Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

Zapraszamy na wystawę malarstwa Janusza Reszki "Zawsze miłość" w AncyMonce w Łodzi!

Poniżej na Państwa życzenie kolejny raz publikujemy wywiad, który przeprowadziliśmy z Januszem Reszką – artystą malarz, który po 30 latach życia we Francji, powrócił do rodzimej Łodzi oraz Katarzyną Nowak-Reszką – aktorką, kompozytorką, projektantką strojów i muzą swojego męża, która po 30 latach wróciła do realizacji największych pasji. Inspirująca rozmowa z parą artystów, którzy przypominają o tym, co jest w życiu ważne…

A Państwa zapraszamy na kolejny wernisaż dzieł Janusza Reszki, który właśnie trwa w AnyMoce w Łodzi! 

Zdjęcia z ostatniej wystawy

******

- Cieszę się, że udało nam się spotkać w restauracji ,,Len i Bawełna’’ w Łodzi, ponieważ 2 października odbył się tutaj Pański wernisaż. Korzystając z okazji zapytam, czy są tu jakieś szczególne dla Państwa prace?

Janusz Reszka: To był pierwszy obraz, który namalowałem na wystawę w Alliance Française. Od niego wszystko się zaczęło. To był 2018 rok, czyli 4 już lata temu.

- To była pierwsza wystawa w Polsce po Pana powrocie do kraju?

JR: Pierwsza wystawa w Polsce po 30 latach pobytu we Francji.

- No właśnie, mieszkał Pan we Francji przez 30 lat. Czy Łódź jest pasjonująca w porównaniu z Paryżem?

JR: Bardzo! Bo Łódź, z którą jestem związany z powodu mojego urodzenia, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Po latach jest zupełnie inna - piękną kobietą się stała, ze szarej i smutnej babci. Do Polski przyjeżdżałem na chwilę, często odwiedzałem rodziców. Niestety po śmierci mamy przyjechałem zająć się mieszkaniem i wtedy właśnie powstała pierwsza moja wystawa. Właśnie wtedy poznałem Kasię…

- Czy wg Pani Łódź też rozwinęła się w piękną kobietę? Jest Pani łodzianką, więc perspektywa może być trochę inna.

Katarzyna Nowak-Reszka: Rzeczywiście nasza Łódź się rozwija od wielu lat w bardzo pozytywnym kierunku. Ja obserwuję również powrót Łodzi filmowej. Od 2014, kiedy zaczęłam się tą branżą zajmować aż do dzisiaj - to wszystko bardzo cieszy, bo dużo koprodukcji wróciło na nasze ulice. Z urodzenia jestem łodzianką, chociaż mieszkam od 20 lat pod Łodzią.

- Dzięki obrazom Pana, Łódź nabrała kolorów.

KR: Ale to chyba we wszystkich miastach w Polsce następują takie pozytywne procesy.

JR: Po powrocie, zauważyłem, że ludzie w Polsce się zmienili. Nie są tacy ponurzy, smutni, są weselsi. Łódź stała się bardzo kolorowa. I mnóstwo pozytywnych zmian.

- Wspomniała Pani, że od 2014 roku jest związana z branżą filmową. Chciałam poprosić, żeby przybliżyli Państwo swoje historie związane ze sztuką. Jak to się potoczyło, że są Państwo artystami?

JR: Można powiedzieć, że jestem napiętnowany przez rodzinę, bo mój dziadek był architektem, rzeźbiarzem i też „podmalowywał”. Mój ojciec - rysownik i litograf - skończył szkołę litograficzną i poligraficzną u Władysława Strzemińskiego. Moja mama była akwarelistką, więc jakoś to wpłynęło na mnie. W przedszkolu, wziąłem udział w konkursie plastycznym i zająłem pierwsze miejsce, o czym poinformował łodzian Express Ilustrowany. Podczas wywiadu z dziennikarzem, musiałem się zadeklarować, co ja będę chciał w życiu robić. Oczywiście powiedziałem, że będę malarzem, no i słowo się rzekło… W trakcie liceum jeździłem na plenery do Kazimierza, gdzie poznałem starszych ode mnie kolegów malarzy i potem zamieszkałem tam na stałe, na 10 lat. Kazimierz miał na mnie ogromny wpływ, bo wychodziłem w plenery i miałem ciągle kontakt z materią malarską.

- A jak ta droga wyglądała u Pani?

KR: Już jako sześciolatka chodziłam na lekcje baletu. W kierunku tańca, akrobatyki i baletu ciągnęło mnie od małego. Niestety miałam operację jako dziecko i musiałam zakończyć treningi. Wtedy rozpoczęła się moja przygoda z muzyką, z grą na fortepianie. Nigdy nie myślałam, że szkoła filmowa stanie się po 30 latach z powrotem moją szkołą, o której myślałam kończąc liceum. Projektuję też ubrania, ponieważ nic mi się nigdy w sklepach nie podoba. Na Janusza wernisaże zawsze coś szyję. Bardzo ważne jest, aby swoje pasje realizować. U mnie powróciły pasje z dzieciństwa, z którymi nie miałam kontaktu przez 26 lat.

- To bardzo ciekawe i być może inspirujące dla kogoś, kto porzucił nadzieję, że można wrócić do czegoś, co sprawiało nam radość w dzieciństwie.

JR: Niestety jest tak, że wiele dzieciaków interesuje się śpiewem, muzyką, czy świetnie maluje. Ale szkoła, a czasem też i rodzice po prostu tłamszą ten talent. Wszystkie dzieci są zdolne, tylko potem, bez wsparcia, one już nie chcą się tym zajmować. W podstawówce miałem w 6 klasie trójki z rysunku, dlatego, że pani kazała mi przy linijce rysować. Pomyślałem wtedy, że przecież ja potrafię rysować proste kreski bez linijki… (śmiech)

KR: Tak, w szkole często próbuje się zaszufladkować nas i uporządkować każdego w jakimś kierunku. Wiadomo, że nauczyciel chce dobrze, ale jednak na indywidualizm trzeba pozwolić, bo każde dziecko jest inne i rozwijając swoje pasje, rozwija się najlepiej. Zaszufladkowanie ludzi nie rodzi niczego dobrego, tylko hamuje rozwój emocjonalny, artystyczny, czy właśnie rozwój pasji u każdego z nas.

- Wyobrażają sobie państwo swoje życie bez sztuki?

KR: No nie… Bardzo ciężko by było…

JR: Ze sztuką byłem związany przez całe życie, bo po liceum zacząłem pracować w filmie, jako asystent kostiumologa a później kostiumograf. Parę lat później pracowałem w teatrze Jaracza, robiłem scenografię i w pewnym momencie, kiedy osiągnąłem już można powiedzieć wszystko w teatrze, to wyjechałem do Kazimierza, żeby kontynuować moją własną pracę twórczą.

- Zainteresowały mnie tytuły obrazów. Kto je wymyśla?

JR: Generalnie Kasia wymyśla tytuły. Gdy ja wymyślam jakiś tytuł, Kasia mówi: ,,nie, to za bardzo banalne, za bardzo wprost’’.

KR: Tak, te tytuły często się biorą w związku z różnymi skojarzeniami czy też wydarzeniami w naszym życiu. Ja cenię sobie tytuły, które są zagadką dla widza, które go motywują do tego, żeby poznawać obraz z bardzo różnych stron i dociekać, dlaczego tam jest właśnie taki tytuł.

JR: Na przykład ten obraz nosi tytuł ,,Opal’’. Dlaczego Opal ? Od wisiorka, który Kasia nosi.

- W tym przypadku jest to osobista historia w obrazie i w tytule...

JR: Kiedyś przypadkowo, chociaż uważam, że nie ma przypadków, wyczytałem, że opale są bardzo zdrowe na serce. Kasia ma słabe serduszko, więc natychmiast kupiliśmy opal i od tej pory nosi go cały czas.

KR: No tak, jako taki talizman. Na pewno nastawienie psychiczne pomaga, że wady, które mam od urodzenia, troszeczkę się niwelują i to pozytywne nastawienie sprawia, że jest lepiej.

- Większość tytułów Pańskich wernisaży jest bardzo optymistyczna. Niektóre z nich to: Wiosenna miłość, Imiona miłości, Miłość w Łodzi. Czy zawsze był Pan optymistą? Skąd ten optymizm brać?

JR: Urodziłem się z „bananem w górę”. Już jako niemowlę, byłem uśmiechnięty i stąd może ten mój optymizm. Zawsze byłem nastawiony pozytywnie. Wszystkie trudności łatwiej się pokonuje, jeżeli się podchodzi optymistycznie do problemu. A jeszcze jak człowiek jest zakochany, to dopiero ma dodatkowy motor do życia, do realizacji i do tworzenia.

- Czy mąż zaraża optymizmem? Czy Pani też jest z natury optymistką?

KR: Rzeczywiście tak się zdarzyło, że się spotkały pokrewne dusze, bo i ja mam mocno pozytywne nastawienie do życia. Mimo różnych trudności przez które przechodziłam (zdrowie), to zawsze, nawet z najtrudniejszych opresji, udawało się wychodzić pozytywnie. Myślę, że to jest tak, że jeżeli się już dużo przeżyje w swoim życiu, to zaczyna się patrzeć zupełnie inaczej i nawet najdrobniejsze rzeczy sprawiają nam radość i potrafimy się z nich cieszyć.

- Tak Państwo pięknie i naturalnie o tym mówią. Trudno spotkać dziś podobną postawę u ludzi. Mam wrażenie, że nie cieszymy się z małych rzeczy.

KR: Tak, tego się chyba trzeba nauczyć. Takie trudne doświadczenia uczą nas tego, żeby się cieszyć, czerpać z życia, a poza tym też zarażać innych tą pozytywną energią. To też dobrze robi dla wszystkich, nie tylko dla nas. Ważne, żeby dzielić się swoim szczęściem, pozytywną energią, bo wtedy inni też zaczynają inaczej patrzeć na świat i na życie. Choćby nawet przez chwilę się uśmiechnęli, to już dużo znaczy..

- Kolejny z tytułów obrazu to ,,Miłość jest najważniejsza’’. Czy według Państwa ludzie o tym zapominają?

JR: Miłość jest w każdym człowieku, ale ludzie się zatracają. Gonią za pieniędzmi, za karierą i zapominają, że właśnie miłość, nawet miłość własna jest ważna. Sami się katują. Powiem banalnie, że kochać świat należy zacząć od siebie samego, bo jeśli siebie ktoś nie lubi, to trudno mu lubić innych… Dlatego kochajmy siebie i spróbujmy tak samo kochać innych.

KR: Czasami ludzie pewnie boją się miłości. Mają już jakieś doświadczenia na tym tle i boją się jeszcze raz spróbować. Ale warto i to niezależnie, czy jest to dziecko, osoba starsza, czy naprawdę już dojrzała. Miłość daje radość w każdym wieku. I czy to miłość do drugiego człowieka, czy do zwierząt, muzyki, malarstwa, sztuki - miłość w różnym wymiarze. Ważne jest, żeby ludzie realizowali swoje pasje, bo to też im dostarcza wiele radości. Czyli i miłość, i pasje. To wszystko powinno być w naszym życiu.

- Zapytam artystów, czy w takim razie powinniśmy kierować się częściej sercem niż rozumem?

KR: Artyści najczęściej kierują się sercem, dlatego może łatwiej im ustrzec się przed zupełnie ślepą pogonią za pieniądzem. Często jest tak, że osoby wtopią się w pewien wir pracy. Budzą się w pewnym momencie i widzą, że tak naprawdę same te pieniądze i praca nie dają im już aż takiej radości, jaką wydawałoby się że osiągną. Czasami jakieś wydarzenie, nawet zdrowotne, może spowodować taką refleksję w życiu. To jest na pewno bardzo ważne, żeby osoby dojrzałe nie obawiały się realizować pasji nawet w późniejszym wieku.

JR: I jeszcze ci, co są tak zagonieni, mają dzieci i widują dzieci rano jak dziecko jeszcze śpi. Wracają do domu i dziecko już śpi. Drogimi gadżetami próbują zastąpić miłość i to jest błąd. Miłości nie można kupić, bo to już nie jest miłość..

- Niestety ludzie cierpią na brak czasu. Niektórzy są do takiego życia z różnych przyczyn zmuszeni. Jak możemy pielęgnować miłość na co dzień, w pośpiechu?

KR: Myślę, że uśmiech, uśmiech i jeszcze raz uśmiech dla drugiej osoby. Na pewno nawet najdrobniejszymi gestami jesteśmy w stanie cały czas to swoje pozytywne nastawienie dla drugiej osoby okazywać. Musimy znaleźć też wspólną drogę spędzania choć odrobiny czasu wolnego. Dlatego dobrze jest, jeżeli osoby mają te same pasje.

JR: Wystarczy ciepłe spojrzenie, dotyk ręki, czułe słowo. A jak budzą się ludzie i patrzą na siebie z wyrzutem: ,,jak ty wyglądasz, oczu nie umyłaś?’’ , a w odpowiedzi: ,,a ty co taki nieogolony od dwóch dni?’’ Zamiast tego powiedzieć: ,,ślicznie ci w tej brodzie’’, czy ,,jak śmiesznie wyglądasz z tymi rozmazanymi oczkami’’. (śmiech)

- Czuć od Państwa tę pozytywną energię i ogromne ciepło. Więc ta rada chyba się sprawdza..

KR: Tak, wiadomo, że na co dzień jest mnóstwo różnych obowiązków. Mamy w domu 3 dzieci, 6 zwierzaków, więc tych obowiązków jest naprawdę dużo, ale jak robimy to razem to jest łatwej. Czasami Janusz mnie zapyta coś na temat obrazu, który tworzy. Powiem, jak widzę pewne rzeczy. Ja też pytam Janusza o radę, gdy tworzę jakąś sukienkę. Zazwyczaj i tak zrobię po swojemu, ale często wysłucham jego zdania. (Śmiech).

JR: Ja często maluję i Kasia świeżym okiem spojrzy i powie: ,,a ta plama za bardzo nie pasuje’’. Ja to przemyślę i mówię: ,,rzeczywiście’’. Ale wy, kobiety, macie większą wrażliwość na kolor niż my, faceci.

- Czyli uwagi żony pomagają?

KR: Ale to naprawdę są drobnostki, bo ja często siadam przed obrazem, który Janusz maluje i wszystko mi idealnie do siebie pasuje, tylko jakaś jedna plama kolorystycznie wydaje mi się, że jest z innej planety. I Janusz to czasem sobie przemyśli i później robi po swojemu.

JR: Często masz rację.

- Wspomniał Pan przed chwilą, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. Czy zawsze miał Pan takie przekonanie, czy to życie udowodniło, że nic nie dzieje się bez przyczyny?

JR: W moim dość długim życiu wiele przeżyłem i czasami człowiek postępuje wbrew sobie. Na przykład to, jak ja poznałem Kasię. Gdy dostałem zaproszenie na wystawę do Alliance Française, malowałem bardzo intensywnie obrazy. W międzyczasie byłem na wernisażu kolegi i tam poznałem jednego aktora, który mówi: ,,wiesz, będą kręcić w przyszłym tygodniu film, chciałbym, żebyś przyszedł’’. Zgodziłem się, ale o tym zapomniałem. To był piątek, a on we wtorek do mnie dzwoni i mówi: ,,miałeś przyjechać do szkoły filmowej, wszystko już ustawione, kamera, reżyser czeka’’. Ja na to, że mam wernisaż, maluję obrazy i nigdzie nie jadę. Rzucił słuchawką, ale za chwilę dzwoni znowu i mówi bym przyjechał. Ponownie odmówiłem. Zadzwonił trzeci raz i uległem, przyjechałem i kogo poznałem? Kasię. Wbrew sobie, człowiek coś robi i okazuje się, że to, co ma się stać i tak się stanie.

- Z tego co słyszę, to natura też jest dla Państwa ważna. Służy Państwu w życiu, jako inspiracja, ale też mieszkają Państwo na wsi…

JR: Tak, jesteśmy bardzo blisko natury. Zwierzęta, rośliny… Ja już 4 rok mieszkam poza miastem, ale we Francji też mieszkałem na wsi, wyprowadziłem się z Paryża, bo kupiłem dom i wyremontowałem go i tam mieszkałem, tam też miałem pracownię.

KR: Ja mieszkam 20 lat poza miastem i bardzo sobie to cenię. Wieś na pewno jest mocno inspirująca dla artystów. Nawet powiem historię jednego obrazu. Przez 1,5 roku kilka razy dziennie na nasz parapet kuchenny przychodziła myszka. Karmelek ją nazwaliśmy. Wystawialiśmy jej miski z jedzeniem i ona sobie wybierała i zjadała to, z tego co miało iść na kompost. I został Karmelek uwieczniony na obrazie, skradający się z kawałkiem sera żółtego z dziurami. Obraz został przekazany na dobry cel, na Hospicjum Łódzkie.

- Czy są jakieś specjalne przygotowania do wernisaży? Jak to wygląda od kuchni?

JR: Staram się, żeby obrazy były spójne tematycznie, albo formatowo.

KR: Często obrazy powstają na konkretną wystawę już w konkretnym kierunku. W Monopolis była tematyka miłości pod różną postacią, m.in. miłości do zwierząt. Każdy obraz to jest osobna historia i często powstawanie jakiegoś obrazu wiąże się z silnymi emocjami czy z jakimś wydarzeniem w życiu artysty. Np. na jednym obrazie pokazane jest, jak zawiązuje się przyjaźń pomiędzy osobami różnych ras, czy z różnych części świata – manifest, że ważna jest współpraca pomiędzy ludźmi niezależnie od statusu społecznego, koloru skóry, od ich pochodzenia.

JR: W Monopolis tytuł wernisażu to Oblicza miłości, więc poza portretami Kasi pokazaliśmy obrazy, gdzie przedstawione były przeróżne jej formy. Uważam, że tolerancja jest bardzo ważna. Nie musimy rozumieć wszystkich ludzi, żeby ich tolerować. Myślę, że miłość i tolerancja to są 2 najistotniejsze w życiu cechy.

- Miłość, tolerancja i pasja. Z naszej dzisiejszej rozmowy wychodzi, że te 3 składniki mogą sumować ciekawe życie..

JR: Tak, ale jeżeli np. dziecko ma pasje, a rodzice zabraniają realizacji, to brakuje tolerancji… Myślę, że życie ludzi, którzy nigdy nie byli w filharmonii, w teatrze, czy na wystawie jest uboższe. No i miłość do samego siebie, też jest bardzo ważna.

KR: Tak, trzeba pamiętać, że zabijanie pasji w drugim człowieku powoduje niechęć do świata i do ludzi. Duszenie pasji nic nie przyniesie i nie ma się co przed nimi bronić, tylko trzeba je realizować, niezależnie od wieku.

- Proszę jeszcze zdradzić, gdzie odbędzie się następny wernisaż.

JR: 3 grudnia w Kazimierzu Dolnym, a potem na przełomie grudnia i stycznia będzie wystawa dwóch dużych obrazów, jeszcze niegotowych. Ale dobry tydzień i będą skończone.

- Patrząc na Państwa odnosi się wrażenie, że wszystko Państwo mają: pasję, tolerancję i miłość, prawda?

KR: Tylko zdrowia można nam życzyć, tak jak wszystkim.

JR: Ale jeżeli człowiek jest szczęśliwy, to zdrowie też jest lepsze.

- W takim razie życzę Państwu mnóstwo zdrowia! Dziękuję za piękną rozmowę.

Kasia Nowak-Reszka i Janusz Reszka: Dziękujemy.

Joanna Kruz

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Październik miesiącem Świadomości ADHD: fakty, wyzwania i nadzieje

ADHD – czyli jak mieć supermoc, której nie można wyłączyć ADHD to jak mieć w głowie 37 zakładek otwartych jednocześnie… i nagle zaczyna grać muzyka, tylko nie wiadomo z której. To nie jest zwykła "rozkojarzona chwila". To raczej codzienne „idę po długopis i wracam z herbatą, książką i nowym planem na życie, ale bez długopisu”. ADHD to też:     • Mistrzostwo multitaskingu: robisz 5 rzeczy naraz i żadnej nie kończysz. Ale przynajmniej masz dobry plan, jak zrobić ich 20.     • Superkreatywność: Twoje pomysły są tak abstrakcyjne, że Elon Musk by się zawstydził.     • Impulsywność: Kupiłeś flaminga ogrodowego w listopadzie? No i co z tego, był na promocji! Październik to dla społeczności ADHD szansa  na opowieść, na widoczność, na lepsze zrozumienie. Choć dane mówią o wzroście diagnoz i zainteresowaniu, to równocześnie pokazują ogromne luki: osoby pozostające bez diagnozy, długie kolejki, nierówności regionalne. Nowoczesne metody diagnostyki (EEG, algorytmy), terapie niefarmakologiczne i zwiększona świadomość dają nadzieję, że w nadchodzących latach będzie możliwe lepsze wsparcie dla osób z ADHD — od dzieci, przez dorosłych, po osoby starsze. ADHD cechuje się trudnościami w utrzymaniu uwagi, impulsywnością i (często) nadpobudliwością. Objawy mogą się zmieniać z wiekiem, a u dorosłych często dominują problemy z organizacją, zarządzaniem czasem, zapominaniem i rozpraszaniem uwagi. Współwystępują często inne zaburzenia — lęki, zaburzenia nastroju, zaburzenia snu, deficyty wykonawcze. W literaturze medycznej często podkreśla się, że ADHD to zaburzenie wielowymiarowe, z fizjologicznymi, genetycznymi i środowiskowymi korelatami. Warto o ADHD rozmawiać i lepiej zrozumieć!! Czytaj dalej

„Dzień Kartofla” z przytupem

Członkowie Zespołu Regionalnego „Pisarzowianki” mieli przyjemność wystąpić podczas wydarzenia „Dzień Kartofla”, które odbyło się 21 września w Muzeum – Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie Imprezie towarzyszyło wiele atrakcji – zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Licznie przybyli goście mogli nie tylko zapoznać się z dawnymi obrzędami i zwyczajami związanymi z uprawą i wykorzystaniem ziemniaka, ale także wziąć udział w różnorodnych warsztatach: malowaniu gipsowych odlewów, tworzeniu pieczątek z ziemniaka, zajęciach garncarskich, wykonywaniu ziołowych witraży oraz przygotowywaniu gniotków z mąki ziemniaczanej. Uroczyste otwarcie poprowadził znany prezenter Marek Szołtysek, który czuwał również nad przebiegiem interesujących prelekcji. Poruszano takie tematy jak: – „Jesień na wsi” – „Wszystko, czego nie wiemy o ziemniakach, a chcielibyśmy się dowiedzieć” – „Kiszonki – podstawowy składnik żywności dawnej wsi” – „Zioła i olejki eteryczne na jesienną słotę” – „Wiejskie rozrywki w jesienne wieczory” Na uczestników czekały również pokazy tradycyjnych wykopków, kiszenia kapusty, a także warsztaty kulinarne z ziemniakiem w roli głównej. Można było skosztować pysznych potraw regionalnych: prażonek, duszonek, babki ziemniaczanej czy pierogów, które serwowały panie z Kół Gospodyń Wiejskich z Pradliny, Golców, Poręby oraz inni wystawcy. Dużą atrakcją – szczególnie dla najmłodszych – były wykopki, wspólne szatkowanie i deptanie kapusty oraz liczne zabawy ziemniaczane. W tych wszystkich wydarzeniach aktywnie uczestniczyły członkinie zespołu „Pisarzowianki”. Zwieńczeniem dnia był występ na scenie skansenowskiej. Zespół zaprezentował się w dwóch odsłonach. Swoje solowe utwory wykonała nasza nowa członkini Weronika, a akompaniator Kuba porwał publiczność znanymi śląskimi przebojami. Serdecznie dziękujemy za zaproszenie Zespołu Regionalnego „Pisarzowianki” do udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu organizowanym przez Muzeum – Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie. Tekst: C. Puzoń Zdjęcia: Kaja Czytaj dalej

"Kosmiczna Biblioteka Ludzkości"

Czy istnieje miejsce, gdzie zapisane są wszystkie myśli, uczucia i wydarzenia – przeszłe, teraźniejsze i przyszłe? W duchowych tradycjach Wschodu i Zachodu mówi się o takim źródle wiedzy – tajemniczych Kronikach Akaszy. Kroniki Akaszy to pojęcie, które od dziesięcioleci elektryzuje wyobraźnię mistyków, ezoteryków i entuzjastów duchowości na całym świecie. To koncepcja wywodząca się z tradycji teozoficznych i ezoterycznych, która zyskała popularność także w ruchach New Age. Czym jednak tak naprawdę są te mityczne „Księgi Duszy”? Czym są Kroniki Akaszy? Według wierzeń duchowych, Kroniki Akaszy to metafizyczny zapis wszystkiego, co kiedykolwiek się wydarzyło, dzieje się i może wydarzyć – obejmujący każdą duszę, myśl, emocję i działanie. To swoista kosmiczna biblioteka lub informacyjne pole świadomości, do którego – jak twierdzą niektórzy – można uzyskać dostęp. Dla porównania: wyobraź sobie bibliotekę, w której znajdują się wszystkie księgi zawierające historię twojej duszy – od jej pierwszego istnienia aż po możliwe scenariusze przyszłości. Pochodzenie i korzenie pojęcia Samo słowo „Akasha” pochodzi z sanskrytu i oznacza „eter” lub „substancję pierwotną”, z której – według starożytnych hinduistycznych wierzeń – wyłonił się cały wszechświat. W teozofii, szczególnie w pismach Heleny Bławatskiej i Rudolfa Steinera, Akasza została opisana jako nośnik uniwersalnej wiedzy – subtelne medium, które przechowuje wszystko, co kiedykolwiek istniało. W XX wieku tę koncepcję rozwinął m.in. Edgar Cayce – znany jasnowidz, który twierdził, że potrafił odczytywać informacje z Kronik Akaszy w stanie głębokiego transu. Założenia i charakterystyka Kronik Akaszy Wierzący w istnienie Kronik są przekonani, że każda myśl, działanie i emocja zostają zapisane w „polu Akaszy”. Odczytujący Kroniki – tzw. czytelnicy – utrzymują, że potrafią łączyć się z tym polem i uzyskiwać informacje dotyczące przeszłości, teraźniejszości, a nawet możliwych przyszłości danej osoby. Co na to nauka? Z naukowego punktu widzenia nie ma dowodów empirycznych potwierdzających istnienie Kronik Akaszy. Współczesna nauka nie uznaje metafizycznych zapisów historii duszy – traktuje je jako element duchowych wierzeń, a nie obiekt badań. Niemniej jednak dla wielu ludzi to właśnie duchowe doświadczenia są źródłem głębokiego sensu i życiowego kierunku. Jak uzyskać dostęp do Kronik? Według praktykujących duchowość, dostęp do Kronik Akaszy można uzyskać poprzez medytację, channeling (przekaz energetyczny), modlitwę lub specjalne techniki duchowe. Pracują z nimi często medium, jasnowidze oraz wyszkoleni czytelnicy Kronik. Ale nie chodzi tu o wróżenie z kryształowej kuli. Praca z Kronikami ma służyć samopoznaniu, rozwojowi duchowemu, uzdrawianiu emocjonalnemu i odkrywaniu własnej ścieżki duszy. Dlaczego ludzie sięgają po Kroniki Akaszy? Powody są różne – jedni szukają wglądu w swoje poprzednie wcielenia, aby zrozumieć obecne relacje, lęki czy wyzwania.  Częstym motywem jest też chęć zrozumienia „dlaczego coś się wydarzyło” – ale z perspektywy duchowej, a nie tylko psychologicznej czy logicznej. Dla wielu to właśnie odpowiedzi z Kronik Akaszy mają największą wartość. Niektórzy konsultują się z Kronikami w ważnych decyzjach życiowych – miłosnych, zawodowych, rodzinnych – z nadzieją na uzyskanie „wyższego prowadzenia”. Czy każdy może zajrzeć do Kronik? Duchowe nauki twierdzą, że tak. Każdy człowiek – niezależnie od wyznania czy pochodzenia – potencjalnie może połączyć się z polem Akaszy. Wymaga to jednak praktyki, czystych intencji oraz głębokiego zrozumienia etycznego wymiaru tej pracy. Dla jednych Kroniki Akaszy to metafora. Dla innych – realne źródło duchowej mądrości. Niezależnie od tego, jak postrzegamy tę koncepcję, jedno jest pewne: ludzkość od zawsze szukała sensu, kierunku i odpowiedzi. A Kroniki – prawdziwe czy nie – mogą być kolejnym narzędziem w tej wielkiej podróży poznania siebie. EwaKantor Czytaj dalej

Dzień Chłopaka! Spełnienia marzeń i odwagi!

Dziś obchodzimy Dzień Chłopaka – wyjątkowe święto wszystkich chłopaków, tych młodszych i starszych. To świetna okazja, by wyrazić wdzięczność, sympatię i po prostu powiedzieć: "fajnie, że jesteś!". W szkołach, domach i wśród znajomych często pojawiają się drobne upominki, życzenia czy żarty – wszystko po to, by umilić chłopakom ten dzień i sprawić, by poczuli się docenieni. Wszystkim chłopakom – tym małym i tym dużym – życzymy dużo uśmiechu, spełnienia marzeń, prawdziwych przyjaźni i odwagi, by zawsze być sobą. Sto lat! Dzień Chłopaka – skąd się wziął i jak go obchodzimy? Dzień Chłopaka, obchodzony w Polsce 30 września, to okazja, by złożyć życzenia, wręczyć drobny upominek lub po prostu sprawić radość wszystkim chłopakom – młodszym i starszym. Choć to nie jest oficjalne święto państwowe, cieszy się sporą popularnością, szczególnie wśród uczniów i studentów. Skąd wziął się ten zwyczaj i jak dziś wygląda jego obchodzenie? Krótka historia Dnia Chłopaka W przeciwieństwie do Dnia Mężczyzny (obchodzonego w Polsce 10 marca), Dzień Chłopaka skierowany jest głównie do młodszych przedstawicieli płci męskiej – uczniów szkół podstawowych, średnich i studentów. Trudno jednoznacznie określić genezę tego święta. Prawdopodobnie powstało na wzór Dnia Kobiet, jako nieformalna odpowiedź na marcowe święto pań, aby także chłopcy mieli swój wyjątkowy dzień. W innych krajach Dzień Chłopaka obchodzony jest w różnych terminach – na przykład w Japonii 5 maja, w Brazylii 15 lipca, a w Indiach 19 listopada, razem z Międzynarodowym Dniem Mężczyzny. Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij