Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

KGW Skrobowianki na Dożynkach Gminy Lubartów 2024

15 sierpnia 2024r odbyły się Dożynki Gminy Lubartów. Uroczystość rozpoczęła Msza Święta dziękczynna za zebrane plony w Kościele pod wezwaniem Św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wólce Rokickiej. Wszystkich gości oraz mieszkańców przywitał wójt gminy Jarosław Budka. 
Przed kościołem zaprezentowało się aż 15 wieńców dożynkowych, spośród których został wyłoniony ten, który będzie reprezentował gminę na dożynkach powiatowych w Kocku.

Gratulujemy KGW MALINA (Nowodwór) zajęcia I miejsca w kategorii wieńców tradycyjnych
oraz Sołectwo Brzeziny za I miejsce W kategorii wieńców współczesnych 

Nasze koło KGW Skrobowianki w tym roku przygotowało wieniec w kategorii wieńców współczesnych i udało nam się zdobyć wyróżnienie :)

https://www.facebook.com/skrobowiankikoogospodynwiejskich/posts/pfbid02VzNVvAeadYmG4ASZdnttXRLZQn1oyRR1yBv2ST5NzK8oZWUqmejsB7Y9bKzf1nTbl

https://lubartow24.pl/informacje/lokalne_123467_dozynki-gminy-lubartow-wybrano-najpiekniejsze-wience.html

https://lubartow.24wspolnota.pl/informacje-lubartowskie/wybrali-najladniejszy-wieniec-dozynki-w-wolce-rokickiej-galeria/GivbLMeg8J8mdfAcQq6q

Bieżące wydarzenia z życia Koła można śledzić na naszym profilu fb 
https://www.facebook.com/skrobowiankikoogospodynwiejskich

Zapraszamy!

Ewa B. z KGW Skrobowianki

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Nie napijesz się ze mną?

„Nie napijesz się ze mną?” – któż nie zna tego słynnego zapytania? Ciężko odmówić, prawda? A to najsłynniejsza impreza w kraju! Imieniny Ani! Ani moje, ani twoje..., ale kto choć raz nie skosztował alkoholu w swoim życiu? Jedni się sparzyli, innym posmakowało… Polacy słynną na cały świat z tego, że piją dużo alkoholu, zwłaszcza wódki oraz że światowa śmiertelna dawka spożycia trunków ich nie dotyczy. Wyprzedzają nas tylko Rosjanie. Czy nie jest tak, że jako naród jesteśmy skazani na picie alkoholu, a problem z nim jest jedną z naszych chorób narodowych? Jesteśmy z dziada, pradziada pokoleniem alkoholików. Można rzec, że przekazane nam to genetycznie. Ba! Wyssane z mlekiem matki. Warto przypomnieć sobie dzieciństwo, lata młodości, dorosłe życie. W tym kraju nie było imprezy bez alkoholu. Urodziny, imieniny, komunie wesela czy sylwestry. Zwykłe pójście w gości wyglądało tak, że kawa była tylko dodatkiem do głównego trunku na stole. Nawet w pracy się „przelewało”, bo takie były czasy. Teraz czasy się trochę zmieniły, ale problem pozostał. O ile kiedyś było to dla nas naturalne, teraz stanowi problem i to całkiem poważny. Chyba każdy w swoim otoczeniu zna kogoś, kto zmaga się z tym nałogiem. A jeśli się wydaje, że nie zna, to się grubo myli. Alkoholik potrafi się świetnie kamuflować. Warto podkreślić, że to nie jest choroba, która dotyczy tylko patologii społecznej. Problemy z alkoholem mają też inne grupy społeczne – są wśród nich m.in. lekarze, sędziowie, czy aktorzy. Problem dotyczy wielu, tylko nie każdy zdaje sobie tego sprawę. Alkoholizm to nie jest tylko picie na umór bez chęci wytrzeźwienia. Możecie być zaskoczeni, ale codzienne piwko po pracy, codzienny drink przed snem czy lampka wina do obiadu – to już jest alkoholizm. Jeśli picie choćby niewielkiej ilości alkoholu jest naszym codziennym rytuałem to wtedy mamy problem. „Potrzymaj mi piwo” – tymi słowami jeszcze nic dobrego się nie skończyło. Alkohol może i dodaje odwagi, ale jednocześnie odbiera rozum. Większość wypadków w naszym kraju dzieje się po spożyciu alkoholu. Ile razy po pijaku ktoś skoczył na główkę do jeziora, łamiąc sobie kręgosłup. Ilu utonęło, bo myśleli, że są zawodowymi pływakami. Ilu próbowało coś udowodnić, że niemożliwie jest możliwe. Piłeś, nie jedź! To hasło powinno być jak mantra wpajane każdemu. Plaga pijanych kierowców w Polsce ma tak ogromną skalę, że walka z nimi jest z góry skazana na porażkę. Kary za jazdę po alkoholu są wciąż za niskie i nieadekwatne do popełnianych czynów. Jak już jakiś idiota wsiądzie za kółko pod wpływem, to jeśli sam siebie zabije, to będzie po problemie. Gorzej, jeśli przez niego dojdzie do tragedii lub sam w wyniku powikłań będzie ciężarem dla rodziny. Reagujmy! Jeśli pozwalamy świadomie komuś na jazdę pod wypływem alkoholu, to w razie tragedii też jesteśmy współwinni, bo mogliśmy temu zapobiec. Przykład z maja tego roku: 35-letni mężczyzna z potrójnym zakazem prowadzenia samochodu, mając 3 promile wsiada za kierownicę, żeby dojechać do stacji oddalonej o 500 m. Przejeżdża tylko 150 m i na głównej drodze doprowadza do wypadku. Na miejscu ginie 70-letni kierowca skutera. Kierowcy pod wpływem nic nie jest. Takich historii jest dziennie kilkadziesiąt. Alkoholizm to straszna choroba, która niszczy całe rodziny i choć może się wydawać, że nad nią panujemy to prawda jest całkowicie odwrotna. Na zakończenie opowiem pewną sytuację. Na wyciecze studenckiej wykładowca mówi z przekąsem do pijanego studenta: - Jest pan alkoholikiem! Na co student odparł: - Nie jestem alkoholikiem, tylko pijakiem! - A jaka jest różnica?– wykładowca pyta z zaciekawieniem. - Alkoholik pije, bo musi, a pijak pije, bo chce! - Ma pan trochę racji - jest pan pijakiem, który nie wie, że już jest alkoholikiem. – podsumował wykładowca. Daniel Mucha Czytaj dalej

„Diamentowe Zasolańskie Dziewczyny”

„Diamentowe” członkinie Koła Gospodyń Wiejskich z Zasola Bielańskiego, najmniejszej miejscowości w Gminie Wilamowice 19 października świętowały swoje 60-lecie działalności. Razem z członkiniami świętowali również zaproszeni goście, w tym Poseł na Sejm RP Małgorzata Pępek, władze samorządowe, przedstawiciele Starostwa Powiatowego w Bielsku-Białej, organizacje społeczne wśród nich Rada Kobiet Gminy Wilamowice, przedstawicielka RZRKiOR z Bielska Białej oraz sympatycy Koła. Jubileusz był wspaniałą okazją do pokazania ogromnej roli pań, jaką odgrywają w Swojej Małej Ojczyźnie. Na przestrzeni tych wspaniałych lat członkinie KGW angażowały się w szereg inicjatyw, które przyczyniały się do poprawy jakości życia mieszkańców oraz kultywowania tradycji wiejskich. Dzisiaj też działalność Koła koncentruje się wokół organizacji wydarzeń kulturalnych, edukacyjnych oraz charytatywnych. Członkinie pod czujnym okiem przewodniczącej Marii Kajor prowadzą różnego rodzaju spotkania, przekazując młodszym pokoleniom wiedzę o tradycjach w swojej miejscowości i poza nią. Na Jubileuszu nie zabrakło występu Zespoły Regionalnego „Zasolanie”, który to działa przy KGW w Zasolu Bielańskim, a także Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Wilamowicach. Zespół swoim żywiołowym występem zaprezentował bogaty program folklorystyczny, przedstawił się w tradycyjnych tańcach oraz pieśniach ludowych, przenosząc wszystkich zebranych na sali w czasy,w których to śpiew, gwar i śmiech słychać było od zagrody do zagrody na Zasolańskiej Ziemi. Życzymy „Diamentowym Dziewczynom” kolejnych wspaniałych dni, omijając trudności i złe samopoczucie. Czytaj dalej

Zdobywa wszystko, czego zapragnie

Monika Mrowińska, nowy burmistrz Łasku (woj. łódzkie)  z impetem weszła do świata polityki. To kobieta z charakterem. Stawia sobie cele i po nie sięga. Potrafi marzyć i optymizmem zarażać innych. Jaka jest jej recepta na sukces? "Co umysł ludzki potrafi wymyślić i w co uwierzyć, tego potrafi także dokonać" to życiowe motto pani Moniki autorstwa, która zaledwie od trzech miesięcy jest nowym burmistrzem Łasku. Wygrała wybory samorządowe w drugiej turze. Uzyskała 53,82 proc. głosów. Na jej kontrkandydata z Prawa i Sprawiedliwości, dotychczasowego starostę łaskiego Piotra Wołosza zagłosowało 46,18 proc. wyborców. Pani Monika wystartowała w wyborach z Bezpartyjnego Porozumienia Samorządowego.  - Dużo osób we mnie nie wierzyło, bo miałam mocnego przeciwnika – dodaje nowa burmistrz. - Zwykła radna przeciwko staroście. Ale się udało i myślę, że stało się tak dzięki głosom kobiet, które chciały zmiany, miały dosyć męskich rządów.  Ludzie postawili na zwykła radną i społeczniczkę. Pani Monika jest pierwszą w historii Łasku kobietą na tym stanowisku.  Skąd pomysł na politykę?  - Jestem społecznikiem – mówi. - Od 2008 roku byłam prezesem niepublicznej szkoły. Wtedy razem z innymi rodzicami postanowiliśmy, że bierzemy sprawy w swoje ręce i będziemy prowadzić szkołę. Taka była potrzeba w naszej wsi. Założyliśmy stowarzyszenie. Było ciężko, ale szkoła rozwija się prężnie działa do dzisiaj. Mieszkańcy dostrzegli w pani Monice potencjał i namówili ją do startu w wyborach na sołtysa wsi Łopatki.  - Przygodę na tym stanowisku rozpoczęłam w 2015 roku – dodaje. - W tym czasie założyłam też koło gospodyń wiejskich, a nie było wtedy jeszcze mowy o żadnych dofinansowaniach. Chciałam, żeby kobiety działały, ale nie tylko przy garnkach i gotowaniu na różnych uroczystościach. Tym kobietom należy się coś więcej. To była taka moja misja. Po zakończeniu kadencji sołtysa pani Monika została wybrana do rady gminy.  Wtedy też pojawiły się pierwsze głosy zachęcające do wystartowania w wyborach na burmistrza.  - Sporo w tym czasie udało się zrobić, szkoła zaczynała działać z coraz większym rozmachem, wyremontowaliśmy dom ludowy, powstała droga, na którą mieszkańcy długo czekali – wylicza pani Monika. - Spotykałam się z kołem, które zresztą prężnie działa do dzisiaj. Pojawiły się kolejne cele. Zbliżały się wybory na stanowisko burmistrza.  - Mąż raczej nie namawiał mnie do wzięcia w nich udziału – dodaje z uśmiechem działaczka – Ale dzieci już tak. Mam dorosłych dwóch synów i córkę. Zgodziłam się z myślą, że we władzach potrzebnych jest więcej kobiet, żeby były dostrzegane i zauważane. Wysokie stanowiska są z reguły obsadzane przez mężczyzn.  - Ze szkodą dla wielu projektów. Kobiety są bardzo konkretne, sprawcze  i pracowite – dodaje pani burmistrz. - Ja jestem bardzo szczera, nie umiem grać i kombinować. Jak pracuje i idę do przodu. W pani Monice jest potężna siła i chęć do działania. To wulkan energii z pozytywnym nastawieniem do ludzi. Jest pełna wiary, że świat można zmienić na lepsze.  - Od zawsze mam w sobie taką potrzebę spełnienia jakiejś misji,  inaczej nie będę w życiu do końca szczęśliwa – dodaje.  A łatwo nie jest, bo polityka to „ciężki kawałek chleba”.  Na urzędowych stanowiskach często trzeba mierzyć się z ograniczeniami, politycznymi gierkami i układami.  - Zdaję sobie z tego sprawę i nie raz otarłam się o takie sytuacje w minionej kadencji – zapewnia pani Monika. - Widziałam jak  burmistrz nie otrzymywał dotacji, bo należał do innej niż rządząca opcji politycznej. Mam  nadzieję, że to jednak się zmieni, wierzę, że niemożliwe rzeczy są możliwe. Decyzja o starcie w wyborach nie była łatwą i naraziła nasza bohaterkę na hejt, kłamstwa a nawet obelgi.   - Gdzie one nie miały żadnych podstaw – wspomina pani burmistrz. - Ale przeżyłam to, umocniłam się i myślę, że  jestem dużo silniejszym człowiekiem niż byłam.  Przechodząc przez kampanie stałam  się silniejsza i umocniona w tych swoich postanowieniach, że ja muszę tą swoją misję spełnić. Negatywne  głowy nie podcięły mi skrzydeł, wręcz dodały siły.  Gdy ktoś rzuca mi kłody pod nogi jeszcze bardziej mobilizuje mnie do pracy.  Pani Monika w wyborach nie startowała z żadnej partii, miało wsparcie Trzeciej Drogi. - Ale moi radni pochodzą z różnych ugrupować – dodaje. - Ja chcę żeby moje burmistrzowanie było ponad podziałami.  W wyborach lokalnych polityka i przynależność do partii nie powinno mieć znaczenia.  Potem jedna gmina dostaje pieniądze i dotacje a druga nie, bo jest ze złej  opcji. Tak nie powinno być, bo wszyscy płacimy takie same podatki. W kobietach jest siła.  - Panie zarządzają swoimi rodzinami domami, jesteśmy bardzo zorganizowane. Co mogę potwierdzić na swoim przykładzie. Prowadziłam gospodarstwo ekologiczne, procowałam na pół etatu w izbie rolniczej, udzielałam się społecznie i wychowywałam trójkę dzieci – wylicza pani burmistrz. - Mąż jest  nauczyciel wychowania fizycznego i  trenerem piłki nożnej. Poświęcił się pracy i pasji. On bez tego żyć nie może. Teraz, gdy dzieci dorosły przyszedł czas na mnie. W tym  roku kończę 54 lata i mam dużo energii. Nie planuję też starości w domu przed telewizorem. Chcę być jak najdłużej aktywna. Są marzenia, kolejne plany i cele.  - W lipcu będę broniła pracę magisterską z politologii – zdradza pani Monika. - I  na tym raczej nie skończę, planuje kolejne studia i kto wie, może pracę wykładowcy na wyższej uczelni. Nigdy nie jest za późno.  - Teraz, gdy studiuję i się uczę jestem bardziej świadoma niż wtedy, gdy miałam 19 lat. Ta nauka przynosi mi satysfakcję i radość. Oczywiście bywam bardzo zmęczona, ale gdy siadam wieczorami do książek lub pisania pracy jestem szczęśliwa. Ludzie powinni się uczyć i rozwijać a nie spędzać czas na hejtowaniu, obrażaniu się i plotkowaniu. Powinni pożytkować czas mądrze. Pani Monika jest niepoprawna idealistką. Marzy, stawia sobie cele i je osiąga. Od kilku lat niczym drogowskazy prowadzą ją idee, które wyczytała w książkach Napoleona Hilla.  - On przekonuje, że warto iść pod prąd, że cele zostają osiągane, gdy nie idziemy z tłumem i nie powtarzamy tego wszyscy mówią – opowiada. - Ważne, żeby rozwijać to, co się kocha. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.  Świętej pamięci tata pani Moniki był dla niej wsparciem i wzorem do naśladowania. Był bardzo pozytywnym człowiekiem  pełnym szacunku do innych. W wieku 60 lat kończył swoje kolejne dwuletnie studia. Potem pilnie studiował na Uniwersytecie trzeciego wieku, zaczął pisać wiersze w wieku 80. lat. Śpiewał w chórze.  - Mam po nim geny – dodaje z uśmiechem pani Monika. - On był pozytywny i szanował ludzi, czego mi w dzisiejszym świecie brak. I nie umiem  tego pojąć, dlaczego  ludzie niszczą ludzi. Próbuję swoją postawą pokazywać, że  można inaczej. Szkoda też mi pokolenia naszych dzieci, którym często pokazujemy taki paskudny świat. A czas płynie, dzieci dorastają… opuszczają dom. Ważne, żeby odnaleźć się w takiej rzeczywistości. - Rolą kobiety w dojrzałym wieku nie jest czekanie na wnuki, albo oczekiwanie stałej uwagi i opieki od dzieci – zapewnia pani Monika. - Pytania typu, kiedy się ożenisz czy wyjdziesz za mąż, kiedy znajdziesz lepszą pracę po prostu są nie na miejscu. To wszystko nie ma znaczenia. Każdy z nas obiera swoją drogę, nikogo nie uszczęśliwiajmy na siłę związkiem czy wymyśloną karierą. My też musimy dać dzieciom przestrzeń. Niech to wszystko będzie oparte na zdrowych zasadach i chęci spędzania ze sobą. Najważniejsza jest pasja i cel. - Często przy okazji wielu zajęć rozmyślam o swoich celach, marzę o nich. I to działa. Rzeczy się dzieję. Pojawiają się tez kolejne plany.  Nie można osiąść na laurach. - Ja czuję, że właśnie teraz zaczynam żyć, że mam swoją przestrzeń, kolejne pomysły na siebie. Chciałabym też więcej podróżować… w przyszłości być wykładowcą – wylicza pani Monika.    Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij