Aktualności

0 0
Kłosuj Komentuj Ulubione

Życie pisze najciekawsze historie….

Zapraszamy do lektury DRUGIEJ części opowiadania „Inne życie” autorstwa Joanny Zając, mieszkanki niewielkiej miejscowości Gościmowice Drugie w gminie Moszczenica (woj. łódzkie). Pani Joanna każdego dnia udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych i z powodzeniem realizuje swoją wielka pasję. Jest autorką wspaniałych książek, ale przede wszystkim mamą trzech chłopców, sołtysem i dyrektorką banku.

Prezentujemy już drugi odcinek opowiadania. Zachęcamy do czytania i zapraszamy do zabawy. Pani Joanna i nasza redakcja czekamy na uwagi czytelników i pomysły, co do dalszego rozwoju historii. To Wy macie wpływ, na to jak potoczą się losy głównej bohaterki.


Inne życie, część II
Agnieszka stała przed lustrem i z uwagą przyglądała się własnemu odbiciu. Miała na sobie białą suknię, a długi welon otulał włosy upięte w kok. Niby to ona, ale zupełnie niepodobna do siebie. Nigdy wcześniej nie malowała się, ale dziś matka nie dała za wygraną. Tym sposobem policzki dziewczyny były delikatnie pokryte różem, a usta krwistoczerwoną pomadką. Stwierdziła, że wygląda groteskowo i mimowolnie uśmiechnęła się. Wzięła kilka głębokich wdechów i wyszła z pokoju. Nie ma odwrotu.

– Pięknie wyglądasz! – pochwalił ojciec.

– Panna młoda jak malowana – zawtórowała matka.

Po chwili Agnieszka stała u boku swego przyszłego męża. Nie umknęło jej uwadze, z jakim zachwytem i dumą patrzył na nią Piotr. Dziewczyna machinalnie wykonywała kolejne czynności, uklękła, pochyliła głowę, słuchała słów błogosławieństwa wypowiadanych przez wzruszonych rodziców i teściów. Miała jednak nieodparte wrażenie, jakby to działo się gdzieś obok niej, jakby to nie ona była w centrum tego wszystkiego.

W kościele bezuczuciowo powtarzała za kapłanem słowa przysięgi, a po chwili na jej palcu zalśniła złota obrączka. Od tej chwili jest żoną, Agnieszką Wolską. Pogodziła się z losem.

Rodziny młodych zorganizowały wystawne weselisko. Stoły uginały się pod ciężarem jedzenia i przeróżnych napitków, a muzykanci przygrywali skoczne melodie. Zofia Miłkowa dumnie kroczyła między zaproszonymi gośćmi, zagadując ich kolejno.

– Uśmiechnij się, twoja mina bardziej pasuje do stypy, niż wesela – zestrofowała córkę. – Mało kto w dzisiejszych może sobie pozwolić na tak wystawną ucztę. Doceń to.

– Doceniam. Dziękuję mamo – odpowiedziała w chwili, gdy podszedł do nich Piotr.

– Porywam moją żonę do tańca – powiedział.

Wypił już kilka kieliszków czegoś mocniejszego, rozluźnił się, a nerwy zupełnie go opuściły. Wierzył, że z biegiem czasu przekona do siebie Agnieszkę i oboje będą szczęśliwi.

Kilka dni po weselu, Miłek umówił wizytę u notariusza i przekazał młodym gospodarstwo. Postanowił, że nie będzie się do niczego wtrącał, a jedynie pomagał i służył radą, gdy go o to poproszą. Zofia nie była zadowolona z faktu, że musi oddać stery córce, ale nie zwykła sprzeciwiać się mężowi. A ten chciał, aby nowy gospodarz czuł się tu jak u siebie. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z uczuć i myśli córki, a tym samym rozumiał, że póki co zięć nie będzie miał łatwego życia. Jednocześnie wierzył, że Agnieszka pójdzie w końcu po rozum do głowy i stanie się przykładną żoną oraz matką. A czego jak czego, ale wnuków w domu nie mógł się już doczekać. Wprawdzie za sprawą synów był już dziadkiem, jednak tu chodziło o coś zupełnie innego. Żywił głębokie przekonanie, że gdy dziewczyna urodzi dziecko, to nie będzie miała czasu na głupoty i całkowicie zapomni o tych swoich marzeniach. Skupi się na pracy i rodzinie, przekona się, że takie życie też jest wartościowe i będzie naprawdę szczęśliwa.

Agnieszka bardzo się starała. Rozmawiała z mężem o pracach jakie koniecznie trzeba wykonać w obejściu i o możliwościach unowocześnienia gospodarstwa. Ale nie rozmawiali o sobie, o uczuciach… Piotr był cierpliwy, nie naciskał. Sądził, że na wszystko musi przyjść właściwa pora.

Młodzi gospodarze ciężko pracowali. Agnieszka, od dziecka przyzwyczajona do roboty, w niczym nie ustępowała mężowi. Od świtu do zmierzchu skrupulatnie wykonywała swoje obowiązki, co sprawiało jej radość i dawało satysfakcję. Wieczorami zaś siadała przy kuchennym stole i za sprawą książek przenosiła się w inną rzeczywistość. Matka często ją za to ganiła.

– Co ty widzisz w tych książkach? Niepotrzebnie zapychasz sobie głowę tymi literami. Na co to komu potrzebne? – utyskiwała kobieta. – Lepiej zabierz męża do sypialni. Z tego to przynajmniej będzie pożytek, bo już pół roku od wesela minęło, a ty nie jesteś ani o centymetr grubsza w pasie. Jeszcze trochę i ludzie zaczną gadać żeś na coś chora – ciągnęła.

– Matka, daj już spokój – przerwał monolog żony Miłek. – Młode dadzą sobie radę, już ty im pod kołdrę nie właź.

– A tobie co? – zdziwiła się Zofia. – Nie dalej jak wczoraj sam mi mówiłeś, że coś długo Agnieszka nie jest w ciąży.

– Daj już spokój, babo – zakończył zmieszany i wyszedł na podwórko.

Dziewczynę nieco rozbawiła wymiana zdań między rodzicami. Choć prawdę powiedziawszy, to i ją zastanawiało, dlaczego do tej pory nie nosi pod sercem nowego życia. Przecież od początku nie uchylała się od małżeńskich obowiązków w sypialni. Piotr był delikatny i czuły, nigdy nie zrobił niczego wbrew jej woli.

Pod koniec czerwca hucznie świętowano imieniny młodego gospodarza. Bracia Agnieszki wraz z rodzinami przyjechali do szwagra z życzeniami i przysłowiową flaszką. Napitek lał się strumieniami. Mężczyźni rozmawiali o polityce, a kobiety o problemach i dzieciach.

Kilka dni wcześniej Agnieszka domyśliła się, że jest w ciąży. Nie powiedziała o tym nikomu, chciała dziś zrobić imieninowy prezent mężowi. Goście wyszli przed wieczorem. Dziewczyna myła naczynia, a Piotr wróciwszy po wieczornym obrządku, usiadł przy stole i z lubością przyglądał się jej. Czekał, aż skończy i razem pójdą do sypialni. Tymczasem ona przerwała w połowie i usiadła naprzeciw niego.

– Będziemy mieli dziecko – oznajmiła radośnie.

– Jesteś w ciąży? – upewnił się.

– Tak.

Ten skoczył na równe nogi i porwał żonę w ramiona. Że też nie powiedziała mu o tym wcześniej. Mógłby dumnie obwieścić tę wspaniałą nowinę całej rodzinie. A tak musiał znosić docinki szwagrów, że coś słabo się stara w łóżku, bo żona zamiast przytyć, to schudła. Ale to już nie ważne. Za kilka miesięcy będzie ojcem. Ale się teściowe ucieszą.

– Trzeba powiedzieć twoim rodzicom – zakomunikował.

– Teraz? – zaśmiała się.

– Natychmiast. – Wciąż trzymając żonę na rękach, wkroczył dumnie do drugiego pokoju.

Teściowa robiła skarpety na drutach, a teść drzemał w fotelu.

– A wam co się stało? – zapytała Miłkowa patrząc na nich znad okularów.

– Babcią będziesz! Agnieszka jest w ciąży – obwieścił Piotr.

– Wszelki duch Pana Boga chwali! Moje modlitwy zostały wysłuchane! – uradowała się. – Zbyszek! Wstawaj! – krzyknęła szturchając męża.

– Czego się drzesz, kobieto? Pali się, czy co? – Miłek otworzył oczy i z niezadowoloną miną rozglądał się wokół.

– Teściu, dziadkiem będziesz – powtórzył przyszły ojciec.

– O, to znakomite wieści! – przyznał starszy gospodarz. – To postaw żonę, niech sobie usiądzie i odpocznie, a my musimy uczcić taką wiadomość i napić się po kieliszeczku.

– Obowiązkowo – zgodził się Piotr.

Posadziwszy Agnieszkę na łóżku, ruszył po butelkę i kieliszki. Wszakże jest co świętować.

 – Oj, solidnie przyłożyliśmy się do tego świętowania. Jutro odpokutujemy. A niech tam, raz nie zawsze – powiedział Piotr, kładąc się u boku śpiącej żony.

Tuż przed Bożym Narodzeniem, dwudziestego grudnia, Agnieszka urodziła zdrową dziewczynkę. Zestresowany Piotr przywiózł z sąsiedniej wsi akuszerkę, ale ta nie miała za dużo roboty, bo poród przebiegł szybko i bez komplikacji. Młoda matka czuła się doskonale i zasiadła wraz ze wszystkimi do kolacji wigilijnej. W ramionach trzymała córeczkę.

- Jak dacie dziecku na imię? – zapytała wzruszona Janina, matka Piotra.

- Ewa – oznajmiła Agnieszka patrząc z miłością na dziecko.

- Ewa Zofia – dodał dumny Piotr.

- Pięknie – pokraśniała Miłkowa.

- Teraz musicie pomyśleć o rodzeństwie dla Ewy, najlepiej o braciszku – zagadnęła Janina.

- Dzieci nie biorą się z myślenia – dogryzł żonie Władysław, ojciec Piotra.

Wokoło rozległ się wesoły śmiech i gwar rozmów. Młodego Wolskiego przepełniały miłość, duma i szczęście. Miał nadzieję, że Agnieszka ma podobne odczucia. Ujął jej dłoń pod stołem, a ona delikatnie ją uścisnęła i uśmiechnęła się do niego.

Redakcja mojaWieś ..

Udostępnij na facebook!

Przeczytaj również wszystkie artykuły z kategorii >

Życie bywa przewrotne…

Dziadek był ogrodnikiem, Tata również, a ja …  nim zostać nie chciałam! Przeznaczenie jednak napisało swój scenariusz i od lat z pasją, sukcesami i miłością do ziemi, prowadzę wielokrotnie nagradzane gospodarstwo ekologiczne. To jednak nie koniec…  Co by tu zadziałać? I  kolejny przykład przewrotności losu – zawsze chciałam żyć z dala od ,,gwaru” i z dala od ludzi, najlepiej w Bieszczadach - takie pomysły miałam w szkole średniej. Ale… prowadzę aktywne życie społeczne. Moja działalność miała swój początek w chwili, kiedy mój pierwszy syn poszedł do szkoły podstawowej. Niespodziewane rozpoczęła się moja praca społeczna na rzecz… szkoły. Niestety szkoła miała zostać zlikwidowana i dlatego wraz z rodzicami zaczęliśmy walkę, by szkoła istniała dalej. Życie bywa przewrotne, bo od 2008 roku jestem Prezesem Niepublicznej Szkoły Podstawowej w Łopatka. Ale to nadal nie koniec… W 2015 roku zostałam sołtyską  i pomyślałam, że w tym samym roku założę KGW i tak się stało. Nie twierdzę, że było lekko, ale mówią, że wszystko robię z uśmiechem na twarzy.  Staram się żyć uważnie i pewnie dlatego nie mogę przejść obojętnie obok zdarzeń i problemów.     Wolna i szczęśliwa              Moje życie w stylu eko – cieszę się, że ma miejsce. Plan na życie na początku był inny niż ogrodnictwo… To życie społeczne przeplata się z praca zawodową, jedno i drugie nie jest łatwe, ale daje dużo satysfakcji. Ogrodnictwo mam we krwi… jednak czas musiał pokazać, bym to zrozumiała. Młoda dziewczyna zamiast w Bieszczady uciekła do miasta, by żyć wygodnie i bez problemów.  Próba życia w mieście została wykonana, a z nią przyszło rozczarowanie.  Brak przestrzeni -  ciasno, duszno. Rozum pokazał, że moje miejsce jest na wsi - wśród przyrody. Tu jestem wolna i szczęśliwa, choć nie jest łatwo i pięknie. Staram się przechodzić przez życie z uśmiechem, mam to po Tacie, dlatego jestem niepoprawną optymistką!  Mała ogrodniczka  Praca w otoczeniu natury była mi pisana, jak mogłam tego nie zauważyć?  Mam zdjęcia... a tam 4-letnia dziewczynka, która wygląda jak mała ogrodniczka – z ogrodem w tle i z zadowoleniem na twarzy! Cudownym ogrodnikiem był mój Dziadek Feliks, również mój Tata - Józef kontynuował zawód ogrodnika. Pomimo swego leciwego wieku, jeszcze żyje pasją i pracą w ogrodnictwie.  Sami widzicie - zbyt silne geny „ciążyły” nad moją osobą, więc chwilowy bunt został pokonany.  Pracę traktuję z dużą odpowiedzialnością, zdając sobie sprawę, że przyrodę – naszą ziemię, trzeba traktować z szacunkiem i miłością, by służyła kolejnym pokoleniom. By nasze dzieci i wnuki mogły żyć w pięknym i zdrowym środowisku. Pamiętajmy: „Nie odziedziczyliśmy ziemi od naszych rodziców, ale pożyczyliśmy ją od naszych dzieci”! Kocham ludzi  Muszę wrócić do silnych genów mojego Taty i Dziadka, bo nie tylko ogrodnictwo w nich było, ale również praca na rzecz lokalnej społeczności. I ja też to mam. Rozpiera mnie energia i uwielbiam kontakt z ludźmi. Działanie! Jeśli mogę zrobić coś pożytecznego, to dlaczego nie? Byłam sołtyską, działam na rzecz rolników i naszej wiejskiej, małej społeczności, jestem radną. Zaangażowałam się w działania na rzecz kobiet ,,Kobiety w Centrum”. Jestem ambasadorką Onkocafe. Obecnie kończę studia na kierunku Politologia, które dotykają obszarów społecznych i gospodarczych, czyli tego,  co nas otacza. To kolejna moja pasja, w której mogę się realizować, uczestniczyć i tworzyć projekty, np. związane z ochroną praw człowieka, praw kobiet. Ważny jest dla mnie, jak już pisałam, szacunek dla przyrody, ale też do drugiego człowieka! W obecnych czasach dużego postępu cywilizacji niestety ginie człowiek, jako bardzo wartościowa i wymagająca szacunku istota wszechświata! Są chwile, dla których warto żyć!  Na tym, co robię nie poprzestanę, mam bardzo dużo planów. Doba czasem jest za krótka. Cały czas chcę się rozwijać. Staram się nigdy nie poddawać. Jeśli coś się nie udaje, staram się zrozumieć, gdzie był błąd i idę dalej! Patrzę na świat nieco przez różowe okulary. Nawet,  jeśli ktoś czasami twierdzi, że się nie uda, a ja jestem przekonana, że to ma sens, to działam! Tak trzeba. Na tym polega życie. Są chwile, dla których warto żyć!  Monika Mrowińska  Czytaj dalej

Naszego serca nigdy nie zabraknie!

Koło Gospodyń Wiejskich w Podgórze powstało 17 grudnia 2018 roku. Liczy 42 członków, w tym panie i panowie. Wszyscy pięknie współpracujemy, by rozwijać lokalną społeczność, promować tradycję i kulturę wiejską oraz wspierać rozwój naszej miejscowości. Wspólne chwile radość dają! Od kiedy mamy wyszykowane zaplecze kuchenne organizujemy szkolenia, bo uwielbiamy gotować! W tym roku przystąpiliśmy do programu Fundacji Biedronki pn. „Danie wspólnych chwil”, który dedykowany jest Seniorom. Przygotowując posiłki i dania dla naszych gości, wymieniałyśmy się  przepisami na potrawy. Każda nauczyła się czegoś od innej. Były to spotkania pełne wrażeń, emocji i niezapomnianych chwil, kiedy widzieliśmy radość w oczach naszych Seniorów! Byłyśmy również pomysłodawczyniami warsztatów pn'' Zakręcone w słoiku''. Zorganizowałyśmy robienie dżemów i tradycyjnego kiszenia kapusty. Najstarsze członkinie, uczyły młodsze pokolenie jak prawidłowo ukisić kapustę czy przygotować pyszne dżemy. Po warsztatach przygotowane słoiki powędrowały do najstarszych mieszkańców sołectwa Podgór (teren naszego działania), jako prezenty. Rower i Polska Ale nie tylko razem gotujemy. Wspólne chwile są dla nas bardzo ważne i dlatego wybieramy się na duże i małe wycieczki. Warszawa, Kraków, Karpacz, Kalisz i oczywiście małe wycieczki rowerowe. Chcemy w ten sposób pokazać, jakie piękne miejsca są w naszym kraju. Te bliższe i dalsze. Tym bardziej, że niektórzy z nas pierwszy raz mają taką możliwość. Okazuje się, że wspólne wycieczki dają mnóstwo radości i smaków pysznych lokalnych potraw! Mikołaj dla każdego gospodarstwa domowemu w sołectwie Czynnie uczestniczymy w  życiu Gminy Kramsk, uczestnicząc w imprezach: Dni Kramska czy jarmarki. Corocznie wyplatamy wieniec dożynkowy i często z dużym rezultatem, bo otrzymujemy pierwsze miejsca w gminie, w powiecie, a nawet trzecie miejsce na dożynkach wojewódzkich w miejscowości Siedlec. Braliśmy również udział w imprezie „Kramskie wybijanie żuru”, gdzie dostaliśmy pierwsze miejsce za pasztet z królika. Na różnych wydarzeniach kulturalnych wystawiamy swoje potrawy i ciasta, które zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem! Corocznie wykonujemy też ozdoby bożonarodzeniowe, które sprzedajemy na Jarmarku w Kramsku. W 2021 roku przygotowałyśmy kalendarz, gdzie umieściliśmy na zdjęciach nasze działania. To był prezent dla każdego gospodarstwa domowemu w sołectwie. Jesteśmy organizatorami również małych imprez. Zatańczyć można u nas na Andrzejkach i w Dzień Dziecka. No i oczywiście bardzo popularne jest u nas Święto Pieczonego Ziemniaka! Tak jak za dawnych lat, ziemianki pieczone w ognisku to wspaniały smak naszych babć i dziadków! A co w 2024 roku? Jak zawsze nadal chcemy współpracować z Ochotniczą Strażą Pożarną w Wysokiem, Centrum Usług Społecznych w Gminie Kramsk, Gminnym Ośrodku Kultury w Kramsku i Sołectwem Podgór. I mamy mnóstwo marzeń i planów! Pomysłów u nas zawsze, co niemiara! Chcielibyśmy odwiedzić nasze Morze Bałtyckie i inne zakątki naszego pięknego kraju. Dalej promować lokalną kulturę, tradycję i dziedzictwo naszych ojców. Mamy w planach organizację kolejnych spotkań edukacyjnych, warsztatów i szkoleń dotyczących różnych dziedzin, takich jak zdrowie, rolnictwo, kulinaria czy rzemiosło. Chcemy nadal był wsparciem dla Seniorów i wszystkich potrzebujących w naszej społeczności. Przekazywać im uśmiech i dobre słowo. Swoimi działaniami chcemy integrować i angażować lokalną społeczność, by ją umacniać i by zachowywać lokalne tradycje. Czy nam się uda? Zobaczymy. Jedno jest pewne, naszego serca nigdy nie zabraknie! Aneta Plecka Czytaj dalej

Z miłości do swojego regionu

Urodziłam i wychowałam się na terenie gminy Wola Krzysztoporska, która znajduje się w Polsce centralnej części zachodniej powiatu piotrkowskiego i stanowi jedną z największych gmin województwa łódzkiego. Obecnie pełnię funkcję koordynatora kół gospodyń wiejskich, jestem radną rady gminy, sołtysem sołectwa Blizin a także druhną osp i członkinią lokalnego KGW. Od dziecięcych lat interesowałam się życiem społecznym i kulturalnym w środowisku wiejskim, i już wtedy zdałam sobie sprawę, że moją pasją jest praca społeczna, że chcę być blisko ludzi, angażować się w sprawy na rzecz lokalnej społeczności. Na terenie gminy Wola Krzysztoporska działają 34 Koła Gospodyń Wiejskich i jest to największa ilość KGW w powiecie piotrkowskim. Moim zadaniem jest koordynacja kół gospodyń wiejskich tak, aby te działania poprawiały warunki życia mieszkańców wsi, upowszechniały i rozwijały kulturę ludową, a w szczególności kulturę lokalną i regionalną. Dzięki dobrej współpracy, aktywności i zaangażowaniu Pań, Koła reprezentują i promują gminę na festynach czy dożynkach, gdzie prezentują swoje wyroby rękodzielnicze, a także dają możliwość skosztowania swoich wspaniałych wyrobów kulinarnych opierających się na naturalnych regionalnych produktach. A wszystko to zgodnie z naszą tradycyjną polską kuchnią oraz recepturami naszych babć. Włodarz naszej gminy Pan Roman Drozdek wzmacnia i wspiera działalność tych organizacji. Mogą one liczyć od wielu lat na dotacje z Urzędu Gminy, które za pośrednictwem Gminnego Ośrodka Kultury, którego dyrektorem jest Pan Marcin Pawlikowski przekazywane są tym stowarzyszeniom. Dlatego ten rok pokazał wielką aktywność Pań w wydarzeniach i konkursach, jakie miały miejsce na terenie gminy i nie tylko. Nasze gminne cykliczne konkursy organizowane przez Gminny Ośrodek Kultury we współpracy ze mną to konkursy związane z tematyką Bożego Narodzenia, Wielkanocy i konkursem na najpiękniejszy wieniec dożynkowy. Z mojej inicjatywy w kalendarz uroczystości gminnych wpisało się Święto Kobiet Wiejskich, pełne pozytywnych emocji i wrażeń. Wydarzenie, które zapisze się głęboko w moim sercu ma związek z moim lokalnym kołem. 8 października br. odbył się festyn ,,Tradycyjne święto plonów Wsi Polskiej” Z mojej inicjatywy wspólnie z Paniami podjęłyśmy działania przy współpracy z Fundacją Banku PKO SA w ramach programu grantowego wsparcia kół Gospodyń Wiejskich 2023 oraz w połączeniu pomocy finansowej z ARiMR. Tematem przewodnim były tradycje i zwyczaje związane ze świętem plonów w naszym regionie. Panie przypomniały dawne techniki żniwiarskie oraz zbiory ziemniaków i innych płodów rolnych. Dzięki temu wsparciu zakupiliśmy tradycyjne stroje ludowe, które wyrażają naszą tożsamość i podkreślają dziedzictwo naszego regionu. Moje zaangażowanie wynika z miłości do regionu, w którym od wielu lat żyję. Moja działalność we współpracy z UG, GOK, Paniami z kół gospodyń skupia się na zachowaniu lokalnej tradycji ciągłości kulturowej zwyczajów. Wszyscy mamy moc sprawczą i przeistaczamy swoje spokojne wsie w miejsca aktywne, zarażają swoją aktywnością i pasją młodych mieszkańców gminy. Kamila Kaczorowska Czytaj dalej

Trwa przekierowywanie...

Trwa przetwarzanie ...

Twój kłos został poprawnie oddany!

Twój kłos został usunięty!

Wystąpił błąd podczas kłosowania. Twój kłos nie został oddany!

Plik jest zbyt duży, dozwolona wielkośc to max 10MB.

Aktualnie trwa modernizacja sklepu.
Zapraszamy już wkrótce!

Korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies.

Zamknij