Talenty i pasje

0 1
Kłosuj Komentuj Ulubione

Rowerem przez Polskę!

… i wszystko zaczęło się w maju, 27 lat temu, kiedy w liceum, z dwoma kolegami, wymyśliliśmy wyjazd rowerami z domu… na Słowację, nad Jezioro Orawskie. To było ogromne wyzwanie! Rowery górskie, pełen plecak jedzenia i 150 kilometrów. Wspaniała przygoda, którą powtarzaliśmy wiele razy.

Zawsze pasjonowała pana Waldemara Pieczarę bliskość z naturą, z otoczeniem. Długo, nawet po odebraniu prawa jazdy, nie posiadał samochodu, ale… miał rower. To on pomagał mu w przemieszczaniu się. I to rower pokazywał mu Polskę.

Panie Waldemarze, ale przecież oglądanie Polski z samochodu jest zdecydowanie bardziej wygodniejsze! I szybciej i więcej!

- Ale zza szyby samochodu, odczucia nie są aż tak atrakcyjne, jak ten świat widziany z roweru! - oburza się z uśmiechem Waldemar Pieczara – organizator rowerowych wycieczek po Polsce. - Dwa koła dają poczucie bliskości z tym, co nas otacza. Dają szansę na poznanie pozoru przypadkowych ludzi-tubylców, którzy przekażą nam historię okolicy, w której akurat jesteśmy. Mogą pokierować nas na trasy, o których wcześniej nie wiedzieliśmy!

Sama mam rower i uwielbiam włóczenie się rowerem po mieście i analizowanie szczegółów kamienic, których nigdy bym nie zobaczyła jadąc samochodem!

- To właśnie jest fajne na rowerze. Kiedy zobaczymy ciekawe miejsce, to możemy zboczyć z drogi i podjechać, oglądnąć, porozmawiać i dowiedzieć się czegoś. Samochód nie daje takiej satysfakcji i szczegółowości. Pejzaże z okna pojazdu uciekają bardzo szybko, a na rowerze następuje degustacja tego, co natura i otoczenie w danej chwili nam pokazują.

Pana przygoda z rowerem trwa 27 lat…

- Cały ten szmat czasu z moim dwukołowcem, te tysiące kilometrów i dziesiątki szosowych wyścigów amatorskich, dały mi potężną satysfakcję. Trochę dyplomów i medali jest, nawet puchar za zwycięstwo! -  śmieje się Waldemar Pieczara. Dzisiaj mogę też powiedzieć śmiało, że jest już mało miejsc w Polsce, w których nie byłem. Aczkolwiek są jeszcze zakątki, do których nie dotarłem, ale… coś trzeba zostawić na późniejsze lata – dodaje.  

No i trzeba mieć odpowiedni rower…

- Myślę, że rower trzeba dostosować do takiej rekreacji, jaką chce się mieć. Oczywiście jedna osoba będzie chciała jeździć spokojnie, druga trochę po górach, ktoś inny będzie miał większe aspiracje. Dzisiaj mamy dostępną większą gamę sprzętu, wyposażenia i ubrań. Kiedy jeździliśmy 27 lat temu, ciężko było o bidon, nie wspominając o rękawiczkach rowerowych. Jak sobie pomyśle, co musiało być jeszcze wcześniej i ilu rowerzystów miało problemów sprzętowych, to głowa mała! – zaznacza z uśmiechem pan Waldemar.

Pana ulubionym rowerem jest rower szosowy, dlaczego?

- Bo tak naprawdę daje mi możliwość odkrywania cały czas czegoś nowego. Ruszam z domu, (mieszkam niedaleko Babiej Góry) i za dwie godziny jestem już koło Zakopanego. Mogę pojeździć sobie z pięknymi widokami w tle, a trasa liczy sobie 150 kilometrów!  A wszyscy o tym wiedzą, że czas dojazdu pod Tatry samochodem, zajmuje więcej czasu niż rowerem. Na rowerze nie obowiązują korki, to właśnie ten plus...- śmieje się.

Istotny plus!

Jest pan organizatorem bardzo popularnych wypadów rowerowych…

- Przede wszystkim chciałem nam Polakom pokazać Polskę. Miejsc, które dla wielu z nas są nieznane. Może kiedyś słyszeliśmy o nich, może kiedyś minęliśmy samochodem, ale nie mamy pojęcia, jakie są wspaniałe. Po prostu przyszła myśl, by choć raz w miesiącu, (oczywiście mówimy o okresie roku, kiedy już jest ciepło), można pojeździć i pozwiedzać.

Co jest niezmiernie ważne dla zwiedzających Polskę rowerowo?

- Aplikacje, na których widzimy, gdzie kto był, gdzie jest i gdzie możemy się spotkać. Przez aplikacje możemy umawiać się na wypady i czasami też na nich rywalizujemy. Długi weekend majowy dał ku temu szansę. Poprzez rowerową aplikację, skrzyliśmy się w parę osób. Mając wiedzę o terenie, udało mi się zorganizować noclegi w Beskidzie Niskim, koło Dukli. Dwa dni jazdy rowerami po wschodnio-centralnej części tego Beskidu, przyniosło nam ponad 300 kilometrów przejechanej trasy i prawie 3500 metrów przewyższeń. Nie taki niski ten Beskid!

Mnóstwo kilometrów i wzniesień!

- Bardzo gorąco polecam Beskid Niski, który jest bardzo dziki, bardzo naturalny i bardzo dostępny dla rowerzystów. Na drogach, ruch jest bardzo mały, a dla pasjonatów MTB idealne są leśne dukty. Rowerowe podjazdy są w super scenerii, jakby malowane pędzlem artysty pejzaże. Fantastyczne malutkie miejscowości, takie jakby trochę z epoki mojego dzieciństwa. Czas tutaj trochę zwolnił. Pozostałości po obecności Łemków bardzo fascynują. Polecam zaglądnąć do Zawadki Rymanowskiej, gdzie jest wiele chyż łemkowskich zachowanych w dobrym stanie. Świetnym miejscem jest również Krempna z okolicznymi miejscowościami, gdzie mamy sporo przepięknych cerkwi. Nie można pominąć naszych wspaniałych uzdrowisk: Iwonicz Zdrój, Rymanów, Wapienne. Rowerowo trzeba też zaliczyć wspaniały odcinek z Krempnej do Ożennej przez Żydowskie, jak również odcinek trasy Rymanów-Komańcza i Komańcza-Dukla. Prawdziwy koneser turystyki rowerowej będzie zafascynowany!

Nowe, wspaniałe miejsca. A co pana zadziwia w tej okolicy?

- O dziwo brak tłoku, brak gwary, brak uciążliwego ruchu samochodowego. Fascynują mnie również ludzie z tamtego rejonu. Skromni, ale bardzo życzliwi, chętni do rozmów. Tam, gdzie mieliśmy okazję nocować, pani Wanda na głowie stawała, żebyśmy wszystko mieli.

W tym miejscu chciałbym podziękować strażakom z PSP Sanok, którzy przypadkowo, mijając nas, zauważyli, że jeden z naszych kolegów miał małą wywrotkę i bezinteresownie zatrzymali się oraz opatrzyli Damiana, by mógł jechać dalej. Właśnie tacy są tutaj ludzie...

Muszę jeszcze koniecznie coś dodać… pierogów i placków po węgiersku nie jadłem lepszych niż w tych okolicach. Pyszne jedzenie i ceny bardzo atrakcyjne.  Kiedy z miłym uśmiechem podano nam potrawy, to nawet po ciężkim dniu jazdy rowerem są nie do przejedzenia. Ogromne porcje!

To tym bardziej zapytam…, jakie plany degustacyjne i rowerowe są na wakacje?  

- Przed nami kolejny wypad rowerowy. Lista chętnych zapełniona, kierunek na Bieszczady, ale jeszcze nie te wysokie. Część początkowa z okolicą Jeziora Solińskiego. Relacje oczywiście prześlę, również te smakowe!

Czekamy na kolejne piękne zdjęcia i wrażenia uczestników. Tym bardziej, że rowery w Polsce stają się coraz bardziej popularne. Mam nadzieję, że niedługo dogonimy Holandię!

- Morze rowerów. Cieszę się, że tak dużo osób jeździ na rowerach. Ta forma rekreacji czy pasji zaczyna docierać mocno do naszego społeczeństwa. I pamiętajmy o bezpieczeństwie. Kask na głowie powinien być obowiązkowy, podobnie jak oświetlenie. Jeszcze wiele osób to zaniedbuje...

Bezpieczeństwo i  radość z rowerowego zwiedzania Polski.

- Szczególnie, kiedy wspólnie się roweruje! Przesyłam podziękowania i pozdrowienia dla super ekipy z weekendu majowego: Darka, Pawła, Kasi, Damiana, Mirka, Przemka (zdjęcia są naszym wspólnym autorstwem). Taką mamy również zasadę w naszej ekipie, że chwalimy się wspólnie dobrymi chwilami!

Bardzo dziękuję za wspaniałą rozmowę! I życzę kolejnych niesamowitych odkryć zakątków Polski!

- Bardzo dziękuję! Do rowerowania!

Waldemar Pieczara kilka słów o sobie…

Poza kolarstwem oczywiście pracuję zawodowo i naprawdę trzeba dobrze się nagimnastykować, by wszystko połączyć: rodzinę, pracę i pasję. W tym miejscu musze podziękować rodzinie za wyrozumiałość!

W odkrywaniu miejsc i ludzi bardzo pomaga mi bycie społecznym Przewodniczącym Rady Rejonowego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w Bielsku Białej. To właśnie bliski kontakt z członkami KGW, daje mi możliwość odkrywania nowych zakątków i budowania nowych wspaniałych przyjaźni. Z przyjemnością zamieniam się w słuch i po wspaniałych opowieściach trafiam rowerem w takie miejsca, które są bardzo nieznane.

Zabawny przypadek miałem na ostatnim wypadzie rowerowym, kiedy jechał z nami kolega Przemek z Krosna, duży pasjonat turystyki rowerowej. Mimo, że jeździliśmy po jego okolicach, to w pewnym momencie usłyszałem od niego:

- Nic nie wiedziałem o tym miejscu!

Wszyscy się roześmiali… a ktoś z grupy dodał:

- Waldek zna wszystkie zakamarki, nawet tak dalekie od domu!

Sylwia Skulimowska 

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Coraz mniej ślubów. Szczególnie kościelnych

Liczba ślubów topnieje z roku na rok. Młodzi coraz częściej odkładają decyzję o złożeniu przysięgi małżeńskiej na później. A jeżeli już się na to decydują, to częściej wybierają urzędnika niż księdza do poprowadzenia ceremonii.  Ślubną modę ostatnich lat doskonale obrazują liczby. Tutaj nie ma marginesu na zbędne interpretacje. Dane GUS już od kilku lat wskazywały na kryzys w tej materii. Coraz mniej młodych par zgłasza się do kościoła z prośbą o udzielenie Sakramentu Małżeństwa. Nie chcą przysięgać sobie miłości aż do grobowej deski przed ołtarzem. Z danych GUS wynika, że w 2022 r. Polacy zawarli 155. 817 małżeństw. To mniej niż w 2000 r, kiedy w związek małżeński weszło 211 150 par. Ostatnie statystyki pokazują również, że coraz mniej decydujemy się na zawarcie małżeństwa przed Bogiem. Odsetek ślubów wyznaniowych wynosi 50,9 proc., podczas gdy jeszcze 20 lat temu sięgał 71,8 proc. Ślubów mniej niż dawniej Liczby pokazują, że jest ich teraz mniej nawet o połowę niż w latach 80. Teraz są soboty, w które jest po około 5-7 uroczystości w sezonie, a rocznie jest ich około 200-300 razem z „konkordatami”. Dawniej było po kilkanaście dziennie, a nawet 800 rocznie. W najpopularniejsze ślubne miesiące: czerwcu, lipcu, sierpniu czy październiku uroczystości były od rana do 21.00. Ślubów jest więcej w urzędzie niż w kościołach. Jednak dawne czasy, gdy przed urzędem ustawiały się kolejki, żeby zarezerwować termin uroczystości na jakąś dobrą godzinę chyba już nie wrócą. Moda na uroczystości ”pod chmurką” Od 1 marca 2015 roku możliwe jest zawieranie związków małżeństw także poza Urzędem Stanu Cywilnego. Z roku na rok staje się to coraz popularniejsze.  Śluby od lat odbywają się nie tylko w urzędowej scenerii, ale przez 10 laty, żeby taki ślub mógł się odbyć poza urzędem, potrzebna była zgoda wojewody. Dzisiaj wystarczy wpłacić do kasy Urzędu Miejskiego około 1.000 zł. Tak kwota nie zmienia się od lat.  W USC ślub kosztuje około 100 zł niezmiennie.  Coraz chętniej decydujemy się na zawarcie związku małżeńskiego w niecodziennych miejscach. To okoliczne zamki, pałace, hotele a nawet kina.  Na takie uroczystości urzędnik dojeżdża we własnym zakresie. Na specjalne życzenie nowożeńców ślubu może udzielić również prezydent miasta.  Miłość w metrykę nie zagląda Dowodzą tego coraz liczniejsze małżeństwa między partnerami z różnicą wieku. Przeważnie to kobiety są młodsze, ale bywa, że to ona jest dojrzalsza od niego – zwłaszcza w ostatnich latach. To nie tylko moda. Kobiety wcześniej zostają wdowami, a nie boją się nowych związków. - W ubiegłym roku udzielałam ślubu kobiecie starszej od partnera o 21 lat. Miałam nawet taką sobotę, w trakcie której wszystkie panny młody były starsze od panów – mówi kierowniczka USC w jednym z urzędów w woj łódzkim.  Rekordzistów dzieliło kilkadziesiąt ładnych lat. Jak wspomina urzędniczka udzielała ślubu parze, w której panna młoda była mocno po 70., a pan młody miał 30 lat. Średnio kobiety są jednak starsze o 3-5, a nawet 10 lat od partnerów. Ale tradycyjnie różnice wieku w drugą stronę też bywają znaczne. I tak w naszym urzędzie przysięgali sobie 80-latek i 30-latka. Kiedyś było znacznie więcej małżeństw zawieranych w bardzo młodym wieku, Nawet pomiędzy ludźmi, którzy żeby zawrzeć związek małżeński potrzebowali na to zgody sądu. - Przed laty najczęściej na ślubnym kobiercu stawali pabianiczanie w wieku około dwudziestu, dwudziestu kliku lat – dodaje kierowniczka urzędu. - Nie brakowało jednak takich, gdy dziewczyny miały po 16, 17 lat a mężczyźni mieli po 18, 19 lat. Obecnie takich małżeństw po prostu nie ma. Teraz średnia wieku małżonków to około 30 lat i więcej. Sporo jest małżeństw po 40 roku życia. Zdarzają się takie po 50 i 60.  Młoda para po 50. to też oznaka starzenia się społeczeństwa. W latach 2010-2022 liczba nowożeńców w tym wieku wzrosła o 40 proc. i choć spada liczba zawieranych małżeństw, to liczba ślubów wśród osób po pięćdziesiątce podwoiła się.  Jak wskazują statystyki w najbliższych latach znaczenie małżeństw zawieranych przez starszych wiekiem nowożeńców będzie rosło. Stanie się tak również z uwagi na spadek liczby małżeństw zawieranych w zwyczajowym wieku. Kolejnym czynnikiem będzie wciąż duża liczba rozwodów 40 i 50-latków. Nie bez znaczenia jest też obserwowana wśród starszych Polaków i Polek niższa w porównaniu z młodszymi skłonność do tworzenia długookresowych związków Czytaj dalej

Miłość po 50., 60. czy 70… Czy wypada?

Skąd biorą się takie pytania? Dlaczego miłość w dojrzałym wieku wciąż budzi emocje? Co sprawia, że uczucie, które rodzi się między partnerami w wieku 50, 60 czy 70 lat, spotyka się z niedowierzaniem i ironią społeczną? Tymczasem psycholodzy podkreślają, że każda pora życia jest dobra na miłość. Potwierdzają to historie wielu par, które zaczęły wspólną przygodę w późniejszych latach. To dojrzałe uczucie może być równie piękne i pełne pasji, a prawo do szczęścia mamy na każdym etapie życia. Niestety przez pokolenia utrwalił się stereotyp, że w pewnym wieku już "nie wypada" chodzić na randki, trzymać się za ręce czy okazywać sobie czułość. Widok zakochanych 60-latków wciąż budzi zdziwienie, a niektórych wręcz oburza. To prowadzi do przykrych konsekwencji. Singielki, rozwódki, wdowy Kobiety w dojrzałym wieku, które zderzają się z takim społecznym ostracyzmem, często nie dają sobie prawa do późnej miłości. Odrzucają uczucia, które przychodzą do nich niespodziewanie – ignorują zaproszenia do kawiarni czy na wspólne wyjście do kina. To błąd, podkreślają psycholodzy. Nie jesteśmy stworzeni do życia w pojedynkę. Nie narzucajmy sobie kajdan i ograniczeń, które krzywdzą nas samych, odbierając nam prawo do szczęścia i spełnienia w dojrzałych relacjach. "Starość" i namiętność w świadomości wielu osób wciąż się wykluczają. Niestety, druga połowa życia często kojarzy się z niedoskonałościami, chorobami i obowiązkami wobec rodziny, a nie z miłością. Samotność w tym wieku nikogo nie dziwi, ale randkowanie – tak. Jednak miłość w dojrzałym wieku potrafi zaskoczyć nawet samych zakochanych. Czasy się zmieniają – na emeryturze dbamy o zdrowie, ruch i sprawność. Kobiety dbają o urodę, a mężczyźni chętniej troszczą się o wygląd. Nadal jesteśmy dla siebie atrakcyjni, i to nie tylko intelektualnie. Wnuki zamiast partnera Dlaczego myślimy, że relacje z dziećmi, znajomymi czy najbliższymi przyjaciółmi mogą zastąpić potrzebę intymności i bliskości dojrzałych osób? Babcia, która zamiast opiekować się wnukami i przygotować im obiad, pędzi na spotkanie z przystojnym mężczyzną, budzi oburzenie. "Jakim prawem?" – pojawia się pytanie. Śmiech i kpina, że w takim wieku zachciewa jej się miłości. A może warto po prostu przestać przejmować się takimi opiniami? Dlaczego nasze szczęście ma być kontrolowane przez ludzi, którzy często kierują się zazdrością i zgorzkniałością, a nie potrafią cieszyć się cudzym szczęściem? Skupmy się na własnych potrzebach i po raz pierwszy w życiu zróbmy z nich priorytet. Czy taki dojrzały związek to czas na sukces? Dojrzałe relacje często już na starcie niosą ze sobą bagaż wspólnych doświadczeń, nieudanych związków, rozwodów i rozczarowań, co budzi obawy. Dlaczego miałoby się udać teraz? Psycholodzy wskazują, że to, że ktoś jest rozwodnikiem, nie oznacza, że jest z nim coś nie tak. Porażki mogą być dobrym doświadczeniem, jeśli wyciągniemy z nich wnioski i nie powielimy tych samych błędów. W dojrzałym wieku nie rzucamy się bez rozumu w ramiona Amora. Mamy więcej doświadczenia i większy dystans do wszystkiego. Żeby nie stać się ofiarą... Czasem słyszy się o oszustach, ale to sytuacje sporadyczne. Decydując się na budowę związku, zawsze podejmujemy pewne ryzyko. Jeśli jednak nie obdarzysz partnera zaufaniem, nie znajdziesz szczęścia, nawet jeśli będzie on ideałem. Ważne jest, aby nie podejmować pochopnych decyzji – nikt nas nie goni, nikomu nigdzie się nie spieszy. O tym, w jakie relacje wchodzimy, decyduje również nasze poczucie własnej wartości. Jeżeli nie wierzysz w siebie, jesteś lękliwy, masz większe szanse na związek, w którym ktoś będzie to wykorzystywać. Często boimy się porównań z poprzednimi partnerami. Trudno uniknąć takich konfrontacji, ale pamiętaj – pamięć o danej osobie to jedno, a to, co się dzieje teraz, to zupełnie inna jakość. Doświadczenie to cenny życiowy bagaż, ale nie możemy żyć przeszłością. Dlatego, dla dobra nowego związku, nie warto poruszać tematów byłych partnerów. Często kobiety niepotrzebnie same prowokują porównania, pytając „A jaka ona była?”. Pamiętaj – jesteś inną osobą, tworzycie inną parę, na innym etapie życia, więc po co rozkręcać takie oceny? Gdy zdarzy się kłopotliwa sytuacja, powiedz jasno, co ci nie odpowiada. Zwróć uwagę partnerowi, jeśli poświęca za dużo uwagi sprawom z przeszłości. Tutaj nie ma miejsca na kompromis – albo zmieni swoje zachowanie, albo trzeba będzie wycofać się z takiego układu. Kompromis to często recepta na porozumienie W wielu sprawach kompromis jest możliwy, a nawet konieczny. W innych warto zostawić sobie przestrzeń. Doświadczenie życiowe sprawia, że osoby w pewnym wieku są bardziej wyrozumiałe i potrafią lepiej rozwiązywać konflikty. Miłość dojrzała niesie ze sobą o wiele mniej problemów niż młodzieńcze uczucie. Oboje partnerzy mają już ustabilizowaną pozycję zawodową i finansową, nie muszą martwić się o wychowywanie dzieci, mogą skupić się na sobie i miłym spędzaniu czasu. Kiedy oboje są na emeryturze, mogą po prostu być ze sobą, wyjechać gdzieś, pójść do kina. Relacje w późniejszym wieku mają tę zaletę, że mogą być bliskie, a jednocześnie luźne. Nie trzeba od razu brać ślubu, można mieszkać osobno i spotykać się, kiedy oboje tego chcemy. Ważne, że czujemy się ze sobą dobrze. Ludzie po pięćdziesiątce wiedzą, że pożądanie od pierwszego wejrzenia nie oznacza jeszcze, że partner jest dla nas odpowiedni. Sama chemia nie trwa długo. Kiedy pęknie romantyczna bańka, zostajemy z tym, kim naprawdę jest osoba, z którą się budzimy. Zmieniła się nie tylko nasza definicja miłości, ale także nasze postrzeganie romantycznych relacji. Wiele osób w dojrzałym wieku nie czuje potrzeby zawierania małżeństwa, będąc w stałym związku. Nie mają też potrzeby, by mieszkać w tym samym domu, mieście czy województwie. Nie ma jednego wzorca – osoby zaangażowane mogą sprawdzić, co w ich przypadku działa najlepiej, i to jest w porządku. (foto: pixabay) Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij