Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

,,Miłość, tolerancja i pasja’’

Janusz Reszka – artysta malarz, który po 30 latach życia we Francji, powrócił do rodzimej Łodzi oraz Katarzyna Nowak-Reszka – aktorka, kompozytorka, projektantka strojów i muza swojego męża, która po 30 latach wróciła do realizacji największych pasji. Inspirująca rozmowa z parą artystów, którzy przypominają o tym, co jest w życiu ważne…

 

Joanna Kruz: Cieszę się, że udało nam się spotkać w restauracji ,,Len i Bawełna’’ w Łodzi, ponieważ 2 października odbył się tutaj Pański wernisaż. Korzystając z okazji zapytam, czy są tu jakieś szczególne dla Państwa prace?

Janusz Reszka: To był pierwszy obraz, który namalowałem na wystawę w Alliance Française. Od niego wszystko się zaczęło. To był 2018 rok, czyli 4 już lata temu.

To była pierwsza wystawa w Polsce po Pana powrocie do kraju?

JR: Pierwsza wystawa w Polsce po 30 latach pobytu we Francji.

No właśnie, mieszkał Pan we Francji przez 30 lat. Czy Łódź jest pasjonująca w porównaniu z Paryżem?

JR: Bardzo! Bo Łódź, z którą jestem związany z powodu mojego urodzenia, zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Po latach jest zupełnie inna - piękną kobietą się stała, ze szarej i smutnej babci. Do Polski przyjeżdżałem na chwilę, często odwiedzałem rodziców. Niestety po śmierci mamy przyjechałem zająć się mieszkaniem i wtedy właśnie powstała pierwsza moja wystawa. Właśnie wtedy poznałem Kasię…

Czy wg Pani Łódź też rozwinęła się w piękną kobietę? Jest Pani łodzianką, więc perspektywa może być trochę inna.

Katarzyna Nowak-Reszka: Rzeczywiście nasza Łódź się rozwija od wielu lat w bardzo pozytywnym kierunku. Ja obserwuję również powrót Łodzi filmowej. Od 2014, kiedy zaczęłam się tą branżą zajmować aż do dzisiaj - to wszystko bardzo cieszy, bo dużo koprodukcji wróciło na nasze ulice. Z urodzenia jestem łodzianką, chociaż mieszkam od 20 lat pod Łodzią.

Dzięki obrazom Pana, Łódź nabrała kolorów.

KR: Ale to chyba we wszystkich miastach w Polsce następują takie pozytywne procesy.

JR: Po powrocie, zauważyłem, że ludzie w Polsce się zmienili. Nie są tacy ponurzy, smutni, są weselsi. Łódź stała się bardzo kolorowa. I mnóstwo pozytywnych zmian.

Wspomniała Pani, że od 2014 roku jest związana z branżą filmową. Chciałam poprosić, żeby przybliżyli Państwo swoje historie związane ze sztuką. Jak to się potoczyło, że są Państwo artystami?

JR: Można powiedzieć, że jestem napiętnowany przez rodzinę, bo mój dziadek był architektem, rzeźbiarzem i też „podmalowywał”. Mój ojciec - rysownik i litograf - skończył szkołę litograficzną i poligraficzną u Władysława Strzemińskiego. Moja mama była akwarelistką, więc jakoś to wpłynęło na mnie. W przedszkolu, wziąłem udział w konkursie plastycznym i zająłem pierwsze miejsce, o czym poinformował łodzian Express Ilustrowany. Podczas wywiadu z dziennikarzem, musiałem się zadeklarować, co ja będę chciał w życiu robić. Oczywiście powiedziałem, że będę malarzem, no i słowo się rzekło… W trakcie liceum jeździłem na plenery do Kazimierza, gdzie poznałem starszych ode mnie kolegów malarzy i potem zamieszkałem tam na stałe, na 10 lat. Kazimierz miał na mnie ogromny wpływ, bo wychodziłem w plenery i miałem ciągle kontakt z materią malarską.

A jak ta droga wyglądała u Pani?

KR: Już jako sześciolatka chodziłam na lekcje baletu. W kierunku tańca, akrobatyki i baletu ciągnęło mnie od małego. Niestety miałam operację jako dziecko i musiałam zakończyć treningi. Wtedy rozpoczęła się moja przygoda z muzyką, z grą na fortepianie. Nigdy nie myślałam, że szkoła filmowa stanie się po 30 latach z powrotem moją szkołą, o której myślałam kończąc liceum. Projektuję też ubrania, ponieważ nic mi się nigdy w sklepach nie podoba. Na Janusza wernisaże zawsze coś szyję. Bardzo ważne jest, aby swoje pasje realizować. U mnie powróciły pasje z dzieciństwa, z którymi nie miałam kontaktu przez 26 lat.

To bardzo ciekawe i być może inspirujące dla kogoś, kto porzucił nadzieję, że można wrócić do czegoś, co sprawiało nam radość w dzieciństwie...

JR: Niestety jest tak, że wiele dzieciaków interesuje się śpiewem, muzyką, czy świetnie maluje. Ale szkoła, a czasem też i rodzice po prostu tłamszą ten talent. Wszystkie dzieci są zdolne, tylko potem, bez wsparcia, one już nie chcą się tym zajmować. W podstawówce miałem w 6 klasie trójki z rysunku, dlatego, że pani kazała mi przy linijce rysować. Pomyślałem wtedy, że przecież ja potrafię rysować proste kreski bez linijki… (śmiech)

KR: Tak, w szkole często próbuje się zaszufladkować nas i uporządkować  każdego w jakimś kierunku. Wiadomo, że nauczyciel chce dobrze, ale jednak na indywidualizm trzeba pozwolić, bo każde dziecko jest inne i rozwijając swoje pasje, rozwija się najlepiej. Zaszufladkowanie ludzi nie rodzi niczego dobrego, tylko hamuje rozwój emocjonalny, artystyczny, czy właśnie rozwój pasji u każdego z nas.

Wyobrażają sobie państwo swoje życie bez sztuki?

KR: No nie… Bardzo ciężko by było…

JR: Ze sztuką byłem związany przez całe życie, bo po liceum zacząłem pracować w filmie, jako asystent kostiumologa a później kostiumograf. Parę lat później pracowałem w teatrze Jaracza, robiłem scenografię i w pewnym momencie, kiedy osiągnąłem już można powiedzieć wszystko w teatrze, to wyjechałem do Kazimierza, żeby kontynuować moją własną pracę twórczą.

 

ciąg dalszy w kwartalniku "mojaWieś"

Przypominamy, że kwartalnik można kupić w Delikatesach Centrum, w Chacie Polskiej oraz w Empiku lub zamówić na stronie: https://www.empik.com/moja-wies-moja-polska,p1306329129,prasa-p

Napiszcie również do nas:  redakcja@mojawies.pl

lub zadzwońcie:  +48 661 986 479

prześlemy Państwu kwartalnik na drugi dzień do domu! 

Redakcja mojaWieś

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Zobacz Więcej!

Projekt indywidualny, tworzony i organizowany przez Magdę Rdest-Nowak. Przy współudziale osób o wielkim sercu! Projekt nie o profilaktyce i nie o kobietach chorych na raka piersi. To projekt o tolerancji i zrozumieniu ludzi chorych nie tylko na raka, bo pod białą koszulą może kryć się każda choroba. W projekcie bierze udział 365 uczestniczek chorych onkologicznie, nie tylko z nowotworem piersi .Pani Magdo, skąd pomysł takiej akcji, takiej idei? - Zainicjowała to jedna z dziewczyn, chora na nowotwór. Miej więcej 3 lata temu zasiała takie ziarenko w mojej głowie, że tak niewiele trzeba, by chore dziewczyny poczuły się potrzebne i dowartościowane. Zaczęliśmy, 2 lata temu, w moim rodzinnym mieście – Skierniewicach, przygotowywać piękną sesją zdjęciową. Wypuściłam w mediach społecznościowych informację, że potrzebuję dziewczyn do fotograficznego projektu. W ciągu doby zgłosiło się około 500 osób z całej Polski. Zaczęłam sobie to wszystko układać… i tak powstało 12 miast i 12 koordynatorek… Zaczęłyśmy działać - mówi Magdalena Rdest-Nowak Fantastyczny projekt i ogromny odzew kobiet! Ile Pań się zdecydowało w nim uczestniczyć? - Projekt finalnie obejmie 365 pań z 12 polskich miast: Krakowa, Gdańska, Warszawy, Wrocławia, Łodzi, Poznania, Bełchatowa, Sochaczewa, Katowic, Płocka, Skierniewic i Radomia. „Zobacz Więcej” gdzie był? I gdzie będzie? - Za mną 7 miast: Kraków, Katowice, Łódź, Płock, Poznań, Bełchatów i Skierniewice. Przede mną Sochaczew, Wrocław, Radom, Warszawa i Gdańsk. Około 210 modelek za mną i 155 przede mną! Niesamowita energia, przewspaniałe kobiety. Idealnie spędzony czas! I wszystkie piękne i uśmiechnięte, odważyły się pozować w białych koszulach… - Tak, zdjęcia w białych koszulach mają symbolizować jedność, wsparcie, tolerancję i walkę ludzi chorych w całej Polsce! Biała koszula to nie tylko rak, to też depresja, choroba dwubiegunowa, stany lękowe, blizny na ciele i cała reszta, czym każdy z nas jest lub może być obciążony. Jaką historię przestawiają zdjęcia? Opowiadają o tolerancji, sile i emocjach… O patrzeniu szerzej i dostrzeżeniu człowieka w człowieku. O równości, wrażliwości, miłości i radości życia! O byciu szczęśliwą pomimo choroby. To akcja przede wszystkim o szacunku do drugiego człowieka. O dawaniu,  rozumieniu… I o WIDZENIU, a nie tylko patrzeniu… Bo przecież nie zawsze jest tak, jak myślisz… Czego tak naprawdę symbolem jest projekt?   - Projekt nie jest skierowany tylko do kobiet. Biorą w nim udział same kobiety, ale tylko dlatego, że nie zgłosił się żaden mężczyzna. To nie jest projekt mówiący o chorobie, o chorowaniu. Podchodzę do Pań i robię zdjęcie z całkiem innej perspektywy! Chodzi o zrozumienie osób chorych. O tolerancji i akceptacji osób borykających się z chorobą. Pod tą białą koszulą nie jest tylko nowotwór. To może być każda choroba… Depresja, choroba dwubiegunowa i wszystko to, co tworzy jakąś historię w nas. Chodzi o to, abyśmy byli bardziej otwarci na drugiego człowieka, abyśmy widzieli człowieka w człowieku, a nie tylko jego chorobę. Zobacz Więcej - projekt fotograficzny Magda Rdest-Nowak autorka grafik projektu: Weronika Cholewa Sylwia Skulimowska  Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij