O nas

0 1
Kłosuj Komentuj Ulubione

HISTORIA JAGNY

Historia

Działalność tłuchowskiego Koła Gospodyń Wiejskich została zainicjowana w 1968 roku i skupiała się przede wszystkim na ułatwianiu codziennego życia na prowincji oraz usprawnianiu funkcjonowania gospodarstw.
Z ramienia Spółdzielni Kółek Rolniczych (SKR), którym formalnie podlegało Koło, wyznaczone członkinie zajmowały się zbieraniem zamówień, a następnie dystrybucją wśród rolników piskląt drobiu, pasz, sadzonek drzew owocowych. Wszystkie te „dobra" były w tamtych czasach niedostępne w sprzedaży detalicznej, a ich zakup stawał się możliwy jedynie za pośrednictwem KGW.
- W ten sposób nasza koleżanka zajmująca się rozprowadzaniem materiału szkółkarskiego, mimo woli dorobiła się bardzo dużego sadu - śmieje się Przewodnicząca Koła, Maria Niżdzińska. - Wszelkie zamówione, a potem z różnych powodów nieodebrane drzewka i krzewy, które szkoda było jej wyrzucić, sadziła po prostu u siebie.
20 kwietnia 1975 roku, jak donosi zapis z kroniki we wsi „uruchomiony został magiel elektryczny zakupiony staraniem KGW za sumę 13 tysięcy zł". Możliwość skorzystania na miejscu z takiego urządzenia była dużym udogodnieniem, a samo posiadanie go wprowadzało do wsi powiew nowoczesności.

Instruktorzy z SKR organizowali dla Koła liczne kursy i szkolenia z zakresu prowadzenia gospodarstwa domowego począwszy od gotowania i pieczenia po szycie i haftowanie. W czasach, gdy dostęp do telewizji oraz czasopism o tematyce kulinarnej był ograniczony, kobiety chętnie wymieniały się między sobą przepisami, pozyskując w ten sposób sprawdzone receptury. Z tych samych powodów lubiły wspólnie pichcić i eksperymentować.
- Najpierw spotykałyśmy się w domach prywatnych, co rusz, gdzie indziej. W mieszkaniach członkiń odbywały się szkolenia i wykłady, ale też liczne potańcówki, a nawet bale sylwestrowe. Potem, gdy zrobiło się nas naprawdę dużo przydzielono nam salę w Gminnym Ośrodku Kultury i w końcu miałyśmy miejsca do woli - opowiada Przewodnicząca.

Członkinie stanowiły faktycznie całkiem pokaźną grupę. „Aktywna działalność KGW w Tłuchowie zjednuje sobie sympatię wśród gospodyń naszej wioski. Coraz więcej pań wyraża chęć wstąpienia do Koła. Zwiększyła się liczba członkiń KGW do 76 osób" (zapis z kroniki, 9 stycznia 1970 rok). Dziesięć lat później liczba ta wzrosła do 109 członkiń i ze względów praktycznych Koło zostało podzielone na dwie grupy.

KGW aranżowało we wsi rozmaite wydarzenia kulturalne i towarzyskie. Okazją do wspólnych spotkań, zabawy, występów artystycznych był Dzień Kobiet, Majówka, Dzień Matki, Święto Plonów, Karnawał. Przy Kole działał ludowy zespół pieśni i tańca, który uświetniał swoimi występami okoliczne imprezy.
Członkinie chętnie brały udział w popularnych wówczas konkursach, prześcigając się, a to w pielęgnacji ogródków przydomowych, uzyskaniu jak największej liczby plonów lub „mleka wysokiej jakości", a te szczególnie dbające o porządek miały szansę zostać docenione w konkurencji „Higiena obór", czy „Zadbane obejście".
Dla młodych mam odbywały się pogadanki na temat pielęgnacji niemowląt i metod wychowawczych. Szczególnie cenne były spotkania z lekarzami lub z prawnikiem, gdy każda z nich mogła uzyskać odpowiedź na nurtujące ją pytania.

Koło angażowało się w powszechne wtedy akcje charytatywne, które dziś mogą zaskakiwać i wydawać się nieco dyskusyjne. Tak na przykład „w ramach pomocy walczącemu Wietnamowi KGW zakupiło materiał i uszyło ubranka dla dzieci wietnamskich za sumę 730 zł" (18 czerwca 1970 rok).
„W odpowiedzi na apel obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie KGW w Tłuchowie wpłaciło kwotę 340 zł na rzecz odbudowy zamku" (10 marca 1972 rok).
„KGW wzięło udział w konkursie pod hasłem „Czytelnicy Przyjaciółki - dzieciom". Członkinie zakupiły i wykonały własnoręcznie odzież dla dzieci za sumę 6234 zł. Dary przekazane zostały dla dzieci przebywających w sierocińcach. W „Przyjaciółce" ukazała się notka z podziękowaniem dla KGW za ten piękny dar" (23 stycznia 1978 rok).

- Koło było bardzo prężne i spełniało istotną rolę oświatową i kulturową w miejscu, gdzie nie było kina, teatru, ani kawiarni. Dzięki niemu do wsi wprowadzane były różne nowinki techniczne, udogodnienia, nie pozostawaliśmy w tyle za miastem - podkreśla Joanna Sosińska.
Kres działaniom położyły zmiany polityczne i gospodarcze, jakie zaszły po 1989 roku. W efekcie prywatyzacji Spółdzielnie Kółek Rolniczych zaczęły szybko podupadać, a Koło Gospodyń, które w „nowych czasach" jawiło się jako przeżytek poprzedniej epoki popadło w niełaskę na najbliższe 10 lat.

Działania

„Drugie życie" Koła zaczęło się od przypadkowego spotkania Joanny Sosińskiej, pracowniczki Urzędu Gminy w Tłuchowie i aktywnej działaczki lokalnej w jednej osobie z panią Laurą Wysocką z Kujawsko - Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego na włocławskim deptaku.
- To był rok 2003. Szukałam wtedy jakiegoś dobrego pomysłu na promocję naszej gminy. Pani Laura zaproponowała nam udział w konkursie „Zagroda wiejska przyjazna dla środowiska". Podchwyciłam ten pomysł, namówiłam nasze kobiety do uczestnictwa. Wytypowałyśmy 15 gospodarstw. Konkurs był impulsem, który uzmysłowił nam, że mamy dużo energii, pomysłów i po prostu chęć do działania. Reaktywowałyśmy Koło, a Maria Niździńska, która zajęła czołowe miejsce na etapie wojewódzkim konkursu w nagrodę została przewodniczącą Koła - opowiada ze śmiechem pani Joanna.

Koło zrzesza 25 mieszkanek z siedmiu sołectw gminy Tłuchowo. To już nie te czasy, kiedy każda wieś miała swoje KGW liczące dziesiątki, a czasem nawet setkę członkiń.
Pierwszym pomysłem było przywrócenie rangi czynności tak powszedniej i wydawałoby się mało medialnej jak gotowanie. Postawiły na promowanie tradycyjnych potraw ziemi dobrzyńskiej, tych trochę już zapomnianych z długoletnią historią i duszą, robionych w ich domach od pokoleń.
Jedna z członkiń znalazła wtedy na swoim strychu pożółkłą i mocno nadgryzioną przez ząb czasu przedwojenną książkę kucharską. Doprowadziły ją szybko do porządku, bo to prawdziwa, obok ich matek i babek, encyklopedia wiedzy kulinarnej regionu. Stare przepisy z niej zaczerpnięte pozwalają na nowo odkrywać często już zapomniane smaki, wyparte przez nowoczesne menu.
- Niegdyś wieś dobrzyńska była biedna i wiele produktów ciężko było zdobyć. Królowały potrawy na bazie mąki i ziemniaków, posiłki były raczej skromne, niewyszukane. Obecnie wraca się do tych przepisów, bo to przecież nasze dziedzictwo, zapisana w nich jest historia naszych ziem - opowiada Grażyna Jędrzejewska, której kunszt kulinarny został już doceniony na niejednym konkursie.

Specjalnością Koła stały się niezapomniane w smaku pączki dyniowo - ziemniaczane, ciastka zwane „orzechami", kotleciki z grzybów - grzybianki oraz aromatyczna zupa z dyni, która swój specyficzny smak i kolor zawdzięcza dodatkowi pestek śliwek węgierek.
Listy specjałów dopełnia unikatowa nalewka dębowa, wytwarzana, jak sama nazwa wskazuje na bazie kory dębu, o lekko cierpkim smaku i herbacianej barwie. Nie chcą zdradzić tajników wypracowanego metodą prób i błędów przepisu, bo jak mówią „diabeł tkwi w szczegółach" i to właśnie szczypta odpowiednich przypraw decyduje o niepowtarzalnym aromacie. Obecnie zabiegają o wpisanie jej na listę produktów tradycyjnych, co niestety pociąga za sobą masę formalności i wymaga zgromadzenia mnóstwa dokumentacji.
Z powodzeniem biorą udział w licznych festynach i konkursach kulinarnych. W konkursie „Smak Tradycji" organizowanym przez miesięcznik „Wieś kujawsko - pomorska" zupa dyniowa w wykonaniu pani Grażyny Jędrzejewskiej zajęła pierwsze miejsce. Podczas imprezy plenerowej „Gotowanie na polanie", która co roku odbywa się w sierpeckim skansenie otrzymały nagrodę główną w kategorii ciasta - za „orzechy". Co roku biorą też udział w lokalnej imprezie Festiwal Smaku Dobrzyńskiego. Kilkanaście sołectw wystawia wtedy swoje specjały - chleby, mazurki, strucle drożdżowe, kiełbasy domowe i inne przysmaki charakterystyczne dla okolic Dobrzynia nad Wisłą.

Ich umiejętności kulinarne są już powszechnie znane w regionie, w efekcie zaproszenia na festyny i imprezy spływają ciągle wartkim nurtem.
Szczególnej popularności i rozgłosu przysporzył im udział w dwóch prestiżowych wydarzeniach o randze międzynarodowej - Mistrzostwach Świata Juniorów w Lekkoatletyce oraz Rajdzie Samochodowym Orlen.
- Podczas tych imprez miałyśmy swoje stoisko i serwowałyśmy lokalne smakołyki. Żurek, barszcz czerwony, domowy rosół, swojska kiełbasa cieszyły się ogromnym powodzeniem. Atmosfera była wspaniała, a zawiązana w ten sposób współpraca trwa do dziś - opowiada Joanna Sosińska.

W 2006 roku wpadło im w ręce ogłoszenie o konkursie grantowym „Ochrona różnorodności biologicznej szansą dla wsi" organizowanym przez Fundację Wspomagania Wsi. Mimo braku doświadczenia postanowiły spróbować i napisały wniosek. Ku wielkiemu zaskoczeniu ich projekt „Kwiaty w naszych ogrodach - Gmina pachnąca" został nagrodzony dotacją w wysokości 10 tysięcy złotych.
Celem przedsięwzięcia było poprawienie sytuacji materialnej 15 mieszkanek wsi, a jednocześnie zwrócenie uwagi na ochronę wiejskiego dziedzictwa przyrodniczego jakim są tradycyjne wiejskie ogródki kwiatowe, wypierane przez masowo sadzone, a obce na polskiej wsi iglaki. Zakupiły sadzonki i nasiona rodzimych gatunków, od dziesiątek lat obecnych w wiejskich ogródkach - nagietków, aksamitek, malw, rudbekii, kosmosów. Mieszkanki wymieniły się również między sobą kwiatami, które już u nich rosły. Z dostępnych roślin przygotowywały wieńce i bukiety, które prezentowały na wystawach i lokalnych imprezach. Były także z gościnną wizytą w bydgoskim ogrodzie botanicznym. Z kolei pracowniczki ogrodu odkryły we wsi dwa tradycyjne ogródki kwiatowe, które okazały się prawdziwą skarbnicą lokalnych odmian. Materiał nasienny w nich zebrany został przekazany do banku genów.
Uczestniczki projektu zadbały także o miejsca publiczne - wszelkie skwerki, placyki, wolne kawałki ziemi obsadziły mnóstwem kolorowych kwiatów, żeby wieś stała się przyjaźniejsza dla ludzi, dla przyrody.
- Wiadomo, że apetyt wzrasta w miarę jedzenia, więc i my nabrałyśmy wielkiej chęci do realizowania kolejnych projektów. Problemem był brak konta, bo byłyśmy przecież grupą nieformalną. W maju 2008 roku udało się nam zarejestrować Stowarzyszenie Koło Gospodyń Wiejskich „Jagna" - opowiada Joanna Sosińska.

Pokłady energii, jakie w sobie noszą powodują, że nie ma lokalnej imprezy na której nie prezentowałyby się ze swoimi przysmakami. Podczas corocznych Dni Tłuchowa stół przy ich stoisku, aż ugina się od regionalnych specjałów. Kilka lat temu wpadły na pomysł zorganizowania Dni Rodziny, które już na stałe wpisały się w kalendarz lokalnych uroczystości. To wspólna zabawa międzypokoleniowa - potyczki rodzinne, konkursy, tańce.
Ich największą chlubą są wieńce dożynkowe, które nie mają sobie równych w całym województwie. Od momentu kiedy zaczęły je robić co roku dostają pierwszą nagrodę na etapie gminnym, a w konkursie powiatowym i wojewódzkim zawsze zajmują czołowe miejsca.
Każdy wieniec to prawdziwy majstersztyk, przestrzenna rzeźba - raz była to zagroda młyńska (tak duża, że dało się ją przewieźć tylko ciągnikiem), innym razem kościół. To także dwutygodniowa ciężka praca dla 12-14 osób, zdolności manualne i dużo cierpliwości.

Obecnie chcą się skoncentrować na pielęgnowaniu tradycji i osobach starszych, bo tak jak zanika tradycja, tak we współczesnym społeczeństwie nastawionym na kult młodości również osoby starsze spychane są na margines życia.
- We wsi jest bogata oferta kulturalna dla dzieci i młodzieży. Szkoła i Gminny Ośrodek Kultury wręcz prześcigają się w propozycjach. Są dla nich boiska i hala sportowa, niedługo będą Orliki, a ja widzę, że młodzież jest już tym przesycona. O osobach starszych jednak nikt nie myśli, tak jakby nie byli częścią naszej społeczności... A przecież starość nie musi oznaczać siedzenia w domu, jest to okres kiedy można realizować „chowane do szuflady" marzenia, udzielać się społecznie - mówi Joanna Sosińska.

Wigilia dla osób starszych, którą zorganizowały w 2009 roku tylko potwierdziła, że seniorzy chcą się spotykać, rozwijać zainteresowania, robić coś dla innych. Okazało się, że nie przeszkadza, ani zła pogoda, ani inne niedogodności, bo zjawili się tak tłumnie, że sala użyczona przez Urząd Gminy pękała w szwach. Atmosfera była gorąca od śmiechu, pomysłów, propozycji, którymi przybyli sypali jak z rękawa. Mówili o swoich potrzebach, chęci bycia razem, wzajemnej pomocy sąsiedzkiej.

Marzeniem kobiet ze Stowarzyszenia KGW „Jagna" jest zbudowanie z myślą o nich Domu Tradycji, miejsca spotkań i warsztatów, a jednocześnie muzeum dawnej wsi. Mają już nawet projekt budynku, działkę, potrzebne są jeszcze środki na budowę, ale one przecież lubią wyzwania i wierzą, że uda się tę sprawę doprowadzić do końca. Biorąc pod uwagę ich wigor i determinację, nie mam najmniejszych wątpliwości, że w ciągu najbliższych lat w Tłuchowie stanie Dom Tradycji, który będzie centrum kulturalnym wsi z prawdziwego zdarzenia oraz przystanią dla starszych mieszkańców, którzy odnajdą tu przyjaźń, szacunek i należną im uwagę.

 

Joanna S. z Stowarzyszenie Koło Gospodyń Wiejskich "JAGNA"

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Z sołtyski… na starostę!

Wrażliwa i zaangażowana społecznie byłam od zawsze. Ale dopiero wybór na sołtyskę pięknej mazurskiej wsi Trygort rozpoczął moją karierę. Pamiętam ten ciężar odpowiedzialności, który poczułam na swych barkach po wygranych wyborach sołeckich. - Wierzymy, że teraz będzie się działo - mówili mieszkańcy, a ja czułam coraz większe przerażenie. Czy podołam wyzwaniu? Dziś wiem, że ten strach nieodłącznie towarzyszy prawdziwym liderom, którzy poważnie podchodzą do powierzonych im funkcji. Po 9 latach sołtysowania zostawiłam zadbaną wieś, z wyremontowaną i doskonale wyposażoną świetlicą, miejscami sportowo-rekreacyjnymi na boisku i plaży sołeckiej, z kompletem nagród w ogólnopolskich konkursach. Ale to co najważniejsze, zostawiłam wieś doskonale zżytą, mieszkańców lubiących ze sobą spędzać czas, interesujących się losami zaginionych psów i kotów, widzących komu i gdzie dzieje się krzywda, i reagujących. Czy jest recepta na budowanie zaangażowanej wspólnoty? Podczas wizyt studyjnych, które licznie nas odwiedzają, często zadaję pytanie: na ile osób z waszej społeczności możecie liczyć, że przyjdą i pomogą? Padają różne liczby, które następnie polecam skonfrontować z liczbą mieszkańców. I okazuje się, że wszędzie jest tak samo. Osób aktywnych jest około 8- 10 %. Kolejne 30-40 % chętnie przyjdzie na doroczny festyn, bądź zaangażuje się sporadycznie. Połowa mieszkańców nie ma potrzeby uczestniczenia w życiu społecznym. Ale w każdej wsi jest jedna, dwie osoby, którym się nic nie podoba, które jątrzą i uprzykrzają życie liderowi. I w tym momencie warto zadać sobie pytanie, komu i ile czasu i energii poświęcamy, jako liderzy. Zwykle pochłaniają nas jątrzyciele oraz osoby, które się nie angażują. Tymczasem tracimy z oczu tych, co zawsze są przy nas i wspierają. A wystarczy odwrócić ten schemat. Skupić się na tych zaangażowanych, cieszyć się ich obecnością, dziękować, celebrować wspólne chwile, mówić o wspólnym sukcesie. Nie raczyć uwagą tych, którym się nie chce. Ich wybór. „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”. Ponadczasowe. Dobry lider to lider świadomy swych mocy, zalet, umiejętności, osoba, która ma do siebie miłość i szacunek. Która zna również swoje słabe strony i ma wobec siebie wyrozumiałość. Gdy jesteśmy w porządku wobec siebie, możemy pociągnąć za sobą innych do wspólnych działań, do zmiany świata na lepsze. Lider to osoba, która nie potrafi wielu rzeczy po to właśnie, by dać innym przestrzeń do rozwoju. Lidera rozpiera energia i wiara w sukces. Ale żeby móc zarażać tą energią, lider powinien mieć świadomość, co i kto mu ją daje, kiedy powiedzieć stop, by się nie wypalić. Dlatego niezwykle ważni są ludzie, którymi się otaczamy oraz nasza umiejętność delegowania zadań i odpowiedzialności. Umiejętność, którą nieustannie powinniśmy wzmacniać, unikając schematu „lepiej zrobię to sama”. Bycie wyrazistą, odważną liderką to wciąż w naszym kraju ogromne wyzwanie. Od kobiet, szczególnie zaś od kobiet w środowiskach wiejskich oczekuje się skromności, bycia wsparciem dla męża, nie wybijania się na pierwszy plan. Może warto jednak łamać te schematy. Moja skuteczność we wprowadzaniu zmian, kreatywność, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, a przede wszystkim wizja rozwoju spowodowały, że podjęłam decyzję o kandydowaniu na burmistrza Węgorzewa w ostatnich wyborach samorządowych. Przygotowywałam się do tego przez kilka lat, uczestnicząc w ogólnopolskich programach rozwojowych i dokształcając się m.in. poprzez ukończenie studiów podyplomowych na SGH w dziedzinie finansów samorządu. W kampanii chciałam podkreślić, że to, że jestem kobietą to ogromny atut, ale nie chciałam mówić o tym wprost. Stąd pomysł na różową kampanię, a dokładniej precyzując kampanię w kolorze fuksji. Po dzień dzisiejszy mijając kobiety ubrane w ten kolor, uśmiechamy się do siebie tym naszym kobiecym wzmacniającym uśmiechem… Wybory przegrałam. Już w pierwszej turze. Jakże w tym trudnym momencie pomocną mi była moja świadomość liderska. Świadomość, że porażka to droga do rozwoju. Że mój komitet wyborczy to wyjątkowi ludzie, a więzi które powstały w ciągu tych kilku miesięcy będą trwały latami. Jak miło było mi usłyszeć, że dla moich kandydatów kampania była przygodą życia. W powyborczy poniedziałkowy wieczór od swoich ludzi otrzymałam tak ogromne i spektakularne wsparcie, że energia wróciła ze zdwojoną mocą. W momencie, gdy nadszedł wieczór i mogłam zamknąć się w domu i pogrążyć w czarnej rozpaczy stała się magia. Na moje podwórko zajechał rząd samochodów. To moje KGW i mieszkańcy wsi z wymalowanym banerem „Królowa jest tylko jedna – nasza Ala”, z podarunkami, szampanem, z przytulaniem, łzami i wpatrzeni we mnie jak w obrazek. Jak w swoją liderkę z krwi i kości. Za pół godziny przyjechały kolejne samochody z ludźmi z komitetu wyborczego, a żeby podnieść napięcie za kolejne pół godziny kolejne samochody… A wszyscy przyjechali po to, by usłyszeć moje zapewnienie, że nie odpuszczę, że będę dalej działać, że będę liderką, która wyznaczy nowe cele i poprowadzi naprzód. Wybory przegrane, ale nasza moc i energia trwają. Rano zwarta i gotowa do działania zrobiłam to, co do lidera należy. Lider nie zostawia swoich ludzi. A osoby, które weszły do rady gminy i powiatu potrzebowały mojego wsparcia w tworzeniu koalicji. Moje rozmowy, które miały zapewnić dobry układ koalicyjny moim dwóm radnym powiatowym pokazały, że jako komitet mamy jednak siłę. Kampania przeprowadzona profesjonalnie i bez oszczerstw pozwoliła, byśmy z moim kontrkandydatem – burmistrzem już po tygodniu siedzieli razem przy stole i układali plan na powiat. Sytuacja niezwykle trudna, bo 15 radnych pochodziło z 6 różnych komitetów, z czego 5 osób z jednego silnego komitetu. Przewaga tej piątki wydawała się przytłaczająca, ale tu znów liderskie doświadczenie wzięło górę. Nigdy nie odpuszczaj i walcz do końca! Umiejętność zjednoczenia w jednym wspólnym celu zaowocowała utworzeniem koalicji złożonej z pięciu różnych komitetów. Tak oto zostałam starostą spoza rady, z tylko dwoma swoimi radnymi! Prosto z sołtyski na starostę. Dziś po siedmiu miesiącach na urzędzie wiem, że moje doświadczenie z pracy społecznej, chęć do rozmów z każdym, otwartość i odwaga, doświadczenie z działalności w III sektorze są na tym stanowisku bezcenne i pozwalają działać poza schematami. A starosta-szef, który ufa pracownikom, dba o atmosferę w pracy, wzmacnia i wspiera w trudnych sytuacjach to zdecydowany powiew świeżości. Alicja Rymszewicz Czytaj dalej

Już jest – nowy KWARTALNIK

„mojaWieś mojeMiasto” to kwartalnik pełen pasji, emocji i niezwykłych historii – o ludziach, którzy swoją codzienność zamieniają w inspirującą opowieść. Każde wydanie to spotkanie z osobami, które zachwycają autentycznością, zaangażowaniem i odwagą w realizowaniu własnych wizji. W tym numerze szczególną uwagę poświęcamy Paniom z Kół Gospodyń Wiejskich – „Aktywna Pokrzywnica” oraz KGW w Cierpiszu. Ich działalność udowadnia, że tradycja może iść w parze z nowoczesnością. To liderki lokalnych społeczności – pełne pomysłów, energii i smaku, który łączy pokolenia. Dagmara Kołodziejczyk, pasjonatka muzyki i niecodziennych form aktywności fizycznej, pokazuje, że radość życia i determinacja mogą być źródłem niezwykłej siły. Agnieszka Sandor, twórczyni smaków i uczestniczka konferencji „Kobiety tworzą innowację”, zachwyca niepowtarzalnym podejściem do kulinarnej sztuki. W gronie artystów prezentowanych w tym wydaniu znalazła się także Anna Bożena Dończyk-Gajos, która wspólnie z mężem Mieczysławem Gajosem z pasją oddaje hołd twórczości Edith Piaf. Ich interpretacja utworu „Non je ne regrette rien” przywołuje ducha francuskiej klasyki w najlepszym wydaniu. Nie zabrakło też refleksji – dzięki stałym felietonom Daniela Muszy i Mariana Kwietnia. Ich teksty nie tylko poruszają ważne tematy społeczne, ale również prowokują do przemyśleń i budują przestrzeń do dialogu. Liczne listy i komentarze od Czytelników są najlepszym dowodem na to, że te słowa mają znaczenie. Przyglądamy się także sile wspólnoty – temu, co może powstać, gdy ludzie działają razem, wspierają się, dzielą doświadczeniem i wzajemnie inspirują. To właśnie w takich miejscach rodzą się najciekawsze inicjatywy, które warto pielęgnować i promować. Na okładce bieżącego numeru znalazł się Wojciech Legawiec, prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W artykule opowiada o roli Kół Gospodyń Wiejskich, ich znaczeniu dla polskiej wsi oraz o wsparciu, jakie ARiMR oferuje tym niezwykle aktywnym organizacjom. To ważny głos w dyskusji o rozwoju lokalnych społeczności. Zachęcamy do lektury – wierzymy, że każda historia, każde słowo i każde zdjęcie dostarczą Czytelnikom wzruszeń, inspiracji oraz zachęty do odkrywania piękna w codzienności. Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij