0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

Nie napijesz się ze mną?

„Nie napijesz się ze mną?” – któż nie zna tego słynnego zapytania? Ciężko odmówić, prawda? A to najsłynniejsza impreza w kraju! Imieniny Ani! Ani moje, ani twoje..., ale kto choć raz nie skosztował alkoholu w swoim życiu? Jedni się sparzyli, innym posmakowało… Polacy słynną na cały świat z tego, że piją dużo alkoholu, zwłaszcza wódki oraz że światowa śmiertelna dawka spożycia trunków ich nie dotyczy. Wyprzedzają nas tylko Rosjanie. Czy nie jest tak, że jako naród jesteśmy skazani na picie alkoholu, a problem z nim jest jedną z naszych chorób narodowych? Jesteśmy z dziada, pradziada pokoleniem alkoholików. Można rzec, że przekazane nam to genetycznie. Ba! Wyssane z mlekiem matki. Warto przypomnieć sobie dzieciństwo, lata młodości, dorosłe życie. W tym kraju nie było imprezy bez alkoholu. Urodziny, imieniny, komunie wesela czy sylwestry. Zwykłe pójście w gości wyglądało tak, że kawa była tylko dodatkiem do głównego trunku na stole. Nawet w pracy się „przelewało”, bo takie były czasy. Teraz czasy się trochę zmieniły, ale problem pozostał. O ile kiedyś było to dla nas naturalne, teraz stanowi problem i to całkiem poważny. Chyba każdy w swoim otoczeniu zna kogoś, kto zmaga się z tym nałogiem. A jeśli się wydaje, że nie zna, to się grubo myli. Alkoholik potrafi się świetnie kamuflować. Warto podkreślić, że to nie jest choroba, która dotyczy tylko patologii społecznej. Problemy z alkoholem mają też inne grupy społeczne – są wśród nich m.in. lekarze, sędziowie, czy aktorzy.

Problem dotyczy wielu, tylko nie każdy zdaje sobie tego sprawę. Alkoholizm to nie jest tylko picie na umór bez chęci wytrzeźwienia. Możecie być zaskoczeni, ale codzienne piwko po pracy, codzienny drink przed snem czy lampka wina do obiadu – to już jest alkoholizm. Jeśli picie choćby niewielkiej ilości alkoholu jest naszym codziennym rytuałem to wtedy

mamy problem. „Potrzymaj mi piwo” – tymi słowami jeszcze nic dobrego się nie skończyło. Alkohol może i dodaje odwagi, ale jednocześnie odbiera rozum. Większość wypadków w naszym kraju dzieje się po spożyciu alkoholu. Ile razy po pijaku ktoś skoczył na główkę do jeziora, łamiąc sobie kręgosłup. Ilu utonęło, bo myśleli, że są zawodowymi pływakami. Ilu próbowało coś udowodnić, że niemożliwie jest możliwe.

Piłeś, nie jedź! To hasło powinno być jak mantra wpajane każdemu. Plaga pijanych kierowców w Polsce ma tak ogromną skalę, że walka z nimi jest z góry skazana na porażkę. Kary za jazdę po alkoholu są wciąż za niskie i nieadekwatne do popełnianych czynów. Jak już jakiś idiota wsiądzie za kółko pod wpływem, to jeśli sam siebie zabije, to będzie po problemie. Gorzej, jeśli przez niego dojdzie do tragedii lub sam w wyniku powikłań będzie ciężarem dla rodziny. Reagujmy! Jeśli pozwalamy świadomie komuś na jazdę pod wypływem alkoholu, to w razie tragedii też jesteśmy współwinni, bo mogliśmy temu zapobiec.

Przykład z maja tego roku: 35-letni mężczyzna z potrójnym zakazem prowadzenia samochodu, mając 3 promile wsiada za kierownicę, żeby dojechać do stacji oddalonej o 500 m. Przejeżdża tylko 150 m i na głównej drodze doprowadza do wypadku. Na miejscu ginie 70-letni kierowca skutera. Kierowcy pod wpływem nic nie jest. Takich historii jest dziennie kilkadziesiąt.

Alkoholizm to straszna choroba, która niszczy całe rodziny i choć może się wydawać, że nad nią panujemy to prawda jest całkowicie odwrotna. Na zakończenie opowiem pewną sytuację. Na wyciecze studenckiej wykładowca mówi z przekąsem do pijanego studenta: - Jest pan alkoholikiem!

Na co student odparł:
- Nie jestem alkoholikiem, tylko pijakiem!
- A jaka jest różnica?– wykładowca pyta z zaciekawieniem.
- Alkoholik pije, bo musi, a pijak pije, bo chce!
- Ma pan trochę racji - jest pan pijakiem, który nie wie, że już jest alkoholikiem. –
podsumował wykładowca.

Daniel Mucha

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

„Pisarzowianki” na szlaku

Członkowie Zespołu Regionalnego „Pisarzowianki” w słoneczną sobotę wybrali się do Czerwionki-Leszczyn. Zawitali do Centrum Informacji Turystycznej, gdzie zostali serdecznie przywitani i „porwani” na spacer uliczkami zabytkowego osiedla „Familoki”-osiedla patronackiego KWK „Dębieńsko”. Osiedle to wpisane jest do rejestru zabytków klasy „A”. Wszystkie zabudowania są z czerwonej cegły i choć wyglądają podobnie to nie są identyczne. Mają inne ornamenty z muru pruskiego, z białej cegły, kształt okien czy też inne elementy zdobienia elewacji. Oprowadzał nas pan Czesław Żemła opowiadając bardzo ciekawie o historii i z humorem o mijanych miejscach, częstując cukierkami „kopalniokami”. Opowiadał historię rzeźb stojących w różnych punktach na osiedlu, które wykonał i ich miejscu w którym stoją. Po spacerze uliczkami i podwórkami (bardzo czyste) członkowie wrócili do Centrum Informacji Turystycznej do pomieszczeń Izby Regionalnej. Tam też po słodkim poczęstunku i gorących napojach zespół zaśpiewał piosenki dla zebranych osób. Klimat tych otaczających pamiątek, mebli, robił wrażenie, zwłaszcza, że wiele rzeźb zgromadzonych w pomieszczeniach zostało wykonanych przez naszego przewodnika pana Czesława, jak i obrazy namalowane przez szacownego artystę. W wycieczce uliczkami Familoków” byli również goście z Katowic. Członkowie zespołu serdecznie dziękują za umożliwienie poznania choć w namiastce historii i miejsc Czerwionki-Leszczyn. C.Puzoń foto Kaja Puzoń Czytaj dalej

„NA WÓJTOWEJ POLANIE – LUDOWE ŚPIEWANIE” w Kadzidle

Tylko trzeba było patrzeć, słuchać, podziwiać. Działo się u nas, a działo. 24 listopada 2024  roku – niedziela - w kadzidlańskiej Sali Bankietowej Deptuła, już od godziny dwunastej gwar, śpiew, taniec.  Odbywał się tu przegląd kapel i zespołów artystycznych Kół Gospodyń Wiejskich z powiatu ostrołęckiego i nie tylko. A wszystko to dzięki Pani Barbarze Gałązka, Przewodniczącej Regionalnego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych w Ostrołęce. Uroczystość przebiegała pod hasłem: „NA WÓJTOWEJ  POLANIE – LUDOWE ŚPIEWANIE.” Partnerem wydarzenia był Samorząd Województwa Mazowieckiego. Projekt sfinalizowany przez Urząd Marszałkowski w Warszawie. Uroczystość rozpoczęła p. Basia witając gości. Szczególnie  gorąco powitała  Radnego Sejmiku Marszałkowskiego  p. Rafała Kowalczyka i pozostałych gości. W oficjalnej obsłudze uroczystości pomagali Jej nasi Włodarze gminy Kadzidło -  Wójt  Anna Śniadach i dyr. Centrum Kultury Kurpiowskiej p. Paweł Łaszczych. Były ciepłe przemówienia gości. Sala bankietowa pięknie udekorowana. Stoliki 10-cio osobowe, a na nich przeróżne jadła i napoje. Przy stolikach goście i członkinie KGW w przepięknych, różnobarwnych  strojach. Nasze Panie z Koła Gospodyń Wiejskich „Wesołe Nutki” z Kadzidła również wyglądały olśniewająco. Można zobaczyć to na załączonych zdjęciach. Po części oficjalnej zaczęła się uczta dla ducha, śpiew w wykonaniu poszczególnych członków KGW i grających kapel.  Kwiaty dla P. Basi,  a dla Kół przepiękne dyplomy. Co to się działo. Kapele grały, a wszyscy tańczyli i śpiewali. Przy stolikach brzęczały naczynia. Tego nie da się opisać . Trzeba było tam być i zobaczyć. Ja tam byłam, śpiewałam, jadłam i miód piłam, a co zobaczyłam, chociaż w części opisałam i w sercu zachowałam.   Tekst: Janina Gosiewska Zdjęcia: Jadwiga Niedźwiedzka Czytaj dalej

„Cztery łapy”

Dom bez zwierzaka jest tylko pustym mieszkaniem… Pies, kot, chomik czy króliczek – dziś temat szczególnie miły dla miłośników futrzanych domowych zwierzaków. Różnią się wszystkim, od wyglądu po charakter czy rasę, jedno, co ich łączy to bezwarunkowa miłość do właściciela, który jest często ich całym światem. Najlepszy przyjaciel? Zabawka na chwilę czy poduszka emocjonalna na trudy życia? Niech przemówią nasi czworonożni towarzysze! Kochane czworonogi! I kundelki i buldogi… Jak oprzeć się miłości, gdy w psim sercu zagości? Psiarz czy kociarz? Zdecydowanie pieski zajmują pierwszą pozycję w moim sercu. Choć sam nigdy w bloku nie miałem żadnego zwierzaka to moja miłość do nich była zakorzeniona od dziecka. Rodzice wychodzili z założenia, że mieszkanie w bloku to nie jest dobre miejsce dla psa, a może po prostu nie chcieli się przywiązywać. Na szczęście, jak już wiecie całe dzieciństwo, każdy weekend i wakacje spędzałem na wsi u dziadków i tam miałem swoje kochane psiaki. Trochę ich było i choć pamięć już nie ta, to są takie, które zawsze będą we wspomnieniach. Jestem człowiekiem, który zwierzęta kocha bardziej niż ludzi, ich los zawsze chwytał mnie za serce, bo to są tylko niewinne istoty, za które jesteśmy odpowiedzialni. Moje psiaki na wsi to miały ze mną naprawdę dobrze. Za każdym razem, gdy przyjeżdżałem na wieś to pierwsze co robiłem to witałem się z nimi a później z dziadkami. Pożegnanie wyglądało tak samo, gdy miałem odjeżdżać dostawały buziaka z obietnicą, że niedługo wrócę. Choć wszyscy wiemy, że są takie spotkania, o których nie wiemy, że były ostatnim. Jest taki filmik w internecie: Trafiasz do nieba, a pan Bóg mówi, że „ktoś tu na Ciebie czekał” i biegnie do Ciebie piesek po łące, a w tle muzyka z filmu „Uwierz w ducha”. Na samo wspomnienie się wzruszam i powstrzymuję łzy. Gorąco wierzę w to, że tak będzie i gdy nadejdzie mój czas oprócz dziadków przywita mnie całe stado cudownych zwierzaków i wtedy będę mógł powiedzieć, że „jestem w niebie”. Miłość to szczekanie i ogona merdanie Bo rodzina to nie tylko nogi, ale też łapy i sierści kłaki Pewnego razu, gdy wychodziłem ze sklepu widziałem jak pewna pani mówiła do swojego pieska na smyczy jak do dziecka, w stylu „mój skarbeńku, pańcia już wróciła, mój ty … itp. zdrobnienia. Pomyślałem w tamtej chwili: co za idiotka - tak mówić do psa. Po wejściu do auta uświadomiłem sobie, że to ja jestem wielkim idiotą, gdy przypomniałem sobie jak zwracam się do mojego pieseczka. Obecnie całą moją miłość przelewam na Czakusia, kundelek, który 7 lat temu został wzięty ze schroniska przez rodzinę mojej bratniej duszy. Przysposobiłem go i nazywam synkiem, i tak też traktuję. Za każdym razem nie mogę się doczekać aż go zobaczę. Zawsze, gdy przyjadę wita mnie z daleka i biegnie kręcą swoim tyłeczkiem na prawo i lewo. Jak tu ma się człowiek nie uśmiechnąć na takie powitanie! Z boku patrząc wyglądam jak oszołom, który nigdy psa nie widział. Czakuś ma to szczęście, że ma dwoje kochających go rodziców i dwoje kocich braci, których nie raz chciał zabałamucić – taka to nasza patchworkowa rodzinka. Puszek okruszek, zadziorny kłębuszek Dostałem kota w worku! Worek wyrzuciłem, zawartość została Teraz coś o kotach i ich właścicielach – bo to temat zgoła inny niż psiarze. Nie ma tak charakternych zwierząt jak koty. Gdy właściciel psa wraca do domu – pies się raduje i myśli „mój tatuś wrócił, będzie zabawa”. Gdy właściciel kota wraca – kot patrzy z pogardą i mówi „mój niewolnik wrócił, oby dobre saszety kupił”. To oczywiście tak z przekąsem piszę, ale odzwierciedla istotę tych zwierzaków. Mamy dwa kocury wolno żyjące na dworze. Kochane i wdzięczne. Chodzą własnymi ścieżkami, ale zawsze znajdą drogę do domu na posiłki plus same coś upolują i przyniosą pod drzwi pokazując swoją wdzięczność. Niestety te milusińskie koty to są tylko wyjątkiem od reguły. Otóż za ścianą w domu żyje ich przeciwieństwo, wabi się Carmel i jest domowym kotem mojej szwagierki. Jest to rasowy kot pod względem pochodzenia, jak również rasowo oddaje ich wredny charakter. Taki paradoks, że najbardziej Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij