Aktualności

1 4
Kłosuj Komentuj Ulubione

Bo najważniejszy jest chleb…

W Gminie Buczek (powiat łaski, woj. łódzkie) chleb jest produktem tradycyjnym i lokalnym. Przechodzi przez jedne wyjątkowe ręce, jest mieszany z rozczynem, z ziarnami, z żurawiną lub śliwą i ma w sobie wiele serca pani Grażyny Gawrońskiej.

Jak byłam małą dziewczynką, moja mama często piekła chleb. W domu był piec na drewno, z którego wychodziły takie okrągłe duże bochenki - opowiada pani Grażyna. - I czułam ten zapach…, słyszałam odgłosy krojenia i łamania chleba, a do dziś pamiętam smak kromki z masłem. A potem, wiele łat później, poczułam, że tęsknię za tym chlebem i wtedy zaczęło się…

Pani Grażyna to bardzo pracowita buczkowska gospodyni, która oprócz pieczenia chleba, pracuje również też zawodowo.
- Kiedy pracowałam w szpitalu w Łasku, miałam koleżankę Danusię, pielęgniarkę, niestety już nie żyje – opowiada nasz bohaterka. - To właśnie ona przyniosła kiedyś chleb, który sama upiekła. Spróbowałam i poprosiłam Danusię o przepis oraz zakwas. Jakiś czas później na oddziale zorganizowana była Wigilia, na którą zaniosłam mój własny chleb. Pan ordynator powiedział, że jest przepyszny i że on by „właśnie takiego chleba wciąż jadł”. I tak się zaczęło. Od tej pory, od 10 lat piekę chleb i mam każdego dnia ten ukochany zapach, odgłos krojenia i łamania chleba, i smak kromki z masłem…



I wtedy chleb tak pięknie rośnie…
- Nie było takiej sytuacji, żeby chleb się nie udał. Jeśli piekę w nocy, to czasami mi się przypali, kiedy zasnę - śmieje się. - Ale nigdy nie ma żadnego zakalca, nigdy w życiu! Chodzi o to, aby mieć bardzo dobry zakwas. Kiedyś ktoś chciał, to dałam zakwas. Niestety, jedni mówili, że się nie opłaci, bo to za duże koszty jak dla siebie, a drudzy znowu, że im nie wyszedł. Ale jak to nie wyszedł? Mi zawsze wychodzi, a tobie nie?

Pani Grażyna swojego zakwasu nigdy wcześniej sama nie przygotowywała. Zakwas dostała od koleżanki Danusi i wciąż używa tego zakwasowego sposobu. Wyrabia z zakwasem ciasto i z tego wyrobionego ciasta odkłada kawałek na kolejny zakwas - na kolejne pieczenie.

- Rośnie mi ten rozczyn w pojemniku około 5 godzin i później można przetrzymywać go do 10 dni w lodówce. A potem znowu chleb…

Piekę różne chleby. Białe, żytnio-razowe, pszenno-żytnie, żytnie. Chleby są z żurawiną, z śliwką, z ziarenkami: sezamem, słonecznikiem, siemieniem, płatkami owsianymi i czarnuszką. Kiedy piekę chleb, to wkładam do chleba wszystko to, co znajomi lubią. Mąkę kupuję w młynie. Mąka razowa, mąka pszenna i mąka żytnia, to jest właśnie ten ciemny chlebek z ziarenkami. Mąka żytnia to jest typ 580, a na ten ciemny chleb pszenna to typ 750. Na biały mam specjalną mąkę żytnią 500, a pszenna też mam typ 500. Ona jest jaśniejsza od tej 750, wtedy chleby nie są takie ciemne. Ważny jest rodzaj mąki i oznaczenia.

Najlepszy chleb z żurawiną…

Pani Grażyna najbardziej lubi biały chleb, bo jest on „do wszystkiego”. Pyszny jest też z ziarenkami i chyba to właśnie ten chleb jest najbardziej popularny wśród jej znajomych. Jest jeszcze chleb z żurawiną, na słodko, wystarczy do niego tylko masełko. Każdy chleb ma inny smak i każdy wybiera sobie taki chleb, jaki lubi.

 

- Pojechaliśmy kiedyś na wycieczkę z naszą sołtysową. Upiekłam mnóstwo chlebów, by było co jeść. Ten z żurawiną jedliśmy ze smalcem i ogórkiem, i był to najpyszniejszy zestaw! Wszyscy myśleli, że nie pasuje żurawinowy ze smalcem i z ogórkiem, ale wszystkim ogromnie smakował - śmieje się pani Grażyna.

Chleb to jednak ważna sprawa, daje nam tyle walorów smakowych. Nawet ten sklepowy chleb jest ważny. Kiedy mama cały czas piekła swoje chleby, to mała Grażynka była spragniona chleba ze sklepu. Ale potem, po wielu latach, wróciła do maminego wypieku, różnych rozmiarów.

- Jest chleb duży, średni, mały i mam takie malutkie foremeczki. Chleb średni ma 35 cm, a większy 40 cm. Wszystkie piekę w piecu na prąd, w kuchni gazowej. Niestety nie mam takiego pieca jak moja mama. Jeszcze zapomniałam powiedzieć o wodzie do chleba. Trzeba mieć wodę gazowaną. Dodajemy wodę przegotowaną, pół na pół z wodą gazowaną.

Chleb wymaga uwagi i troski…

Pani Grażyna uważa, że chleb trzeba robić z uwagą i troską. Chleb musi być pyszny. Niestety, czasami chleb nie jest dobry, bo jest robiony na ilość, a nie na jakość.

- Nie, u mnie tak nie ma. Trzeba robić tak, jak było na początku, żeby nikt nie powiedział, że chleb jest gorszy, że jest czegoś mniej. Ja zawsze tyle produktów wkładam do chleba, ile powinno być, czyli bardzo dużo. Żurawiny, w chlebie kupionym w sklepie, jest bardzo mało, a ja staram się, żeby było jej bardzo dużo. Mój chleb jest zawsze taki, jaki powinien być.

Trzeba o niego dbać, by smakował. Pani Grażyna jest wciąż niewyspana, bo chleb piecze w nocy. W dzień pracuje zawodowo, a w nocy piecze dla znajomych. Z reguły wstaje o 2 – 3 godzinie i do rana, tak co pół godziny, budzi się i dogląda chleba. W pieczeniu pomaga pani Grażynie mąż Jerzy.

- Jerzy przywozi mi z lokalnego targu śliwkę, żurawinę, mąkę, papier i wszystkie ziarenka. To dla nas z mężem ogromne zadanie. Jeśli nie piekę 2-3 dni to czegoś mi brakuje. Zdarza się, że ktoś zadzwoni o 22 godz., że potrzebuje na następny dzień chleb, więc idę i robię, aby komuś rano dać świeżutki chlebek- śmieje się pani Grażyna.

Chleb od serca…

- Proszę pamiętać, że jeśli ktoś chce robić biały chleb to powinien go dwa razy przerabiać. Do białego dodaję też biały barszcz. Ale podam przepis na ten ciemny chleb z ziarnami, na 2 bochenki. Tam wszystkie składniki się miesza, wsypuje ziarna, dolewa wody. Nie trzeba, nawet za długo mieszać. Chleb musi postać około 6 godzin do pełnych foremeczek 10 x 40cm. Wstawia się go do pieca na 1,5 godziny. Mam podział w piecu na górę i dół, i przekładam by góra nie była spalona i dół był dopieczony. Oto przepis…

3 szklanki mąki pszennej,

1 szklanka mąki żytniej,

po ¾ szklanki słonecznika, siemienia, płatków owsianych, sezamu oraz mąki razowo-żytniej,

3-4 łyżki rozczynu

około 1 l wody (ma być ciepła) - część wody gotowanej i część gazowanej, 3 łyżeczki soli, 1 łyżeczka cukru.

Z wszystkich składników należy zarobić ciasto (wyrabiać około 5 minut). Po wyrobieniu włożyć do foremki, zostawić do wyrośnięcia 5-6 godz. Piec na termoobiegu, w temperaturze 180 stopni, przez około 1,5 godziny. Życzę udanych wypieków, a potem smacznego!

Wspaniała pasja pani Grażyny, ma też trochę inny wymiar. Dawać komuś gorący chleb, który sama zrobiła, własnoręcznie, i z ogromnym sercem. Pani Grażyna żyje swoją pasją i uwielbia robić chleb dla innych ludzi.

- Chleb to moje życie. Zaczęło się od mamy, potem Danusia mi przypomniała i tak powstał mój chleb. Bo chleb jest dla mnie najważniejszy, nie umiem komuś odmówić chleba. Dopóki mam siłę i zdrowie, to piekę ten chleb.

Sylwia Skulimowska

Agnieszka N.

Udostępnij na facebook!

Barbara S.

Zapach, chrupiąca skórka, a najlepsza piętka :)

0

28 cze 2021, 09:21:36

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

„Szlakiem Płonących Zniczy Pamięci”

To był wyjątkowy dzień na naszej narodowej mapie pamięci. Powspominajmy. Obchodzimy wówczas zarówno Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, czyli tradycyjne święto Matki Bożej Zielnej, jak i Święto Wojska Polskiego, które przypomina nam o zwycięstwie w Bitwie Warszawskiej — tzw. „Cudzie nad Wisłą”. W tym roku minęła już 105. rocznica tego wydarzenia.  W Pisarzowicach, jak co roku, ten dzień (15 sierpnia) miał szczególny wymiar. Po Mszy Świętej mieszkańcy, członkinie KGW „Strażniczki Tradycji”, rodziny poległych żołnierzy, goście z okolicy oraz zespół „Pisarzowianki” zgromadzili się pod Pomnikiem Pamięci, by oddać hołd bohaterom naszej miejscowości. Wspólną modlitwę poprowadzili ks. proboszcz Janusz Gacek oraz ks. Marian. Po jej zakończeniu poświęcono nowe tablice pamiątkowe, na których umieszczono kolejne 19 nazwisk mieszkańców Pisarzowic poległych w I wojnie światowej. Wśród nich znalazło się dwóch synów Jerzego II Andrzeja Bulowskiego, dziedzica Górnego Dworu: • Stanisław Leon Bulowski – kapral, urodzony 11.04.1896 r., poległ 7.10.1915 r. jako żołnierz V Dywizji Strzelców Polskich. • Józef Bulowski – urodzony 8.01.1895 r., zginął w 1920 r. pod Ufą na Kaukazie jako pułkownik V Dywizji Strzelców Polskich (tzw. Dywizji Syberyjskiej). Pośmiertnie odznaczony Orderem Virtuti Militari. Z ustaleń pasjonatów lokalnej historii wynika, że w I wojnie światowej zginęło 77 mieszkańców Pisarzowic, a w II wojnie – 29 osób, w tym trzy kobiety, które poniosły śmierć w obozie koncentracyjnym, oraz Jerzy Krzemień, dziedzic Dolnego Dworu. Nazwiska poległych zostały odnalezione dzięki rodzinom, proboszczowi i mieszkańcom. Dziś, po latach, znów można je przeczytać i przywołać w pamięci. Bo choć odeszli młodo, w tragicznych okolicznościach – walcząc daleko od rodzinnego domu – to ich ofiara nigdy nie powinna zostać zapomniana. Cześć ich pamięci. Warto przypomnieć, że Pomnik Pamięci w Pisarzowicach powstał w 1989 roku z inicjatywy Rady Sołeckiej, sołtysa Stanisława Peszela oraz burmistrza Mariana Treli. Od kilku lat 15 sierpnia mieszkańcy spotykają się tutaj dzięki inicjatywie KGW „Strażniczki Tradycji” w ramach wydarzenia „Szlakiem Płonących Zniczy Pamięci”. W tym roku swoją obecnością uroczystość uświetnili m.in. Bartłomiej Bulowski z rodziną – potomek rodu Bulowskich – a także rodziny pani Jadwigi Pawlusiak i innych pisarzowian. To budujące, że z roku na rok coraz więcej osób – także dzieci – bierze udział w tych chwilach zadumy i pamięci. Bo przecież, jak mówi znane przysłowie: „Naród, który nie zna swojej przeszłości, nie ma przyszłości.” Foto: Beata G., Tomasz Tobiasz Tekst: C. Puzoń   Czytaj dalej

Dzieci tyją, szkoły odpuszczają ?

Mamy kryzys aktywności Coraz więcej dzieci boryka się z nadmierną masą ciała, a ich sprawność fizyczna pozostawia wiele do życzenia. Szkoły, zamiast motywować do ruchu, coraz częściej przymykają oko na absencję na WF-ie, a rodzice – zamiast wspierać aktywność – wręcz ją ograniczają. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu dzieciaki biegały po podwórkach, grały w piłkę, wspinały się na drzewa. Dziś trudno im wykonać prosty skłon czy przewrót w przód. Statystyki są bezlitosne: odsetek dzieci z nadwagą i otyłością wzrósł z około 10% w latach 90. do ponad 20% obecnie – a niektóre dane wskazują nawet na 30%. WF pod presją – nauczyciele łagodzą wymagania Z powodu pogarszającej się formy uczniów, nauczyciele wychowania fizycznego zmuszeni są do obniżania wymagań. Dzieci nie radzą sobie z ćwiczeniami, które jeszcze dekadę temu nie stanowiły problemu. Wielu nauczycieli przyznaje, że ocena z WF-u coraz częściej zależy bardziej od obecności niż od faktycznych umiejętności. Lawina zwolnień – astma, skrzywienia, "słaba kondycja" Zwolnienia lekarskie z WF-u stały się wręcz normą. Nauczyciele opowiadają o rosnącej liczbie zaświadczeń od pulmonologów (astma), ortopedów (problemy z kręgosłupem), a nawet okulistów i kardiologów. Choć wiele z tych schorzeń wcale nie wyklucza aktywności fizycznej, dzieci znikają z zajęć, zanim na dobre się one rozpoczną. Wielu uczniów otwarcie przyznaje, że... po prostu im się nie chce. Problemy nie tylko zdrowotne U dziewcząt niechęć do ruchu często nie wynika ze stanu zdrowia, a z dbałości o wygląd. Obawy przed rozmazanym makijażem, spoconą skórą czy zniszczonym manicure potrafią skutecznie zniechęcić do ćwiczeń. Kultura siedzenia Źródeł problemu należy szukać również w domach. Dzieci coraz częściej przejmują bierny styl życia swoich rodziców. Zamiast ruchu – ekran. Zamiast spaceru – kolejny odcinek serialu. Jeśli dorośli nie dają dobrego przykładu, trudno oczekiwać, że młodsze pokolenie będzie miało inne nawyki. Fałszywy obraz wyników Mimo wszystko, świadectwa pełne są wysokich ocen – także z WF-u. To jednak tylko iluzja. Po wejściu do szkół średnich, uczniowie nagle zderzają się z rzeczywistością, która brutalnie weryfikuje ich możliwości. Na papierze wszystko wygląda świetnie. W praktyce – dzieci nie potrafią wykonać podstawowych ćwiczeń – mówią nauczyciele. – Zamiast motywować do ruchu, system oświaty niechcący cementuje bierność.   Czytaj dalej

Festiwal „A kto nam zabroni” w Wiśle – muzyka, pasja i srebrna energia!

To było cudowne wydarzenie. W Wiśle nie dało się nie zauważyć radości – ze sceny Amfiteatru im. Stanisława Hadyny rozbrzmiewały muzyka, śpiew i śmiech, które wypełniły cały park i jego okolice. Wszystko za sprawą Festiwalu „A kto nam zabroni” – wyjątkowego wydarzenia odbywającego się w ramach projektu Silver Silesia. Festiwal to przede wszystkim święto aktywności i talentu seniorów. Jego głównym celem jest pokazanie, że emerytura to nie koniec przygód, a dopiero początek nowych pasji! Do Wisły zjechało aż 38 wykonawców: zespoły regionalne, wokalne, taneczne, soliści oraz recytatorzy – wszyscy pełni zapału i gotowi do zaprezentowania swoich artystycznych umiejętności. Konkurs odbywał się w czterech kategoriach: taniec, muzyka, słowo i rękodzieło. Był to już trzeci i finałowy przystanek festiwalowej trasy (po Dąbrowie Górniczej i Częstochowie). Gminę Wilamowice godnie reprezentowały dwa zespoły: Zespół Śpiewaczy „Echo” z Hecznarowic oraz Zespół Regionalny „Pisarzowianki”. Na scenie dali z siebie wszystko – zarażali energią, uśmiechem i piękną muzyką. W trakcie wydarzenia można było również podziwiać wyjątkowe prace rękodzielnicze, które rywalizowały w konkursie. Pojawił się także znany i lubiany kucharz, restaurator oraz osobowość telewizyjna – Remigiusz Rączka, który przyciągnął tłumy fanów. Wieczór zakończył się koncertem gwiazdy – Damiana Holeckiego. Występ porwał wszystkich – parkiet pod sceną był pełen tańczących i śpiewających uczestników. Nikt nie myślał o powrocie do domu, tym bardziej, że pogoda dopisała, a atmosfera była po prostu magiczna. Wracając do autobusu, każdy miał w sobie niezmierzone pokłady pozytywnej „srebrnej” energii i poczucie, że tego dnia wszyscy byli zwycięzcami. Organizatorzy wydarzenia: Wojciech Saługa – Marszałek Województwa Śląskiego, Śląskie. Pozytywna Energia, Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej Województwa Śląskiego. Partnerzy: Wiślańskie Centrum Kultury, Uniwersytet Jana Długosza w Częstochowie, Pałac Kultury Zagłębia, Muzeum – Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie, Wodociągi Ziemi Cieszyńskiej. Tekst: C. Puzoń Zdjęcia: Martyna   Czytaj dalej

Wieś z chłopa nie wyjdzie…

Znają Państwo powiedzenie: „Chłop ze wsi wyjdzie, ale wieś z chłopa nigdy”. Niektórzy takim określeniem czują się obrażeni, inni poniżeni, aczkolwiek taki odruch ostatnio, jakby zanikał. W moim przypadku, jak w tytule – wieś ze mnie nie wyszła, a to chyba dlatego, że w mieście spędzałem mniej czasu niż na wsi.             Miasto było dla mnie sypialnią, bo w okresie pracy zawodowej większość dnia spędzałem na wsi z młodzieżą, kobietami i „chłopami” na terenie kilku gmin w powiecie.   Jak mało kto poznałem ich mentalność, a niektórzy sami obnażyli swe oblicze i dlatego pozwalam sobie co nieco pochwalić i niestety co trzeba skrytykować.     Nie akceptuję chamstwa, obłudy i hipokryzji, a wobec osób nadużywających takie cechy czuje wręcz obrzydzenie, szczególnie wobec tzw. „chorągiewek”.     To tacy, którzy zmieniają swe upodobania niemalże wrodzone poglądy i charakter, jak chorągiewki na wietrze. Dla mnie człowiek powinien mieć wartość jak moneta, bez względu czy widzimy jej rewers, czy awers.    Niestety, ja zauważam coś innego…Czy Państwo widzą to samo, co ja – czy podzielają Państwo moją opinię?     Nie tak dawno, niemal w każdym gospodarstwie były krowy, trzoda, drób… była sieć sklepów i punkty skupu produktów rolnych, gwarantujących zbyt mleka, mięsa, zbóż, ziemniaków. Jak szybko zmienił się krajobraz wsi, infrastruktura, estetyka podwórek i tzw. „chłoporobotnika” wizerunek.    Nie tak dawno słyszało się na wiejskich zebraniach pytania wyrażające krytykę: „Jak to jest, żeby litr mleka kosztował mniej, niż litr gazowanej wody”? Żeby kupić litr „ropy” paliwa do ciągnika, trzeba sprzedać dwa litry mleka…to absurd wykrzykiwano !   Jaka jest dziś relacja cen w porównaniu do cen sprzed kilkudziesięciu lat?  To wiedzą hodowcy, dziś właściciele farm, których jest średnio jeden w gminie, a statystycznie jeden na 11-14 tys. mieszkańców wsi.    A co my – mieszkańcy wsi? Mamy wszelkie produkty, jakie chcemy, także mleko w kartonach przydatne do spożycia przez 21 dni. Nie jest problemem, że z tego mleka nie uzyskamy kwaśnego, bo w sklepach kefiru pod dostatkiem. Jest maślanka i śmietany o zróżnicowanym procencie oraz wszelkie twarożki. Biorąc pod uwagę częste promocje, no to pozostaje współczuć babciom ich trudu i znoju.    Czy na pewno wszyscy współczują, czy może czegoś żałują?  Wiarygodną odpowiedzią może być opinia o dawnym przetwórstwie mięsa w postaci kiełbas, salcesonów, wędzonych boczków i szynek. Dzisiejsze wypełnione w pełni wędlinami, niemal pękające w szwach gabloty chłodziarek w marketach, to jakby jednolity wyrób, a może smak nam się zmienił?      Niewiele zmieniły się pola i lasy, ale „od oka”. Pola w znacznym stopniu są dzierżawione i tylko kwestia czasu, aby znikły miedze, na których trzymane na postronkach krówki ponad pół wieku temu pasały osoby starsze.    Dziś kobiety mieszkające na wsi, to nie „kobity ze wsi”, nie „wiejskie baby”, to Panie w swej aparycji nieróżniące się od mieszkanek miast, niekiedy lepiej się prezentujące stylem ubioru i makijażu. Dziś mieszkanki wsi postrzegamy, jako Panie zorganizowane w Stowarzyszeniach, Kołach Gospodyń Wiejskich.   Mimo, że w czasach PRL organizacje KGW istniały ( ich rodowód to 1866 r.) to te dzisiejsze są finansowo bardzo dowartościowane. Te dawniejsze organizacje, które znam, z którymi w pewnym sensie współpracowałem, były ideologicznie bliskie swej statutowej roli. Bardzo dużo inicjatyw i działań podyktowanych było potrzebami lokalnych mieszkańców, szczególnie nakierowanych na potrzeby gospodyń i wiejskich dzieci. Kobiety uaktywniały swe środowiska poprzez kursy, szkolenia, poprzez konkursy gospodynie (mieszkanki wsi) ze sobą rywalizowały, poprzez prenumeratę czasopism dla kobiet realizowano zagadnienia oświatowe, organizowano wakacyjną opiekę nad dziećmi tzw. dziecińce, prowadzono wypożyczalnie naczyń oraz rozprowadzano wśród rolników kurczęta, nasiona, paszę.      Tych działań nie dofinansowywało Państwo, jak dzieje się to obecnie. Stroje ludowe w duchu patriotyzmu wyrażały region, a dzisiejsze stroje są wyrazem własnych gustów, pomysłów i tzw. „widzimisię” ( gdy wśród 12-ki, 11 ma spódnice do pół łydki, a jedna mini, to jak to rozumieć )      Dziś trendem w działalności KGW są kulinaria, bo sprzyja temu polityczny klimat. Nie rozumiem, dlaczego od kilku dekad rządzący, nie dopatrują się potrzeby troski o zachowanie lokalnych pamiątek.       Zastanawiam się, czy od wielu lat zmasowane działania z ogromnym dofinansowaniem organizacji kobiecych na rzez rzekomej ludowej tradycji ukierunkowanej wyłącznie na zagadnienia kulinarne, nie są działaniami dywersyjnymi obcych służb.        Znamy z historii, jak jedli pili i popuszczali pasa ( początek XVIII wieku ). Wiemy, że w 1772 r. skończyło się to rozbiorem Polski. Czy nie grozi nam to kolejny raz, gdy dzisiejsze polityczne spory poddamy głębszej analizie?        Zamiast zadbać i zabezpieczyć pozostające w wielu domach, rodzinach pamiątki w postaci dokumentów, zdjęć- nikt nie dostrzega zagrożenia ich utraty?  W czym tkwi problem, aby poprzez działające organizacje, powstające świetlice tworzyć kroniki, biografie miejscowości z zachowaniem pamięci o osobach szczególnych uzdolnień, kwalifikacji lub twórczego dorobku ująć w wybranej formie?  Może wystarczyło by wygospodarować szufladę, półkę w szafie, by przechować pamiątki minionych czasów, jeżeli tak dużo słyszymy o tym, że mamy szacunek do naszych babć – czy tylko w obszarze kulinarnym?      Szanowne Panie – czy nie ośmieszacie się swymi wypowiedziami o rzekomych produktach tworzonych na bazie notatek babć? Kiedykolwiek jestem na festynie gdzie rywalizują w konkursach kulinarnych „gosposie” i podkreślają, iż produkt jest tradycją, to pytam: która z członkiń może sprzedać jajka od własnych kurek? Pytaniem takim wzbudzam zaskoczenie i słyszę odpowiedź, że one jajka kupują.  Kupują także mleko, śmietanę, makaron, smalec, wszelkie wyroby wędliniarskie i oczywiście chleb, aby serwować pajdy chleba ze smalcem i plasterkiem ogórka – nie kiszonego we własnym gospodarstwie i nie ze sklepu – kupują, jak mówią w marketach  ( pomijam nazwę ).     Pamiętam, jak pół wieku temu podczas dożynek, gdy cenzurowano to i owo, zespoły śpiewacze nie szczędziły krytyki wobec lokalnych włodarzy. Krytyki nie szczędziły kabarety, a dziś gdy mamy demokrację i ogrom politycznych sporów, ludowe zespoły nie podejmują krytyki żadnej partii od kilkunastu lat. Mimo, że politycznych dyskusji  z jaskrawymi i zróżnicowanymi opiniami w rodzinach jest „pod sufit”, to ludzie zachowują się, jak wspomniane wcześniej chorągiewki.         Czy członkinie organizacji kobiet wdzięczne za finansowe wsparcie robią to co robią, bo taka koniunktura, taka moda i zapotrzebowanie, a przy tym jest wesoło,  bo „pijmy żywcem, aż się okocim”, ma swój sens.     Zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego jest tak głęboki upadek kulturowych wartości, szacunku do autentycznej ludowej tradycji.     Szacunek do wartości patriotycznych jest zauważalny, ale wskazane kwestie w obszarze ludowej kultury, są moim zdaniem zaniedbaniem resortu rolnictwa.    Moja wieś i moje miasto, niczym jak tytuł kwartalnika są nierozdzielne. Choć mieszkam w mieście, to pochodzenia ze wsi nie da się pominąć, bynajmniej mnie.    Dostrzegam plusy i minus i co gorsze wiele znaków zapytania, wiele niewiadomych, które pozornie łatwe do rozwiązania, rozwiązywane nie są – i dylemat – dlaczego?  Może czytelnicy mają własne przemyślenia, sugestie. Jeśli tak - podzielcie się Państwo poprzez Redakcję nie tylko ze mną.     Niech piszą Ci, co ze wsi nie wyjdą oraz Ci, którzy ze wsi wyszli, ale wieś jest w nich nadal dosłownie i przenośni.                                                                            Marian Kwiecień     Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij