj telewizji, nie przeglądaj komórki, zamknij oczy i spokojnie zaśnij. To, co robimy, sprawia nam przyjemność Co nam sprawia przyjemność? Może jedzenie, nowe ubranie, odwiedzenie wystawy malarskiej? Takie małe przyjemności są konieczne potrzebne na poprawę humoru. Naucz się czerpać pełną przyjemność z tego, co robisz. Celebruj małe sukcesy i starannie skupiaj się na doznaniach.  Ustal ważne priorytety Ustal, co jest najważniejsze dla ciebie w twoim życiu? Jeśli lubimy spędzać czas w domu, nie musimy odwiedzać ze znajomymi nowego klubu w każdy weekend. Rób to, co kochasz, co sprawia ci przyjemność.  Żyj zgodnie z rytmem dnia i światłem dziennym Rano odsłoń rolety i pozwól, by naturalne światło wypełniło pomieszczenie. Wypij kawę blisko okna, aby skorzystać z porannej dawki energii. W ciągu dnia, jeśli to możliwe, wychodź na zewnątrz, choćby na chwilę – naturalne światło pozytywnie wpływa na samopoczucie i koncentrację. Wieczorem ogranicz ekspozycję na niebieskie światło. Włącz tryb nocny na telefonie i komputerze, a w domu używaj żarówek emitujących ciepłe, żółte światło. Poranny kontakt z niebieskim światłem pomaga się obudzić i dodaje energii, ale wieczorem może zakłócać sen. Dlatego warto zadbać o to, by wieczorne oświetlenie i urządzenia nie wpływały negatywnie na Twoje zasypianie. Naucz się wypoczywać Pozwól sobie od czasu do czasu na nicnierobienie i pełen relaks. Myślisz, że to trudne? Wcale nie! Jeśli planujesz odpocząć, przeglądając internet – spróbuj zamiast tego coś innego. Spędź pół godziny na trawie, patrząc w niebo i pozwól myślom swobodnie płynąć. A może wolisz usiąść w ulubionym fotelu z kubkiem aromatycznej herbaty? Właśnie o taki odpoczynek chodzi - prosty, a zarazem tak skuteczny. Wypracuj codzienne rytuały Codzienne sprzątanie czy zakupy doprowadzają nas do szału? Jeśli i tak musimy je robić, starajmy się stworzyć z nich przyjemny rytuał, a nie smutny obowiązek. Chodźmy na zakupy do sklepu, który lubimy. Skupmy się na wybraniu jak najlepszych, najzdrowszych produktów dla siebie lub swojej rodziny. Sprzątając, wyobraźmy sobie, po co to robimy? – zapewne by żyć w miłym i ładnym otoczeniu. A może chwila przyjemności podczas sprzątania? Zapalmy pachnącą świeczkę lub puśćmy ulubioną muzykę. Dzięki tym kilku prostym zmianom, możemy żyć bardziej świadomie, w harmonii ze swoim ciałem i umysłem. Życie w rytmie slow sprawi też, że nauczymy się cieszyć drobnymi rzeczami i uświadomimy sobie, że do pełni szczęścia nie potrzeba nam tak wiele, jak myślimy. Nauczmy się, jak cieszyć się tym, co jest tu i teraz! Magdalena Studzińska Czytaj dalej

Z sołtyski… na starostę!

Wrażliwa i zaangażowana społecznie byłam od zawsze. Ale dopiero wybór na sołtyskę pięknej mazurskiej wsi Trygort rozpoczął moją karierę. Pamiętam ten ciężar odpowiedzialności, który poczułam na swych barkach po wygranych wyborach sołeckich. - Wierzymy, że teraz będzie się działo - mówili mieszkańcy, a ja czułam coraz większe przerażenie. Czy podołam wyzwaniu? Dziś wiem, że ten strach nieodłącznie towarzyszy prawdziwym liderom, którzy poważnie podchodzą do powierzonych im funkcji. Po 9 latach sołtysowania zostawiłam zadbaną wieś, z wyremontowaną i doskonale wyposażoną świetlicą, miejscami sportowo-rekreacyjnymi na boisku i plaży sołeckiej, z kompletem nagród w ogólnopolskich konkursach. Ale to co najważniejsze, zostawiłam wieś doskonale zżytą, mieszkańców lubiących ze sobą spędzać czas, interesujących się losami zaginionych psów i kotów, widzących komu i gdzie dzieje się krzywda, i reagujących. Czy jest recepta na budowanie zaangażowanej wspólnoty? Podczas wizyt studyjnych, które licznie nas odwiedzają, często zadaję pytanie: na ile osób z waszej społeczności możecie liczyć, że przyjdą i pomogą? Padają różne liczby, które następnie polecam skonfrontować z liczbą mieszkańców. I okazuje się, że wszędzie jest tak samo. Osób aktywnych jest około 8- 10 %. Kolejne 30-40 % chętnie przyjdzie na doroczny festyn, bądź zaangażuje się sporadycznie. Połowa mieszkańców nie ma potrzeby uczestniczenia w życiu społecznym. Ale w każdej wsi jest jedna, dwie osoby, którym się nic nie podoba, które jątrzą i uprzykrzają życie liderowi. I w tym momencie warto zadać sobie pytanie, komu i ile czasu i energii poświęcamy, jako liderzy. Zwykle pochłaniają nas jątrzyciele oraz osoby, które się nie angażują. Tymczasem tracimy z oczu tych, co zawsze są przy nas i wspierają. A wystarczy odwrócić ten schemat. Skupić się na tych zaangażowanych, cieszyć się ich obecnością, dziękować, celebrować wspólne chwile, mówić o wspólnym sukcesie. Nie raczyć uwagą tych, którym się nie chce. Ich wybór. „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”. Ponadczasowe. Dobry lider to lider świadomy swych mocy, zalet, umiejętności, osoba, która ma do siebie miłość i szacunek. Która zna również swoje słabe strony i ma wobec siebie wyrozumiałość. Gdy jesteśmy w porządku wobec siebie, możemy pociągnąć za sobą innych do wspólnych działań, do zmiany świata na lepsze. Lider to osoba, która nie potrafi wielu rzeczy po to właśnie, by dać innym przestrzeń do rozwoju. Lidera rozpiera energia i wiara w sukces. Ale żeby móc zarażać tą energią, lider powinien mieć świadomość, co i kto mu ją daje, kiedy powiedzieć stop, by się nie wypalić. Dlatego niezwykle ważni są ludzie, którymi się otaczamy oraz nasza umiejętność delegowania zadań i odpowiedzialności. Umiejętność, którą nieustannie powinniśmy wzmacniać, unikając schematu „lepiej zrobię to sama”. Bycie wyrazistą, odważną liderką to wciąż w naszym kraju ogromne wyzwanie. Od kobiet, szczególnie zaś od kobiet w środowiskach wiejskich oczekuje się skromności, bycia wsparciem dla męża, nie wybijania się na pierwszy plan. Może warto jednak łamać te schematy. Moja skuteczność we wprowadzaniu zmian, kreatywność, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, a przede wszystkim wizja rozwoju spowodowały, że podjęłam decyzję o kandydowaniu na burmistrza Węgorzewa w ostatnich wyborach samorządowych. Przygotowywałam się do tego przez kilka lat, uczestnicząc w ogólnopolskich programach rozwojowych i dokształcając się m.in. poprzez ukończenie studiów podyplomowych na SGH w dziedzinie finansów samorządu. W kampanii chciałam podkreślić, że to, że jestem kobietą to ogromny atut, ale nie chciałam mówić o tym wprost. Stąd pomysł na różową kampanię, a dokładniej precyzując kampanię w kolorze fuksji. Po dzień dzisiejszy mijając kobiety ubrane w ten kolor, uśmiechamy się do siebie tym naszym kobiecym wzmacniającym uśmiechem… Wybory przegrałam. Już w pierwszej turze. Jakże w tym trudnym momencie pomocną mi była moja świadomość liderska. Świadomość, że porażka to droga do rozwoju. Że mój komitet wyborczy to wyjątkowi ludzie, a więzi które powstały w ciągu tych kilku miesięcy będą trwały latami. Jak miło było mi usłyszeć, że dla moich kandydatów kampania była przygodą życia. W powyborczy poniedziałkowy wieczór od swoich ludzi otrzymałam tak ogromne i spektakularne wsparcie, że energia wróciła ze zdwojoną mocą. W momencie, gdy nadszedł wieczór i mogłam zamknąć się w domu i pogrążyć w czarnej rozpaczy stała się magia. Na moje podwórko zajechał rząd samochodów. To moje KGW i mieszkańcy wsi z wymalowanym banerem „Królowa jest tylko jedna – nasza Ala”, z podarunkami, szampanem, z przytulaniem, łzami i wpatrzeni we mnie jak w obrazek. Jak w swoją liderkę z krwi i kości. Za pół godziny przyjechały kolejne samochody z ludźmi z komitetu wyborczego, a żeby podnieść napięcie za kolejne pół godziny kolejne samochody… A wszyscy przyjechali po to, by usłyszeć moje zapewnienie, że nie odpuszczę, że będę dalej działać, że będę liderką, która wyznaczy nowe cele i poprowadzi naprzód. Wybory przegrane, ale nasza moc i energia trwają. Rano zwarta i gotowa do działania zrobiłam to, co do lidera należy. Lider nie zostawia swoich ludzi. A osoby, które weszły do rady gminy i powiatu potrzebowały mojego wsparcia w tworzeniu koalicji. Moje rozmowy, które miały zapewnić dobry układ koalicyjny moim dwóm radnym powiatowym pokazały, że jako komitet mamy jednak siłę. Kampania przeprowadzona profesjonalnie i bez oszczerstw pozwoliła, byśmy z moim kontrkandydatem – burmistrzem już po tygodniu siedzieli razem przy stole i układali plan na powiat. Sytuacja niezwykle trudna, bo 15 radnych pochodziło z 6 różnych komitetów, z czego 5 osób z jednego silnego komitetu. Przewaga tej piątki wydawała się przytłaczająca, ale tu znów liderskie doświadczenie wzięło górę. Nigdy nie odpuszczaj i walcz do końca! Umiejętność zjednoczenia w jednym wspólnym celu zaowocowała utworzeniem koalicji złożonej z pięciu różnych komitetów. Tak oto zostałam starostą spoza rady, z tylko dwoma swoimi radnymi! Prosto z sołtyski na starostę. Dziś po siedmiu miesiącach na urzędzie wiem, że moje doświadczenie z pracy społecznej, chęć do rozmów z każdym, otwartość i odwaga, doświadczenie z działalności w III sektorze są na tym stanowisku bezcenne i pozwalają działać poza schematami. A starosta-szef, który ufa pracownikom, dba o atmosferę w pracy, wzmacnia i wspiera w trudnych sytuacjach to zdecydowany powiew świeżości. Alicja Rymszewicz Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij